Kasia Kowalska szczerze opowiada o tym, co działo się z jej córką

Ola Kowalska na początku marca trafiła do lekarza z powodu ostrego przeziębienia. Zdiagnozowano u niej zapalenie płuc i odesłano do domu. Wtedy jeszcze nic nie zapowiadało tragedii. Następnego dnia nie mogła oddychać. Karetka przetransportowała ją do szpitala. Tam zaczęła się dramatyczna walka o życie dziewczyny. Ola trafiła do izolatki, podejrzewano u niej zarażenie Covid-19.

Dostałam telefon, że Olę zabierają do innego specjalistycznego szpitala, że jej stan jest krytyczny, że to jest jej ostatnia szansa… Jestem na wiele rzeczy wytrzymała, ale w tamtej chwili zawalił mi się świat. Po prostu masakra. Masakra... Niewiele pamiętam z tamtego czasu. To było cierpienie, którego nikomu nie życzę. Niewyobrażalny stres.

Kasia Kowalska opowiada, jak po jednym telefonie od lekarza zawaliła się cały jej świat. Okazało się, że jej córka musi być intubowana. Wspomina, że mimo ogromnego wsparcia ze strony Ignacego, jej syna i brata Oli, niewyobrażalny stres sprawił, że pamięta wszystko jak przez mgłę.

Zaczęły się najdłuższe dni w moim życiu. Wypatrywanie cudu. Z tamtego czasu pamiętam tylko rozpacz, chodzenie po ścianach, wycie do poduszki, telefony do szpitala i słowa Ignacego: „Mamo, Olka sobie poradzi”.

 

Ola Kowalska wraca do zdrowia

Na szczęście leczenie przebiegło zgodnie z planem, choć nie było proste. Był to jednak dopiero początek długiej drogi. Ola Kowalska przez trzy tygodnie pozostawała w śpiączce. Po przebudzeniu była zagubiona. Musiała też poddać się intensywnej rehabilitacji.

Zaczęła uczyć się wszystkiego od początku - chodzenia, ściskania rąk. Cały czas była rehabilitowana. To było niewyobrażalne, przez co ona przeszła. (...) Ola ma wycięte z życia prawie półtora miesiąca. Niewiele pamięta. Gdy się obudziła, nie wiedziała, co się wydarzyło przez ten czas. Żeby był całkowity lockdown, że nie latały samoloty, wstrzymano ruch pociągów, że nie wolno było wychodzić z domów. (...).

 

Gwiazda korzystając ze swojej popularności, postanowiła wystosować apel. Chciała przestrzec swoich fanów przed tragedią, która spotkała jej córkę. Gdy Ola walczyła o życie w szpitalu, Kasia Kowalska nagrała film, na Instagram, w którym zrozpaczona prosi wszystkich o pozostanie w domu. Jak sama później przyznała, był to błąd. Zamiast wsparcia otrzymała złośliwe komentarze.

Niektórzy pisali, że moja córka przedawkowała. Nie będę tego komentować... Nie mogłam do niej polecieć, granice zamknięte. Czułam się bezsilna.

Na co cierpiała Ola Kowalska?

Okazało się, że nie był to Covid-19. Powodem niewyobrażalnego cierpienia Oli Kowalskiej stał się adenowirus. Jest to rodzaj patogenu, który podobnie jak koronawirus, atakuje drogi oddechowe. Zbliżone objawy stały się przyczyną pomyłki lekarzy. Córka Kasi Kowalskiej zniosła zakażenie wyjątkowo źle. Jak tłumaczył profesor ze szpitala, z którym rozmawiała gwiazda, tylko około jeden zarażony na milion przypadków ma tak ostre powikłania.

Zobacz także:

Kasia Kowalska szczerze o hejcie, który na nią spał

Dramat rodziny Kasi Kowalskiej nie skończył się, gdy Ola wyszła ze szpitala. Gdy okazało się, że dziewczyna jednak nie zaraziła się koronawirusem, na Kasie spadła kolejna fala hejtu. Oskarżano ją o wprowadzanie fanów w błąd i próbę zdobycia uwagi dzięki tragedii jej córki.

Mnie zarzucono, że jestem oszustką. Że skoro Ola nie miała koronawirusa, nie miałam prawa apelować do nikogo. Że się lansowałam. A może jednak trzeba walczyć z ludźmi, którzy nakręcają hejt? (...) Myślisz, że po takich wydarzeniach, jakie przeżyłam, chce mi się jeszcze dyskutować o zdrowiu mojej córki z hejterami, którzy wiedzą lepiej, co jej było i jak się dziś czuje? Moje córka zrobiła coś niewybaczalnego - nie miała COVID-19, wraca do zdrowia, a to skandal...

Nie wszyscy jednak odwrócili się od Kasi Kowalskiej. Wielu czujnych internautów słusznie zauważyło, że Kasia nigdy wprost nie powiedziała, że jej córka zaraziła się koronawirusem. W związku ze złośliwymi spekulacjami na ten temat gwiazda zdecydowała się podzielić swoimi przeżyciami z opinią publiczną.