Błyszczyk w kulce

Błyszczyk w kulce, dziś nazywany raczej roll-on to, naszym zdaniem, kosmetyczny symbol „tamtych” czasów. Zwłaszcza, jeśli na przełomie lat 90 i 00 było się nastolatką. Tłuste, lepiące, pachnące owocami mazie, które sklejały usta i brudziły wszystko, co napotkały na swojej drodze, były nieodzownym elementem pierwszego makijażu. Kupowałyśmy je w kioskach, osiedlowych sklepach z kosmetykami i artykułami gospodarstwa domowego (nie przypominam sobie w okolicy żadnego Rossmanna ani Hebe), nierzadko były też dodawane jako gratis do poczytnych wtedy gazetek, takich jak Bravo Girl czy Popcorn.

Poziom wyżej znajdowały się błyszczyki w kulce z brokatem. Szczęśliwie miałam dostęp do kosmetyków Avonu, który to przodował w tego typu nowościach. Do dziś pamiętam borówkowy zapach wersji fioletowej.

Błyszczyki w kulce wciąż produkuje marka Golden Rose. Są owocowe, kolorowe i kosztują kilka złotych. Tak jak kiedyś.

Owocowe, ochronne pomadki do ust

Pozostając w temacie ust: kioskowe, białe jak wosk pomadki ochronne. Z masłem shea, olejem jojoba, woskiem pszczelim? A kogo to obchodzi, najważniejsze, że pachniały jak banan, zielone jabłuszko czy truskawka. 

          

Większe kieszonkowe mogło oznaczać zakup jednej z owocowych (albo różaną z perłowym połyskiem) propozycji od Nivea.

Zobacz także:

Puder Constance Carroll

A właściwie puder, cienie do powiek (zwłaszcza niebieskie i zielone trio), pomadki i lakiery do paznokci. Mam wrażenie, że marka ta miała wówczas niemalże monopol na obecność w kosmetyczkach Polek. Constance Carroll wciąż działa i ma się dobrze (delikatnie zmieniło się logo), na rynku dostępny jest nawet kultowy puder:

P.S. Pamiętacie te lakiery?

Kulki brązujące Avon

Brązujące kuleczki, czy też perełki, nosiły nazwę „Arabian Glow” i o ile ja nie używałam jeszcze wtedy tak kosztownych produktów do makijażu, miała je w kosmetyczce moja mama i większość jej koleżanek. Perełki w wersji brązującej, jak i rozświetlającej, wciąż dostępne są w ofercie Avon:

Perfumy Celebre

I znów Avon, ale umówmy się: razem z Oriflame to właśnie one tworzyły okno na makijażowy świat przełomu lat 90 i 00. A największą frajdą przy kartkowaniu katalogów było pocieranie pachnących stron - do dziś pamiętam zapach Celebre, Incandessence czy mojego ulubionego Extraordinary, którego niestety już nie ma w ofercie. Oczywiście w zestawie z dezodorantem w kulce i perfumetką do torebki. 

Perfumy z wykrzyknikiem

Perfumy z wykrzyknikiem, czyli oczywiście charakterystyczne Coty Exclamation, to jeden z pierwszych zapachów, kierowanych wyraźnie do silnych i być może nieco ekstrawaganckich kobiet. Wystarczy spojrzeć na reklamę:

Exclamation są wciąż dostępne i kosztują szalone 20 zł:

Podwójny korektor Oriflame

Oczywiście nie mogło tu zabraknąć Oriflame. Game-changer przy powoli rozwijającym się już trądziku młodzieńczym - podwójny korektor przypominający szminkę. Z jednej strony zielony, aby zniwelować zaczerwienienia skóry, z drugiej beżowy, aby znów zatuszować położoną wcześniej zieleń. A przynajmniej ja (i moje koleżanki) używałyśmy go w ten sposób. Korektor miał też funkcje pielęgnacyjne, bo zawartość olejku herbacianego działała antybakteryjne. Korektor wciąż można kupić.

        

 

Lakier do włosów z brokatem

Nieodłączny element zabawy sylwestrowej czy karnawałowej - lakier do włosów z brokatem. Nie wyobrażałam sobie bez niego odliczania do północy, podobnie jak nie wyobrażałam sobie zrezygnowania z papierowych serpentyn. Kupowany najczęściej w kiosku. Co ciekawe, brokat na włosach właśnie przeżywa swój renesans (pisałyśmy o tym TUTAJ).