Odkąd pamiętam, z zamiłowania i pasji jestem prezenterką, bo... uwielbiam prezenty. Nieskromnie dodam: zawsze uważałam, że jestem niedoścignioną mistrzynią w ich kreowaniu. Do czasu aż na walentynki dostałam... wiertarkę. Tego bym nie wymyśliła!

Zaskoczeniem absolutnym był też kiedyś listonosz: po publikacji wywiadu, w którym wyznałam, że poprawiam sobie humor ptasim mleczkiem, dostarczył mi do domu ogromną paczkę słodkości z przemiłym bilecikiem od pierwszej w Polsce fabryki czekolady :) Humor oczywiście poprawił się mi o tysiąc procent. Wagę oddałam koleżance.

Innym prezentem, którego nie zapomnę, była księga pamiątkowa na 15-lecie mojej pracy na scenie. Przygotowali ją w tajemnicy moi przyjaciele z kabaretów. Bardzo interesujące wpisy! Czego to ja się wtedy o sobie dowiedziałam! Dla przykładu zacytuję wpis kolegów z Ani Mru-Mru: „Jest taka, że mogłaby zostać naszą żoną. Tylko ten śmiech”. No właśnie!