GALA: Pańska cierpliwość została wynagrodzona. Nareszcie może się pan ożenić z ukochaną kobietą.

JACEK BORKOWSKI: Kiedyś musiało to nastąpić. Ostatnie lata były bardzo trudne. Przez długi czas nie mogłem dostać rozwodu. Byłem obmawiany i szkalowany. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dziś zamykam pewien rozdział swojego życia i zaczynam nowy. Żenię się ze wspaniałą, piękną kobietą, z którą mam dwoje dzieci, sześcioletniego Jacka i dwuletnią Magdę.

GALA:  Jak pana starsza córka, Karolina, przyjęła wiadomość o waszym ślubie?

JACEK BORKOWSKI:  Rozstanie rodziców nigdy nie jest dla dziecka łatwe, nawet jeśli dziecko jest dorosłe. Tak jak to miało miejsce w przypadku Karoliny. Musiało minąć trochę czasu, zanim uporała się z nową sytuacją. Przegadaliśmy na ten temat wiele godzin. Tłumaczyłem swojej córce, że z chwilą mojej wyprowadzki z domu nic między nami się nie zmieni. Karolina zawsze była i będzie dla mnie ważna. Rozstanie z jej matką było do przewidzenia. Więcej nas dzieliło, niż łączyło. Tkwiłem w tym związku 20 lat, bo chciałem, żeby nasza córka wychowywała się w pełnej rodzinie. Spędzaliśmy razem wakacje, święta. Była szczęśliwa. Kiedy się usamodzielniła, mogłem z czystym sumieniem odejść.

GALA:  Mam przez to rozumieć, że przez tyle lat żył pan w fikcyjnym związku?

JACEK BORKOWSKI:  Nie jestem żadnym męczennikiem. Gdybym chciał wcześniej odejść od rodziny, na pewno bym to zrobił. Z drugiej strony mówienie, że w moim związku było cały czas źle, byłoby kłamstwem. Zdarzały się też miłe chwile. Jest to pewnego rodzaju zależność, która łączy małżonków, i trzeba w tym znaleźć również pozytywy. Nie da się wyjaśnić tego w jednym zdaniu. Wiąże się z tym wiele emocji, różnego rodzaju ucieczek, walki z samym sobą. Jedno jest pewne: postępując w taki, a nie inny sposób, kierowałem się przede wszystkim odpowiedzialnością. Mam taką zasadę, że jak otwierają drzwi, to wchodzę, nie oglądając się za siebie.

GALA:  I nie ma pan sobie nic do zarzucenia?

Zobacz także:

JACEK BORKOWSKI:  Każdy z nas ma swój kodeks postępowania i zasady, jakimi się kieruje w życiu. Jeśli chodzi o mnie, popełniłem wiele błędów i mam tego pełną świadomość. Nigdy jednak nie wstydziłem się tego, co zrobiłem. Nie mam sobie nic do zarzucenia. W kwestii moralności również. A to, jak oceniają mnie inni, to ich sprawa...

GALA:  Od kiedy w pana życiu pojawiła się Magda, jest pan szczęśliwy?

JACEK BORKOWSKI:  Czy pani wie, że zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia?

GALA:  Kiedy to było?

JACEK BORKOWSKI:  Był listopad 2002 roku. Kręciłem we Wrocławiu serial dla TVP 2. Wygospodarowałem jeden dzień, żeby pojechać do Gdańska na nagranie programu. Była wtedy straszna pogoda. Padał deszcz ze śniegiem. Na domiar złego wlokłem się za tirem, którego nie mogłem wyprzedzić. W końcu zobaczyłem zjazd i napis „Toruń”. Pomyślałem, że pójdę coś zjeść, odpocznę i pojadę dalej. Zjechałem do Torunia. Zatrzymałem się niedaleko Starego Miasta. Na rogu była knajpka Sfinks. Wszedłem wprost na siedzącą nieopodal wejścia kobietę. Na jej widok oniemiałem z wrażenia. Patrzyliśmy na siebie chyba ze cztery minuty. W międzyczasie podali mi herbatę. Z wrażenia, zamiast do filiżanki, wysypałem cukier na stół. Po chwili wahania podszedłem do jej stolika, przedstawiłem się i zapytałem, czy jest sama.

GALA:  Tak po prostu?

JACEK BORKOWSKI:  To był impuls. Gdybym tego nie zrobił od razu, nie wiem, czy później bym się odważył. Wybranka mojego serca miała na imię Magdalena. Wyszliśmy z lokalu. Przez sześć godzin spacerowaliśmy po toruńskim rynku. Było zimno, ale w ogóle tego zimna nie czuliśmy. I tak się zaczęło...

GALA:  Jest pan odważny. Po tylu latach rzucił pan wszystko i zaczął życie od nowa?

JACEK BORKOWSKI:  Już po kilku minutach rozmowy wiedziałem, że chcę dzielić z tą osobą życie, mieć z nią dzieci. Zresztą, z tak piękną kobietą nawet grzech byłoby ich nie mieć.

GALA:  Piękna historia…

JACEK BORKOWSKI:  Człowiek od czasu do czasu powinien poddać się chwili. Nie można przez całe życie kierować się wyłącznie rozsądkiem. Wiele przez to tracimy. Gdyby nawet okazało się, że to był błąd, nie żałowałbym ani jednej sekundy spędzonej razem. To jest właśnie ta chemia. Dopada człowieka i koniec. Poznaliśmy się 27 listopada, a już 3 stycznia zamieszkaliśmy razem.

GALA:  Dobra decyzja?

JACEK BORKOWSKI:  Najlepsza ze wszystkich. Mówię to z pełną świadomością. To był ten „palec boży”, który mnie skierował do tej restauracji. Wszedłem i ona tam była. Co ciekawe, kiedy wychodziliśmy, podeszła do nas kobieta i poprosiła o autograf. Złożyłem swój podpis, po czym usłyszałem: „Od tej pani też poproszę”. Zdziwiliśmy się. Magda się wahała, ale na moją prośbę też się podpisała. Kobieta spojrzała na podpis i spytała: „A kim pani jest?”. Reakcja była natychmiastowa. Odpowiedziałem, że to moja żona.

GALA:  Czy czuje się pan spełniony jako mężczyzna?

JACEK BORKOWSKI:  Mam wspaniałą żonę, troje udanych dzieci. Czego chcieć więcej?

GALA:  Chyba niczego. Dom pan postawił, syna spłodził, drzewo zasadził…

 

JACEK BORKOWSKI:  Dom to tylko cegły. Ważne jest, co w tych cegłach. Można żyć na 20 metrach kwadratowych i być szczęśliwszym bardziej niż na 250. Prędzej czy później wszyscy to zrozumieją, tylko może być już za późno. Czasami trzeba o siebie zawalczyć.

GALA:  Pan zawalczył?

JACEK BORKOWSKI:  Gdyby nie pewne okoliczności, zrobiłbym to dużo wcześniej. Są jednak sprawy, które bezwzględnie należy zapiąć na ostatni guzik.

GALA:  Wiele wspólnie przeszliście. Prasa nie dawała panu i Magdzie spokoju.

JACEK BORKOWSKI:  Rzeczywiście, w pewnym momencie zrobiło się wokół nas dużo zamieszania. Tak jakbym był prekursorem rozwodów. Pisano o mnie i mojej partnerce różne bzdury. Prześcigano się w wymyślaniu historii na temat naszego związku. Kiedy odmawiałem wypowiedzi, i tak pisali, co chcieli. Na przykład to, że Magda jest w wieku mojej córki Karoliny. A tak naprawdę między nami jest tylko 13 lat różnicy. Znam związki, gdzie facet jest starszy od kobiety o 30 lat i jest dobrze. Należało podejść do tego z przymrużeniem oka. Z czasem zaczęliśmy z tego żartować.

GALA:  Czego się pan nauczył od Magdy?

JACEK BORKOWSKI:  Bardzo wiele. Przede wszystkim się wyciszyłem. Nabrałem dystansu do wielu spraw. Magda jest delikatna i wrażliwa, aż dziw, że tak dobrze sobie poradziła z tą całą nagonką. To silna osobowość. Poza tym, w przeciwieństwie do mnie, jest poukładana. Ktoś taki był mi potrzebny. Z zawodu jest informatykiem i jako umysł ścisły zawsze wszystko musi mieć na miejscu. W specjalnym segregatorze trzyma rachunki, dlatego nie trzeba niczego szukać.

GALA:  Jak się chowają państwa dzieci?

JACEK BORKOWSKI:  Fantastycznie! Jacek jest pierwszoklasistą. Lubi chodzić do szkoły. Jest szczęśliwy, że ma plecak i kredki. Że się spotka z kolegami. A Madzia jest jeszcze malutka. Jacek to przylepa. Magda z kolei ma charakterek. Lubi postawić na swoim. Leją się strasznie. Ale gdy przychodzi co do czego, jedno staje w obronie drugiego. Kiedy byliśmy na placu zabaw, w pewnym momencie do Magdy podszedł jakiś chłopiec. Zobaczył to Jacek, a kawał z niego chłopa, i mówi: „Odejdź od niej, bo to moja siostra”.

GALA:  Rozpierała pana duma?

JACEK BORKOWSKI:  Jak każdego ojca. Cieszę się, że mam syna. Dla mężczyzny to ważne.

GALA:  Jak sprawdza się pan w roli ojca?

JACEK BORKOWSKI:  Jedno dziecko mam już odchowane i mogłoby się wydawać, że teraz będzie łatwiej. Wcale tak nie jest. Dzieci rosną, dojrzewają. Po drodze można popełnić wiele błędów. Jako ojciec muszę stać na straży i pilnować, by nic złego nie stało się mojej rodzinie. Jestem dopiero na początku drogi.

GALA:  Przy małych dzieciach trzeba się nagimnastykować?

JACEK BORKOWSKI:  To prawda. Madzia potrafi się obudzić o trzeciej nad ranem i po spaniu. Podobnie jest z Jackiem. Robi nam pobudkę o świcie i nie ma zmiłuj.

GALA:  Słyszałam, że Karolina ma dobry kontakt z młodszym rodzeństwem?

JACEK BORKOWSKI:  Bardzo dobry! Często do nas przyjeżdża i zajmuje się maluchami.

GALA:  Jak pan chce wychować swoje dzieci?

JACEK BORKOWSKI:  Chcę im przekazać podstawowe wartości: tolerancję, miłość i szacunek do innych. Chciałbym również, żeby między nami były dobre relacje. Żeby dzieci nie bały się do mnie przyjść i powiedzieć, co je trapi. Nie wyobrażam sobie, żeby miały przede mną jakiekolwiek tajemnice. Prawda nade wszystko, obojętnie, jaka by była.

GALA:  Nie zawsze łatwo jest wyjawić rodzicom prawdę...

JACEK BORKOWSKI:  Zgadza się. Są tematy, o których trudno się mówi. Tym bardziej należy o tym rozmawiać. Jeśli dziecko spotyka się w domu ze zrozumieniem, łatwiej mu rozwiązywać problemy. Tak było z Karoliną. Nigdy nie robiłem z niczego tematów tabu. Rozmawialiśmy o wszystkim. Zadawała mi pytania, a ja w miarę możliwości na nie odpowiadałem. Dlatego w rozmowie ze mną nie czuła zażenowania ani wstydu. Do dziś dzwoni do mnie ze wszystkimi sprawami. Nawet tymi najbardziej osobistymi.

GALA:  Karolina słucha ojca?

JACEK BORKOWSKI:  Kiedy była młodsza, dużo bardziej liczyła się z moim zdaniem. W tej chwili trudno tego wymagać od 27-letniej kobiety. Dzisiaj jesteśmy bardziej partnerami do rozmów. Zresztą, Karolina jest dorosła i wie, co robi. Nauka nie poszła w las. Powiem więcej. Uczeń przegonił mistrza. Moja córka jest świetnie zorganizowana, operatywna i dużo bardziej pragmatyczna i przewidywalna ode mnie. Teraz to ja uczę się od niej.

GALA:  Między wami były takie dobre relacje?

JACEK BORKOWSKI:  Uczyłem Karolinę wszystkiego. Począwszy od czytania, przez układanie włosów, wreszcie po robienie makijażu. Kiedy miała 5 lat, dostała ode mnie zabawowy zestaw kosmetyków. Później trzeba było wytłumaczyć córce, jak ma się zachować w danej sytuacji, przestrzegałem przed niebezpieczeństwami. Mówiłem, co jest dobre, a co złe. Generalnie byłem dość liberalnym ojcem. Nie wtrącałem się, nie narzucałem swojej woli. Ale pilnowałem. Musiałem wiedzieć, gdzie jest, z kim, dla bezpieczeństwa. Myślę, że dzięki temu udało się nam utrzymać właściwy dystans.

GALA:  Często bywa jednak tak, że chcąc być dobrymi rodzicami, stajemy się kumplami dzieci. A one to wykorzystują.

JACEK BORKOWSKI:  Ta granica rzeczywiście jest bardzo cienka. Dlatego trzeba od razu ustalić, co dziecku wolno, a czego nie. Nie można dopuścić do tego, by dzieci nas lekceważyły.

GALA:  Teoria teorią, a jak jest w praktyce?

 

JACEK BORKOWSKI:  Należę do ojców, którzy kochają swoje dzieci ślepą miłością. Bywam w niektórych sytuacjach nieobiektywny. Dopiero po chwili łapię się na tym, że jestem za bardzo pobłażliwy. A powinienem budować swój autorytet. Mam nadzieję, że podobnie jak w przypadku Karoliny uda mi się wychować Jacka i Magdę na porządnych ludzi