Czy różowy pasuje do czerwonego?

Idealnie.

Wytłumacz mi więc takie zdanie: ,,Zastanawiam się, po co włożyłem obcisłe ciuszki w kolorze amarantowo-czerwonym (...). Jeszcze się program nie ukazał, a już wiem, że wyglądam tam jak aseksualna landrynka z nadwagą” – powiedziałeś po castingu do programu, kiedy ujrzałeś siebie na jednym ze zdjęć.

Dzisiaj w takim zestawie wyglądałbym bardzo dobrze, ponieważ schudłem 12 kilogramów. Wtedy, kilka miesięcy temu, ten „landrynkowy” strój mnie opinał. Wyglądałem niczym pasztet. Do tego wszystkiego przechodziłem bardzo ciężki okres – byłem kompletnie przepracowany. Stąd prawdopodobnie mój komentarz po tym, jak obejrzałem zdjęcie w różu i czerwieni. Mam do siebie bardzo dużo dystansu. Czasami specjalnie ubieram się w taki sposób, aby wzbudzić kontrowersje. Od 20 lat żyję w świecie mody i doskonale potrafię wykorzystywać jej możliwości. Tak naprawdę to mam gdzieś to, co ludzie pomyślą o moim wyglądzie. Ubieram się dla siebie.

Gdybyś znalazł się po drugiej stronie – tam, gdzie stają uczestniczki programu, na których się wyżywasz – wytrzymałbyś takie napięcie?

Wyniki oglądalności ,,Top Model. Zostań Modelką” pokazują, że ludzie najbardziej lubią oglądać ten etap castingów, podczas którego jesteśmy ostrzy i krytyczni. Polak chce patrzeć na niezgrabne, za grube dziewczyny, którym mówimy prawdę prosto w oczy. Żadna z tych dziewczyn nigdy nie narzekała, wręcz przeciwnie – uczestniczki nas bardzo lubią. To jest po prostu taka zabawa. Wracając do mnie – bardzo trudno mnie obrazić i wyprowadzić z równowagi. Zwłaszcza kiedy pracuję. Nigdy nie powiem pewnych rzeczy modelce podczas sesji. Wtedy jestem dla niej najbliższym człowiekiem na ziemi. ,,Zdecydowałem się na pracę z tobą. Zrobię wszystko, żebyś czuła się jak królowa” – to moja dewiza. Na tym polega profesjonalizm.

Byłeś kiedykolwiek oceniany w taki sposób, jak sam to robisz w programie?

Zobacz także:

Non stop jestem oceniany! To element mojej pracy. Kiedy zaczynałem fotografować, dopiero tworzyły się współczesne media, dlatego znam nasz rynek od podszewki. Ci, którzy dzisiaj są gwiazdami, zaczynali ze mną w telewizji, byli ze mną na studiach, a niektórzy zawdzięczają mi pracę, bo działam cza-sami jak biuro pracy (śmiech). Pracuję dłużej niż wszystkie redaktor naczelne w tym kraju, o przynajmniej 10 lat. One się zmieniały, a ja byłem, jestem i mam nadzieję, że będę. Pamiętam swoje pierwsze wyjazdy zagraniczne i pierwsze oceny moich zdjęć: „Robisz bardzo dobre rzeczy, ale w bardzo złym guście” – słyszałem. Wtedy mnie to bolało. Tym bardziej że zawsze chciałem być pierwszy, najlepszy, profesjonalny – inna pozycja nigdy mnie nie interesowała. Zawziąłem się! I po paru latach się udało. Dzisiaj ci sami Hiszpanie, którzy mówili mi: „Dobre zdjęcia, ale w złym guście”, teraz zapraszają mnie na kolację z hiszpańską królową jako jednego z 50 gości, a dla francuskiego „Elle” przygotowuję sesje okładkowe liczące 50 stron. Natomiast tutaj, jeśli chcesz się utrzymać z  fotografii, to nadal musisz robić wszystko...

... Dlatego poszedłeś do telewizji?

To się nazywa dywersy fikacja dochodów (śmiech).

Zastanawiam się, co Ty właściwie robisz w Polsce. Od dawna jesteś obywatelem świata, drzwi masz pootwierane do wszystkich najlepszych redakcji, o pieniądze nie musisz się martwić. Kto Cię tu trzyma?

Rodzice. Jestem z nimi bardzo związany. Tym bardziej jako jedynak, o którego rodzice bardzo długo się starali. Moja mama długo nie mogła zajść w ciążę. Udało jej się, kiedy miała 37 lat. Rodzice pokładali we mnie wszystkie swoje nadzieje oraz pieniądze, dzięki którym mogłem uczyć się w najlepszych szkołach, mieć międzynarodowe wykształcenie, być dwujęzyczny. Oni nie są milionerami, dlatego wszystko, co dla mnie robili, było pewnym wyrzeczeniem. Przyznam, że nie byli zadowoleni z mojego zawodowego wyboru... Dzisiaj jest inaczej – są ze mnie dumni, a ja czuję się wspaniale, jeśli mogę pokazywać im świat. Moja mama ma 73 lata i jest bardzo szczęśliwa, kiedy przyjeżdża ze mną do Paryża, w którym zabieram ją na wielkie pokazy mody.

Żeby przy Twoim trybie życia i pracy utrzymać silną więź z rodzicami, trzeba o nią szczególnie dbać. Pielęgnować taki kontakt.

Widujemy się częściej w świecie niż w Warszawie. To ja zapomniałem w pewnej chwili, jak to jest mieć to statystyczne życie. Jeszcze pół roku temu funkcjonowałem niczym cyborg. Powiedziałem stop, kiedy o godz. 22 zasnąłem przy weselnym stole podczas przyjęcia u Anji Rubik. Wokół mnie 50 rozbawionych gości, a ja śpiący, zmęczony. Bez życia. Dotarło do mnie, że mój czas spędzam przede wszystkim w samolocie. Nowy rok zacząłem w Singapurze, potem byłem w Sydney, gdzie miałem mieć wakacje, a pracowałem codziennie, z Sydney poleciałem do Bangkoku, gdzie pracowałem znowu codziennie po 12 godzin... I tak bez przerwy. Do momentu, aż wylądowałem w szpitalu. Robisz karierę, zarabiasz pieniądze, telefon się urywa – ale nie żyjesz naprawdę, nie masz nawet czasu wydawać zarobionych pieniędzy, bo za chwilę masz kolejny samolot. Przystopowałem, m.in. dzięki pracy w „Top Model. Zostań Modelką” – kiedy nagrywamy odcinki, muszę być w Warszawie. Nagle zacząłem mieć czas dla siebie, znajomych, czas na kupienie bułek w sklepie, wyremontowanie mieszkania, posadzenie kwiatów na tarasie. Zapomniałem już, jak to jest.

W tym wszystkim nie czujesz się samotny?

 

Jestem samotnikiem. Sam się wychowywałem. Lubię ludzi, ale do pewnej godziny. Potem muszę zostać sam.

I będziesz sam?

Nie wiem, zobaczymy. Naprawdę o tym nie myślę. Skończyłem 35 lat. Kompletnie tego nie zauważam. Jestem wolnym człowiekiem, który nie ma problemu z tym, żeby nagle rzucić fotogra fię i zamieszkać w Toskanii.

Potrafiłbyś rzucić fotografię?

Jeśli znalazłoby się coś innego, co mną zakręci...

Mógłbyś zdradzić to, co najlepiej Ci wychodzi?

Wielu twierdzi, że już zdradziłem, zostając telewizyjnym jurorem. Fotogra fia nie jest i nigdy nie była moim życiem. To praca, której się nauczyłem. Moim życiem jest moda, fotogra fia – jedynie środkiem przekazu.

Masz swoje zdjęcie życia?

Nie. Wierzę, że dopiero powstanie. Chciałbym ciągle coś odkrywać. Kiedy proponują mi wydanie antologii, pytam: po co? Teraz byłoby to pretensjonalne. Odpowiadam, że jak skończę 50 lat, to pogadamy.

Jakie zdjęcie zrobiłbyś sam sobie?

Kolorowe, nie lubię czerni-bieli.

Spokojne, roześmiane?

Nie wiem, nigdy o tym nie myślałem.

Bo może nie potrafisz sfotografować siebie tak na serio, szczerze, pokazać takim, jakim jesteś?

Kiedyś mój kolega z branży Jacek Poremba zrobił mi taką dużą sesję – kiedy osiągałem sukces. Zdjęcie wykonał polaroidem. Bardzo zwyczajne. Jestem na nim spokojny.

Ciągle jest w Tobie Marcin ze zdjęcia Poremby?

Tak, tamten Marcin wciąż istnieje. Mimo że pracuję w świecie, w którym panują ostre reguły, wciąż zachowuję w sobie małego chłopca – idealistę, który chce po prostu fajnie żyć.