Kiedy 11 lat temu urodziła córkę Olę, mówiono: „Dziecko będzie miało dziecko”. W tej kwestii niewiele się zmieniło. Drobna, szczupła, seksowna. Wygląda świetnie. Właśnie obchodzi 35. urodziny, w co trudno mi uwierzyć. Druga ciąża bardzo jej służy. Proste ciemne włosy, ostro zarysowane brwi, widać, że nadal dobrze czuje się w czerniach. „Mam dwie pary spodni ciążowych i chodzę w nich na okrągło. Żadnych sukienek, leżenia z książką, objadania się pysznościami. Moim drugim domem jest teraz market budowlany” – żartuje i zaczyna opowieść o gehennie związanej z budową domu. Kiedy się odwraca, okazuje się, że jej zapięta pod szyję czarna bluzka odsłania plecy i czarną koronkową bieliznę. „Nadal jesteśmy w totalnym szoku. Uważałam, że już nie będę mogła mieć dzieci. Do Marcina dopiero na drugim USG dotarło, że będzie ojcem. Ale nie będziemy rockandrollowymi  rodzicami” – deklaruje po chwili, popijając sok marchewkowy.


Gala: Jesteś trochę smutna. Huśtawka hormonalna?

Kasia Kowalska: Jestem trochę zmęczona. W przychodni, gdzie czekałam długo
na badanie, nie ustąpili mi miejsca, mimo że widać, że jestem w dziewiątym miesiącu. Takie czasy: normą jest nie widzieć, nie słyszeć. Zgadzam się z Woodym Allenem, który na pytanie, dlaczego jest wciąż taki melancholijny,  odpowiedział: „Jak mam być szczęśliwy, skoro wokół dzieje się tyle niedobrych
rzeczy?”. Dla mnie szklanka może być do połowy pełna, ale za to wypełniona trucizną. Mam taką naturę, że zawsze widzę ciemne strony. Od lat z tym walczę. Chodzę na psychoterapię. Nie umiem się do końca niczym cieszyć. To się nazywa „anhedonia”.

Gala: Nawet ciąża tego nie zmieniła?

K.K.: Ciąża to światełko w tunelu!

Gala: Dlaczego postanowiłaś mieć drugie dziecko?

K.K.: Bo się zakochałam! Jakieś 3 lata temu pomyślałam, że jedyne, co jest piękne w moim życiu, to bezwarunkowa miłość do córki. Długo byłam sama, miewałam przelotne znajomości i brakowało mi „tego czegoś”.

Zobacz także:

Gala: Bezwarunkowej miłości?

K.K.: Dokładnie. Chociaż przecież nasza miłość do dzieci i ich do nas bywa trudna. Ola także daje mi popalić.

Gala: Decyzja o dziecku to wypełnienie luki w twoim życiu? Braku miłości?

K.K.: Pewnie tak. To także efekt kompletnej zmiany w moim stylu życia. Przed ciążą przez wiele lat bardzo często chorowałam. Bolały mnie nerki, miałam zawroty głowy, byłam słaba. Często odwoływałam zajęcia, nie miałam siły wyjść z domu. To powodowało permanentną depresję. Podjęłam już decyzję, że wyemigruję z Polski. Chciałam zamieszkać u znajomej na Brooklynie. Było mi
wszystko jedno, co stanie się ze mną, z moją karierą muzyczną, z moim życiem.
Odwiedzałam różnych lekarzy. I nic. Dopiero w poznańskiej klinice odkryto, że jestem uczulona na większość produktów, które jadłam. Musiałam radykalnie zmienić dietę. Odstawiłam wszystko, nie mówiąc już o alkoholu i papierosach. Tu było ciężko.

Gala: Zrezygnowałaś ze wszystkiego, co nadaje smak życiu.

K.K.: Nawet nie wiesz, jak ohydny jest chleb kukurydziany i jak cierpi człowiek, który nie może rano napić się kawy z mlekiem. Po półtora roku wszystkie objawy ustąpiły. Jak ręką odjął. Czułam się jak nowo narodzona. Przeszłam życiowy „detoks”.

Gala: Nowa Kasia, nowe życie.

K.K.: Powiem szczerze: odbudowałam siebie. Zaczęłam mieć chęć do życia, spotkań z ludźmi. Zaczęłam nagrywać płytę. I któregoś dnia spotkałam kogoś, komu spojrzałam głęboko w oczy i...

Gala: I?

K.K.: Zapytałam go, ile ma lat, licząc, że odpowie: 25, i będę miała problem z głowy. A on powiedział, że 32. Wyszłam stamtąd na miękkich nogach. Powiedziałam sobie: „Oj, Kaśka! Będą problemy. Będą duże problemy”. To kolejny dowód na to, że wszystko się może zdarzyć. Mam 35 lat, czyli dokładnie
tyle, ile Fiat 126p. I to, co mnie spotkało, jest najlepszym prezentem, jaki sobie mogłam wymarzyć na te urodziny.

Gala: Czyli to był grom z jasnego nieba? Ale gdzie się to wszystko zaczęło?

K.K.: Nietrudno się domyślić: na próbie. Przyjechałam na przesłuchania do płyty. Pamiętam, że nie chciało mi się tam strasznie jechać. Dzień wcześniej dostałam próbne nagranie i mówię do producenta: „Rany,a co to za chłopak tak świetnie gra na perkusji? Kto to taki? Tylko mi nie mówcie, że do tego jeszcze dobrze wygląda”. Marcin jest muzykiem sesyjnym. Perkusistą. Od razu dementuję też plotki, że zaszłam w ciążę z moim kierownikiem budowy! Ale gdyby ktoś mi powiedział półtora roku temu, że będę z perkusistą, to kazałabym mu się leczyć.

GALA: A co jest złego w perkusistach!?

K.K.: Nic, ale poprzysięgłam sobie, że nie będę z nikim z branży. Miałam złe doświadczenia. Obiecałam sobie solennie, że nigdy więcej żadnych muzyków.

GALA: Co cię zachwyciło w Marcinie?

K.K.: Zawsze patrzę ludziom w oczy, tam jest wszystko. Zobaczyłam w jego oczach coś, co sprawiło, że się zabujałam jak nastolatka. Zakochanie to jeden z piękniejszych momentów w życiu. Mimo że wszystko w tobie krzyczy: „Będą kłopoty”, nie możesz nic zrobić.

GALA: Dlaczego zaraz uważasz, że będą kłopoty?

K.K.: Czułam, że je na pewno przyniosę Marcinowi.

GALA: Jaki on jest?

K.K.: To bardzo wrażliwy człowiek. Ma dobre serce, jest bardzo pracowity. Ale też trudny.

GALA: Artysta?

K.K.: Tak. W naszym domu to on jest artystą. Wolny duch. Wrażliwiec. Emocje są dla niego ważne. W muzyce i w życiu.

GALA: Co ty mu dałaś?

 

K.K.: Zmianę trybu życia. Poczucie, czym może być odpowiedzialność. Każde na swój sposób cieszymy się z tego, co się stało. 

GALA: Czuję, że wciąż się czegoś boisz.

K.K.: Jestem kobietą po przejściach i niejedno już widziałam. Dlatego modlę się, żeby Marcin odnalazł radość z bycia ojcem. Wiadomo, że na początku to nie jest łatwe. Wierzę, że odnajdzie w tym siłę. Czekam na ten moment, kiedy obudzi się w nim miłość do dziecka. Chciałabym, żeby to poczuł. Żeby się tym cieszył, żeby się tym dowartościował. Chciałabym, żeby mnie wspierał. Bo nie wszystko było takie łatwe. Miałam ciążę zagrożoną. Byliśmy przerażeni, gdy lekarz uświadomił nam, że możemy ją stracić. Ale to już minęło.

GALA: Czujesz, że unosisz się dwa centymetry nad ziemią?

K.K.: Trudno jest mi się unieść. Za bardzo przyciągają mnie ziemskie sprawy związane z budową domu. W pewnym momencie to całe przedsięwzięcie straciło dla mnie sens. Użeranie się z robotnikami, czekanie na pozwolenia.
Pod względem finansowym to studnia bez dna. Były momenty, że byłam
wykończona, pisałam pamiętnik...

GALA: Miał tytuł: „Jak przechodziłam gehennę budowlaną”?

K.K.: Nie, ale zapisywałam tam, co jeszcze mi zostało do załatwienia. Musiałam odreagować, bo było ciężko. Zresztą ktoś, kto remontuje lub buduje, wie, o czym mówię.

GALA: I nie przeżywasz żadnej „metafizyki ciąży”?

K.K.: Czuję, że jestem umęczona. Termin porodu się zbliża, a ja prawie skończyłam remont, nagrałam płytę. Jeżdżę samochodem, robię zakupy w Castoramie, sprzątam. Markety budowlane to mój prawdziwy dom.

GALA: Kobieta w ciąży powinna być rozpieszczana.

K.K.: Ja tego nie umiem. Ale jestem z siebie dumna, bo nie sądziłam, że mam w sobie taki power. Gdyby nie mój synek, pewnie rzuciłabym to wszystko: i budowę, i płytę, i uciekła gdzieś na koniec świata z butelką wina w bagażu
podręcznym. Ale podobno Roosevelt powiedział, że nie liczą się ci, którzy krytykują, nie liczą się ci, którzy twierdzą, że potrafi liby zrobić coś lepiej. Liczą się ci, którzy walczą.

GALA: Kasia „Fajterka”!?

K.K.: Absolutnie tak!

GALA: Co jest fundamentem waszego domu?

K.K.: Muzyka i miłość. Na niej się wszystkoopiera. One dwie nas scalają. Muzyka jest u nas „fundamentalna”, bo w piwnicy powstaje studio: wygłuszona sala, w której będziemy robić próby. Ona była zasypana ziemią, bo budynek jest sprzed 1930 roku. Nawet był moździerz. Przyjechali saperzy, policja i było wesoło. Ale przynajmniej mam teraz czysty teren. Wiem, że nie mieszkam na bombie. Wiesz, ja zawsze marzyłam o domu. Ale teraz ma on dla mnie całkiem inne znaczenie. Nie jest tylko dla mnie i Olki oraz moich kotów. On zaczął mieć inny sens. Już czekam na wprowadzenie się do sypialni, z której pewnie nie wyjdę przez dobrych kilka miesięcy. Ale będę mogła patrzeć na wiąz, który ma pewnie ze 100 lat. To mnie tak cieszy!

GALA: Jak Ola zareagowała na to, że będzie miała brata?

K.K.: Na początku bardzo źle, nie była szczęśliwa. Załamał się jej świat. Nie byłam na to przygotowana. Znajomy poradził mi, żebym pojawienie się brata przedstawiła Oli jako zmianę na lepsze, że będzie dla kogoś autorytetem, że będzie dla kogoś ważna, że ktoś ją będzie naśladował. I przyniosło to dobry
skutek. Oczy jej zabłysły na myśl, że ktoś będzie w nią zapatrzony. Zabraliśmy Olę na USG i tak bardzo się cieszyła. Teraz, gdy robię listę zakupów dla synka, Ola dorysowuje na niej serduszka dla brata.

Gala: Ola wybierze imię?

K.K.: Już wybrała, tylko ja nie bardzo na nie przystaję: Jaś.

Gala: Jan Kowalski?

K.K.: Przynajmniej nie musiałby formularzy na poczcie wypełniać! Żartuję. Nie zdecydowaliśmy jeszcze.

Gala: Jak twoi rodzice zareagowali na wiadomość o ciąży?

K.K.: Bardzo się ucieszyli. Mój tata kazał natychmiast po porodzie pieniążek pod piętkę włożyć, bo to ponoć przynosi szczęście.

Gala: Boisz się porodu?

K.K.: Bardzo. Byłam bardzo chora, jak Ola się rodziła. Teraz prowadzi mnie ten sam lekarz. Ostatnio mi powiedział: „Zarówno pani, jak i ja mieliśmy bardzo dużo szczęścia”. Minuty przesądziły o tym, że Ola żyje.

Gala: Miałaś teraz przeczucie, że jesteś w ciąży, zanim test to pokazał?

K.K.: Tak. Siedziałam w samochodzie pod moją słynną budową i myślałam sobie tak: „Albo jestem tak szaleńczo zakochana, albo dzieją się ze mną jakieś nieprawdopodobne rzeczy”. Mówiłam do siebie, hormony we mnie buzowały.  Zrobiłam test i natychmiast poleciałam po trzy następne.

Gala: Pierwsza myśl?

K.K.: Nie pamiętam. To była euforia. Niczego się nie bałam.

Gala: A kariera? Promocja płyty?

K.K.: Wszystko jest przesunięte. Nagrałam siedem płyt. Nic się nie stanie, jeśli się teraz skupię na czymś innym. Nie oczekuję, że świat dostosuje się do mnie. Wiem, że zapłacę pewną cenę za tę decyzję. Ale nie mam cienia wątpliwości, że dobrze robię. Zresztą już za to zapłaciłam, bo mi się zespół praktycznie rozpadł podczas ciąży.

Gala: Niczego nie żałujesz?

K.K.: Nawet najpiękniejszy koncert nie zastąpi mi tego, co czuję, gdy trzymam
w ramionach swoje dziecko. Ten zapach, duma, obezwładniająca miłość nie dają się porównać z niczym. Poza tym mam już swoje lata. Jeśli nie teraz, to kiedy?!

Gala: Urodziłaś Olę, gdy miałaś 24 lata. Nie zabrało ci to beztroski, szaleństwa?

 

K.K.: Ależ skąd! Dziecko niczego mi nie zabrało! Z dzieciństwem i tak pożegnałam się dużo, dużo wcześniej. Gdy chciałam pojechać do Jarocina, wiedziałam, że muszę na to sobie zarobić. Więc myłam z dziewczynami butelki po szamponach, pracowałam w mięsnym, byłam kelnerką. Chciałam szybko być niezależna.

Gala: Półtora miesiąca po urodzeniu Oli śpiewałaś już w Opolu.

K.K.: Teraz nawet gdybym chciała, nie miałabym na to siły. Jestem już o 11 lat starsza. Nie mam potrzeby udowadniania sobie niczego. Wszystko w swoim czasie.

Gala: Będziecie razem rodzić?

K.K.: Chciałabym, żeby Marcin był ze mną. Poprosiłam go ostatnio, żeby poczytał  na głos opis porodu, żeby się już oswajał z tym, co będzie. My, kobiety, oczekujemy wsparcia, zrozumienia, czułości od naszych partnerów. A oni jednak tego nie czują. Im bardzo trudno wejść w ten świat. To czasem
przerasta ich wyobraźnię.

Gala: Czujesz się z tym samotna?

K.K.: Nie oczekuję tak dużo. Nie chcę być też niemiecką pielęgniarką krzyczącą: „Raus! Bądź czuły!”.

Gala: Na co czekasz najbardziej?

K.K.: Na zapach dziecka. To mnie napędza. Ale trochę się boję nieprzespanych nocy.

Gala: Ekscytuje cię świadomość, że to będzie syn?

K.K.: Marcin od razu twierdził, że to będzie chłopak. Ja absolutnie się z tym nie zgadzałam. Jak to? Mam się pożegnać z sukieneczkami, laleczkami, kucykami?!

Gala: Śpiewasz mu? Czytasz? Rozmawiasz z nim?

K.K.: Biedny jest ten mój synek, bo mamunia słucha bardzo mocnej muzyki. Czy to jest normalne, żeby kobieta w ciąży słuchała „St. Anger” Metalliki lub Queens of the Stone Age? Obejrzałam już wszystkie części „Obcego”, a do kina chodzę na horrory. Ja po prostu potrzebuję silnych doznań. I on chyba też, bo jest bardzo ruchliwy.

Gala: Twoja definicja macierzyństwa?

K.K.: Odkrywanie w sobie wielkich obszarów ciepła, czułości i nieskalanej miłości.

Gala: Fajna mama to jaka mama?

K.K.: Taka, która poświęca swój czas dziecku, ale też poświęca go sobie. Taka, która sama ze sobą dobrze się czuje i przez to daje wsparcie i miłość dziecku.

Gala: Najważniejsza rzecz, którą chcesz synowi przekazać?

K.K.: Umiejętność okazywania uczuć. Myślę, że wielu z nas tego brakowało. To owocowało brakiem pewności siebie. Mnie Ola nauczyła mówić: „Kocham”. Dla mnie to był duży problem. Nie umiałam i nie umiem okazywać uczuć. W każdej relacji: z mężczyzną, z rodzicami, z przyjaciółmi. Ola mnie trochę otworzyła. Pamiętam, jak z kluchą w gardle wyszeptałam: „Ja też cię kocham”. Zdziwiło mnie, że to, co mnie tyle kosztuje, dla niej jest takie naturalne, takie proste...

Gala: Czujesz się piękna w ciąży?

K.K.: Akceptuję się bardziej niż przed ciążą. Patrzę na siebie w lustrze i podobam się sobie. Czuję się bardziej zmysłowa. Mam ochotę pokazywać brzuch. Zaczęłam nosić dekolty, bo tyle tu się zaczyna dziać, że żal chować!
Czuję się apetyczna. Jestem dumna, manifestuję to. Po prostu jestem!

Gala: Zdecydowałaś się na odważną sesję dla „Gali”. Dlaczego?

K.K.: Chcę mieć taką pamiątkę! Gdy powiedziałam to Marcinowi, krzyknął, że chyba zwariowałam, że takich rzeczy nie robi się w naszym kraju. A ja uznałam, że właśnie w naszym kraju należy być dumnym, że zostaje się mamą, że chce się mieć rodzinę, chce się być razem. Dosyć dyktatury singli! Trendy i cool jest być z kimś, walczyć o utrzymanie związku, a nie skakać z kwiatka na kwiatek. Uważam, że trzeba mieć odwagę to robić. I to pokazać!