Małgorzata Niemirska, czyli serialowa Lidka Wiśniewska kończy 75 lat

Małgorzata Niemirska to polska aktorka filmowa i teatralna, która zyskała popularność dzięki roli radiotelegrafistki – Lidki Wiśniewskiej w serialu "Czterej pancerni i pies". Młodziutka Małgorzata miała zaledwie 16 lat, kiedy debiutowała w serialu, który odniósł ogromną popularność. Po latach aktorka mówiła, że ta rola była jej przekleństwem. 

- Teraz czuję sentyment do tej postaci, ale wtedy bywało strasznie - wyznała w jednym z wywiadów Niemirska.

Jak to się stało, że Niemirska trafiła do ekipy "Czterej pancerni i pies"?

- Miałam 16 lat, byłam jeszcze w szkole, kiedy producenci serialu wędrowali od szkoły do szkoły, szukając kandydatki do roli Lidki. A potem ta młodzieńcza przygoda zmieniła się w epopeję, trwała siedem lat. Jeździłam na plan zdjęciowy przez całe studia w PWST i jeszcze pierwszy rok grania w teatrze. Siedem lat młodości w tych samych butach, furażerce, mundurze – to się mogło znudzić. Do tego wyjazdy na poligony, wcale nie było łatwo. Nie miałam życia. - opowiadała aktorka dla "Rzeczpospolitej". Później przez lata musiała mierzyć się z wizerunkiem Lidki. 

Małgorzata Niemirska przez lata dostawała propozycje, które miały doczepiać jej łatkę seksbomby. W wywiadzie dla "Pani", aktorka żartowała:

Aż minęły czasy seksbomby i nie mogłam już grać dzierlatek, a na kobiety bardzo dojrzałe byłam za młoda. Zawsze zresztą tak było, że byłam za młoda albo za stara. Nigdy "akurat.

16 czerwca Małgorzata Niemirska kończy 75 lat. Warto bliżej przyjrzeć się aktorce, której historia życia jest niezwykle ciekawa. 

Kim jest Małgorzata Niemirska?

Małgorzata Niemirska, a właściwie Małgorzata Wiśniewska-Niemirska postanowiła, że będzie posługiwać się nazwiskiem panieńskim matki. Jako mała dziewczynka chciała zostać primabaleriną. Muzyka towarzyszyła jej od najmłodszych lat. Jej ojciec był skrzypkiem. Uczęszczała na lekcje gry na fortepianie.  

Zobacz także:

- Muzyka to pierwsze medium, które mnie pochłonęło, i to ją kocham najbardziej. Gdy przygotowuję nową rolę, dobieram dźwięki, które do niej pasują. Nasłuchuję i wczuwam się w postać. A potem tańczę, wyobrażając sobie moją bohaterkę - mówiła w wywiadzie dla "Pani".

Niemirska tancerką jednak nie została ku zadowoleniu ojca i poszła w ślady starszej o pięć lat siostry Ewy Wiśniewskiej. W 1969 roku ukończyła studia na warszawskiej PWST. 

Występowała na deskach warszawskich teatrów: Dramatycznym (1969–1982, a także obecnie) i Studio (od 1983 roku). Teatr był zawsze w jej życiu najważniejszy.

- Może dlatego, że nie trafiłam nigdy na filmową rolę, która zafascynowałaby mnie do końca, z którą bym się utożsamiała. Może to jeszcze przede mną, bo profesor Hanin mawiała: „Jesteś jak dobre czerwone wino – dojrzewasz z biegiem lat".

Przeczytaj również:

Małgorzata Niemirska i Marek Walczewski: poruszająca historia związku

Związek Małgorzaty Niemirskiej i Marka Walczewskiego to niesamowita historia, która mogłaby być gotowym scenariuszem na film. 

Małgorzata Niemirska jeszcze na studiach wyszła za mąż za aktora i reżysera Andrzeja Makowieckiego. W tym czasie podczas pracy na planie trzyodcinkowego telewizyjnego spektaklu "Desperaci" poznała Marka Walczewskiego. Wtedy uczucie pomiędzy nimi wybuchło. Walczewski po latach wspominał:

Przez dwa odcinki nie było nic między nami, a przy trzecim doszło do eksplozji uczuć, oświadczyłem się błyskawicznie i zostałem przyjęty.

- Tak było, pierwszy odcinek jakoś minął, potem drugi, a przy trzecim byliśmy już bardzo zakochani. To wszystko trwało ledwie trzy miesiące - styczeń, luty, marzec - mówiła aktorka. Problem w tym, że zarówno Niemirska jak i Walczewski byli w związkach małżeńskich. Co ciekawe Niemirska nie była świadoma, że Walczewski ma żonę.

Marek nie sprawiał wrażenia osoby zajętej. Wyjechał przecież z Krakowa, a w Warszawie prowadził tryb życia niewskazujący na to, że jest żonaty. Tego tematu nie było między nami - mówiła aktorka w rozmowie z Gazetą Wyborczą. 

Aktor i reżyser był związany z aktorką Anną Polony. W tamtych czasach wybuchł prawdziwy skandal i wiele osób z branży odwróciło się od pary.

- To było jak chichot Pana Boga (...) Myślę, że większym grzechem byłoby się nam rozstać, patrząc z perspektywy na to, czym byliśmy dla siebie. Nie można było postąpić inaczej. W marcu byliśmy już parą, w grudniu wzięliśmy ślub, a w międzyczasie przeszliśmy dwa rozwody. To było, jak mówią Francuzi, coup de foudre, uderzenie pioruna - mówiła aktorka w rozmowie z "GW."

O swoim ślubie nikomu nie powiedzieli poza świadkami, nawet rodzicom. Nie chcieli rozgłosu. Był rok 1974. 

Ślub wzięliśmy w 10 minut, między próbą a spektaklem, poza świadkami nikt o tym nie wiedział.

- Po ślubie przyszliśmy do domu moich rodziców, Marek uklęknął przed mamą z bukietem bzu, a mama mówi: "O Boże, chyba wzięliście ślub!", wspominała aktorka.

Sprawdź także:

Małgorzata Niemirska i Marek Walczewski nie doczekali się potomstwa

Byli szczęśliwi i zakochani. Do szczęścia brakowało im tylko potomstwa. Trudno im było się z tym pogodzić. Po latach aktorka wspominała:

- Był taki czas, że bardzo, bardzo chcieliśmy mieć dziecko. Przeżyłam szereg ciężkich zabiegów - ja jestem taką recydywą szpitalną - ale na nic to się nie zdało. Ktoś tam rodzi szesnaste dziecko z kolei, nie chcąc ich mieć, a ktoś nie ma ani jednego. Tak widocznie miało być.

Niemirska i Walczewski pogodzili się z losem. Mocno angażowali się w życie zawodowe. Czuli się szczęśliwi. - "Niektórzy mówią, że to okropne być z jednym człowiekiem i w domu, i w pracy, bo my przecież graliśmy w jednym teatrze, często w jednej sztuce. Ale nie czuliśmy przesytu" - podkreślała aktorka.

Niestety sielankę przerwała choroba Marka. Lekarze zdiagnozowali u aktora Alzheimera. Choroba postępowała i dała się odczuć w latach 90-tych. Aktor coraz częściej zapominał tekstu. Małgorzata Niemirska każdego dnia trwała u jego boku.

- Muszę powiedzieć, że jeżdżąc do niego przez te pięć lat, niemal codziennie się z nim żegnałam. To było straszne patrzeć, jak najukochańsza osoba traci rozum, jak z tym walczy, jak tego nie chce - żeby tak grać i nagle przestać? Tak się z tym męczył, że jak do innych pacjentów przychodzili ludzie w odwiedziny, to myślał, że to publiczność.

W końcu nadszedł taki moment, że choroba była tak zaawansowana, że Walczewski trafił do ośrodka. Zmarł w maju 2009 roku. Wkrótce aktorka pochowała ukochaną mamę

Zbyt wiele ciosów musiałam przyjąć, zbyt wiele tych nieszczęść było. Zapewne inaczej jest, kiedy człowiek ma dzieci, a ja mam poczucie, że zostałam sama - mówiła w "Pani".

To Cię może również zainteresować: