GALA: Ostatnią płytę nagrała Pani 15 lat temu. Skąd takie długie milczenie? Wena Panią opuściła?

Izabela Trojanowska: Startując z „Klanem”, myślałam, że to będzie krótka przygoda. Nie wiedziałam, w co się bawię. Okazało się, że serial tak się spodobał, że podpisywaliśmy co pół roku kontrakty. I tak zleciało 14 lat! Wyjeżdżając z Berlina do pierwszych odcinków „Klanu”, zostawiając małe dziecko, myślałam, że to tylko na chwilę. Zaczęły się jazdy między Berlinem, gdzie został mój mąż z Roxannką, a Warszawą, gdzie pracowałam. Nie myśli się wtedy o płycie.

GALA: Roxanno, pamiętasz ten moment, kiedy mama się pakuje i mówi: „To ja jadę do pracy do Warszawy”?

Roxanna Trojanowska: Tego nie pamiętam, bo jeszcze wtedy byłam za mała... Ale jest jedno takie zdjęcie, gdzie na lotnisku witam mamę. Kiedy dziś na nie patrzę, przypominam sobie, co wtedy czułam: moje wielkie szczęście.

Iza: Parę lat później Roxanna mi powiedziała tak: „Nie chciałabym, żebyś kiedyś mnie zatrzymywała. Jak ja już sobie pójdę z domu, to chcę, żebyś ty miała swoje życie. Ty, mamo, swoje rób”. Pamiętasz to?

Roxanna: Niezupełnie.

GALA: I Roxanna wyszła z domu i studiuje w Wiedniu, a Pani „robi swoje” – czyli nagrywa płytę. Ale jednego nie rozumiem. Dlaczego zdecydowała się Pani mieć dom w Berlinie?

Zobacz także:

Iza: Ja od czegoś tutaj uciekłam. Od bylejakości, od marazmu... Lata 80. były politycznie fatalne. Płyta, którą nagrałam z Tadeuszem Nalepą w 1982 roku, została od razu „zaaresztowana”. Odłożona na półkę na 11 lat. Poza tym chciałam lepszego życia dla mojej córki. Żeby od małego nauczyła się porządnego życia. Tu wszystko było takie małe, skundlone.

GALA: Roxanno, Ty też trochę przed mamą uciekłaś za granicę?

Roxanna: Trochę tak. W Londynie byłam przez rok, ale tam nie byłam samodzielna, to był internat katolicki.

Iza: Bez pozwolenia nie mogła wyjść nawet do parku okalającego szkołę.

GALA: Ile tam wytrzymałaś?

Roxanna: Rok. Byłam taka szczęśliwa, gdy wróciłam do Berlina! Zdałam sobie sprawę, jak strasznie ważna jest dla mnie wolność. Nienawidzę kontroli. Tam jadłam ciągle batony z masłem orzechowym i byłam nieszczęśliwa.

Iza: Pamiętam, jak przyjechałam do tego internatu i urządziłam córce urodziny po polsku. Goście zajadali się naszym tortem z wiśniami, na jogurcie, dietetycznie. Wszystkie koleżanki pozazdrościły Roxy polskiej kuchni.

GALA: Roxanno, czujesz się Polką czy Niemką?

Roxanna: Mam polski i niemiecki paszport, więc czuję się też Polką.

Iza: Czasem córka przysyła mi nagle jakieś zdjęcia z polską flagą piłkarską, podpisane: „Jestem dumna, że jestem Polką”.

GALA: Co studiujesz w Wiedniu?

Roxanna: Antropologię kultury i socjologię. Uczę się o migracji, o globalizacji. W tym semestrze najciekawsza była dla mnie metodologia.

GALA: Wielki nacisk kładzie Pani na wykształcenie córki. To się potem przyda w show-biznesie?

Roxanna: Ja nie chcę wylądować w show-biznesie!

Iza: Roxanna ma zdolności językowe. Ja pani powiem, że kiedyś mi oznajmiła, że jej ulubionym językiem jest łacina. Nie uwierzyłam, dopóki nie wręczyła mi karteczek i nie kazała się przepytywać. Z niemieckiego na angielski, z angielskiego na łacinę...

Roxanna: W tym roku jadę do Hiszpanii. Chciałabym tam popracować, żeby się nauczyć jeszcze języka hiszpańskiego.

GALA: Uważaj na Hiszpanów!

Roxanna: OK, ale jakoś z chłopakami jest u mnie ciężko. Za duże mam oczekiwania i wydaje mi się, że nikt ich nie spełni. Na razie nie zamierzam mieć chłopaka.

GALA: A Pani jest gotowa na to, że córka musi się usamodzielnić?

Iza: Dzisiaj już tak, ale... Ile miałaś lat Roxannko, jak z koleżanką i jej mamą poleciałaś do Ameryki?

Roxanna: 15 lat.

Iza: Rozumie pani? Ja tupałam nogą i krzyczałam, że nie. Roxanna mnie wtedy rozbroiła. Powiedziała: „Mamo, twój strach o mnie jest paraliżujący. Daj mi żyć, przecież będzie mama Niny”.

GALA: Roxanno, mama bywa smutna?

Roxanna: Mama, nawet kiedy jest smutna, to tego nie widać. Zawsze się wtedy szykuje, gdzieś ucieka. Najczęściej w pracę. Trzeba ją wtedy objąć. Albo jakoś się uśmiechnąć. Albo porozmawiać.

GALA: Córka jest Pani przyjaciółką?

Iza: Tak, najlepszą. Chociaż często musi nam wystarczyć kontakt przez Skype...

GALA: Wracając do Pani twórczości. Dla wielu Pani piosenki są wciąż kultowe. Wraca moda na lata 80., słucha się „Trojanowskiej”. Ale jest w Pani biografii pewien dysonans, coś, czego nie rozumiem. Z jednej strony nagrywa pani z Nalepą płytę, która ląduje „na półce”, a z drugiej gra Pani w serialu „O7 zgłoś się”.

 

Iza: Nie widzę nic złego w serialu „07 zgłoś się”. Zagrałam tam żonę Borewicza, która zostawiła go dla szejka arabskiego. Choć były też i sytuacje „anty-Jaruzelskie”, np. podczas wręczenia mi na premierze w teatrze Syrena Gwoździa Popularności „Kuriera Polskiego”. To, co wtedy powiedziałam, spowodowało, że pracownicy z ambasady radzieckiej wstali i równo gęsiego wyszli. To już był stan wojenny, a ja podziękowałam, mówiąc, że mijający rok był rokiem wielkich nadziei wszystkich Polaków. Była cisza jak makiem zasiał. W pewnym momencie wstał pan Lucjan Kydryński, klaszcząc, za nim wstała jego żona i powoli wszyscy wstali. Dostałam owacje na stojąco... Pracownicy ambasady, jak wspomniałam, wyszli, a mnie powiedziano, że to była moja ostatnia fanaberia. Bo wcześniej miałam różne propozycje ze strony partii, których nie przyjęłam...

GALA: „Pieśń o cegle” i „Na bohaterów popyt minął”– sprawiły, że władze dostały szału.

Iza: Buntowałam się, bo miałam to szczęście, że jeździłam po świecie i widziałam, jak kolorowo można żyć. Wracałam do kraju, do wspaniałych ludzi, którzy mieli do wyboru ocet albo mleko odtłuszczone. Denerwowało mnie, że można śpiewać tylko o miłości i głupotach a nie o tym, co nas bolało.

GALA: Ale Pani zachowania nie były jednoznacznie odbierane.

Iza: Wtedy „Solidarność”, do której należałam, nawoływała do strajków, do bojkotu. Ja myślałam, że zrobię więcej, kiedy zaśpiewam „Cegłę”, kiedy telewizję okupuje już wojsko. Myślałam – najwyżej mnie aresztują. Okazało się, że „Solidarność” odczytała to odwrotnie...

GALA: Roxanno, widzisz, gdyby nie niespokojny duch mamy, nie studiowałabyś teraz w Wiedniu...

Roxanna: Słucham tego i trochę mamie zazdroszczę ciekawego życia...

GALA: W piosence tytułowej „Życia zawsze mało”, śpiewa Pani, że chociaż życie ma gorzki smak, to i tak za nim tęsknimy i go chcemy.

Iza: To wbrew pozorom optymistyczna piosenka. Mówi o tym, że życie jest wielkim darem od Boga, którym zdecydowanie warto się cieszyć, choć czasami bywa trudne.

GALA: Ta płyta odzwierciedla też trudną sytuację, która się pojawiła po rozstaniu z mężem? To też był wstrząs...

Iza: Wstrząs, ale jak się okazało nie koniec świata.

GALA: Co było błędem, który spowodował, że Pani małżeństwo po tylu latach się rozpadło?

Iza: Z perspektywy czasu myślę, że mój wyjazd przyczynił się do tego w dużym stopniu…

GALA: Kto Pani pomógł się podźwignąć?

Iza: Miałam wielkie oparcie w rodzinie. Mama jest taką opoką spajającą nas wszystkich. Mam też dwóch wspaniałych braci i oddanych mi przyjaciół.

GALA: Co Ty, Roxanno, sobie myślałaś, obserwując rozstanie rodziców?

Roxanna: Czułam, że utrzymują ten związek ze względu na mnie. Poczułam, że uczucia to jest trudna i skomplikowana sprawa. Nigdy nie miałam czegoś takiego, jak to bywa u koleżanek – niektóre po rozwodach rodziców wpadają w depresję, obwiniają się, że rodzice ich nie kochają... Ja wiem, że mama mnie kocha, tata mnie kocha i jest w porządku. A to, że się nie rozumieją...

Iza: Pamiętasz, co mi powiedziałaś, jak cię zapytałam, jak się z tym czujesz, że już nie jestem z tatą? Że u ciebie w klasie to chyba wszyscy rodzice są rozwiedzeni, a czyjś tata czy mama to nawet jest w więzieniu, więc żebym się nie martwiła, bo nie jesteśmy jakimś wyjątkiem.

GALA: Czy twórczość może być pocieszeniem?

Iza: Ależ oczywiście! Miałam moment depresji, ale przeszłam nad tym szczęśliwie, głównie dzięki rodzinie, ale też mojemu zawodowi. Bo jak się gdzieś tam spajam z jakąś postacią, wchodzę w nią, staję się nią poniekąd, to odchodzę od swoich problemów. Trzeba znaleźć w sobie trochę powietrza, siły, dystansu do samej siebie, ale to samo nie przychodzi. Trzeba mieć pomoc. Ja mam rodzinę, świetną córkę.

GALA: Fantastyczna jest relacja między Wami. Zazdroszczę, bo to rzadko się zdarza. Świetne jest to, że nie wstydzicie się swoich słabości. Nie oceniacie się, lecz wspieracie.

Roxanna: Jest ogromna szczerość między nami.

GALA: Boisz się czegoś w życiu, Roxanno?

Roxanna: Niczego. Mam kochających mnie rodziców. Wiem, że rodzice mi we wszystkim zawsze pomogą. Wiem, że nigdy nie będę sama.

GALA: A Pani po tych doświadczeniach jeszcze się czegoś boi?

Iza: Myślę, że nie. Ja jestem Bykiem zodiakalnym i lubię brać życie za rogi. Ale już nie ślepo, tylko mądrze. Można powiedzieć, że jestem kobietą po przejściach. Wiem też, że nie jestem odosobniona w moim doświadczeniu. Większość kobiet jest w podobnej sytuacji i jakoś sobie radzimy. Jesteśmy silne, silniejsze od mężczyzn. Od problemów potrafimy się tak pięknie i wysoko odbić, jak od trampoliny.

Roxanna: A nawet wyżej!