Hanna Suchocka: "Moje życie potoczyło się inaczej niż planowałam" [WYWIAD]
Pierwsza w historii Polski kobieta, która została premierem. Była minister sprawiedliwości i ambasador w Watykanie. Mądra, silna, niezależna, energiczna. Hanna Suchocka nie wyobraża sobie, że mogłaby przejść na emeryturę.

Pochodzi Pani z domu silnych kobiet. To mama i babcia ukształtowały Pani wrażliwość?
Hanna Suchocka: Może to zabrzmi patetycznie, ale właściwie wszystko wyniosłam z domu. Dla mnie dom był najlepszą bazą – rodzice dbali o edukację moją i siostry, ale nigdy nie poddawali nas rygorowi. To był tak zwany kontrolowany luz. Kiedy wychodziłam gdzieś z koleżankami, nie musiałam prosić o specjalną zgodę, chociaż wiedziałam, że powinnam powiedzieć, dokąd idę. Jednocześnie sama wiedziałam, że muszę odrobić lekcje, nauczyć się na kolejny dzień.
Mama i babcia pracowały?
H. S.: Oczywiście. Moja babcia, Anna Suchocka, z domu Czekanowska, była posłanką na Sejm Dzielnicowy w Poznaniu, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, oraz pierwszą kobietą, która uzyskała mandat radnej w radzie miejskiej Pleszewa. Ciocia z kolei, jako jedna z pierwszych kobiet w Polsce skończyła farmację. Mama też była farmaceutką. Poza tym prowadziła dom i jeszcze znajdowała czas, by interesować się kulturą. To były niezwykłe kobiety.
Podobnie jak Pani. Przeszła Pani do historii Polski jako pierwsza kobieta na stanowisku premiera.
H. S.: Nie planowałam tego. Wszystko wydarzyło się nagle i znienacka. O tym, że będę premierem, dowiedziałam się przez telefon, będąc w Londynie. Bronisław Geremek szukał mnie wtedy przez znajomych. Miałam wiele obaw.
Mówiono o Pani „druga Margaret Thatcher”.
H. S.: A ja odpowiadałam, że jestem pierwszą Suchocką. Ale nie ukrywam, że byłam w dużej mierze pod wpływem Margaret Thatcher i jej polityki.
W 2001 roku została Pani ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej. Wyjeżdżała Pani z myślą, że będzie to wielka przygoda czy szansa na wyrwanie się z kraju?
H. S.: Nigdy nie chciałam opuścić Polski. Nawet w najcięższych politycznie czasach nie wyobrażałam sobie, że mogłabym stąd wyjechać. Przyjęłam propozycję pełnienia funkcji ambasadora, ale wiedziałam, że nie zamykam sobie drzwi – że w każdej chwili mogę przyjechać do siebie do Poznania.
Nie bała się Pani?
H. S.: Do Rzymu leciałam w listopadzie, a to najbardziej depresyjny miesiąc w naszej strefie klimatycznej. Podczas podróży towarzyszyły mi mieszane uczucia.
Myślała Pani: „Nie dam rady”?
H. S.: Wcześniej nie planowałam misji dyplomatycznej, więc to była zupełna nowość. Zastanawiałam się, czy poradzę sobie z takimi obowiązkami. Myślę, że pewnie nie odnalazłabym się tak dobrze w tej roli, gdybym trafiła do innego kraju, bardziej hermetycznego wobec obcokrajowców niż Włochy.
Włosi słyną z otwartości, ciepła. Szybko znalazła Pani przyjaciół?
H. S.: To prawda, są spontaniczni, otwarci. Chętnie podejmują rozmowę na ulicy, nawet z nieznajomymi. Zawsze mają jakąś ciekawą anegdotę. Oczywiście trudno powiedzieć, na ile jest to głębokie, ale przyznam, że dzięki temu podczas każdego pobytu we Włoszech czuję się jak u siebie.
Jak Pani organizowała sobie życie we Włoszech?
H. S.: W rezydencji ambasadora, w której miałam zamieszkać, byłam wcześniej tylko raz. Z tej wizyty pozostały mi w pamięci same smutne wrażenia. Duża kamienica usytuowana była w wąskiej i ciemnej uliczce.
Czyli kobieta ambasador ma gorzej?
H. S.: Ma trudniejszą rolę, bo na jej barkach spoczywa nie tylko obowiązek dyplomatyczny, ale też organizowanie codzienności. Mężczyźnie pomaga w tym żona.
Podporządkowanie się konwenansom było trudne?
H. S.: Wcześniej też funkcjonowałam w środowisku, gdzie obowiązywały zasady etykiety. Najbardziej, ze względu na protokół, utkwiła mi w pamięci nie ta u Jana Pawła II, ale u królowej Elżbiety. Pamiętam, że opracowywałam każdy szczegół, z szefem protokołu ćwiczyłam nawet to, jak mam się ukłonić.
Wielki sukces, który Pani osiągnęła, sprawia, że jest Pani zadowolona ze swojego życia?
H. S.: Mam wrażenie, że potoczyło się ono inaczej, niżbym to zaplanowała. Nigdy nie zakładałam, że wejdę do polityki. Zresztą to nie było łatwe, bo ja jednak dojrzewałam w zupełnie innym systemie politycznym, z którym się nie godziłam. Wszystko się odmieniło, gdy w 1982 roku jako posłanka zagłosowałam w Sejmie przeciwko ustawie delegalizującej Solidarność. To zamykało moją publiczną działalność, ale – czego wtedy nie mogłam wiedzieć – było otwarciem przyszłej działalności politycznej.
Chce Pani powiedzieć, że Pani życiem rządzi przypadek?
H. S.: Ktoś może powiedzieć przypadek, ktoś inny – Opatrzność...
Albo szczęście.
H. S.: Ja, jako osoba wierząca, uważam, że to Opatrzność.
Czuje się Pani spełniona?
H. S.: Nie chcę, by zabrzmiało to jak kokieteria, ale powiedziałabym, że chyba nie do końca.
Rano budzi się Pani z uśmiechem i myślą: „Co przede mną?”?
H. S.: Raczej: „Ile jeszcze mam do zrobienia!”. Wciąż mam mnóstwo obowiązków. Spotkania ze studentami, czytelnikami, działalność społeczna. Ciągle zastanawiam się, jak to pogodzić.
Co Panią uspokaja i pozwala zwolnić?
H. S.: Książki oraz muzyka. One są ze mną od zawsze. Kiedy mam chwilę dla siebie, włączam kindle’a i czytam. Dzięki temu nie muszę dźwigać grubych powieści!
Rozmawiał Damian Gajda
Cały wywiad przeczytacie w magazynie "Dobre Rady"

1 z 4

Hanna Suchocka
2 z 4

Hanna Suchocka
3 z 4

Hanna Suchocka
4 z 4

Hanna Suchocka
Polecane
„Pojechałam w góry na kilka dni, by uciec od zgiełku. Przez właściciela pensjonatu zostałam dłużej, niż planowałam”
„Planowałam karierę prawniczki, a nie niańczenie dzieci. Mój facet zrobił coś gorszego, niż wpakowanie mnie w pampersy”
„Planowaliśmy romantyczny urlop, ale na lotnisku dowiedziałam się prawdy o mężu. To zmieniło moje życie”
„Miłość w Zakopanem zasmakowała mi bardziej niż safari w Afryce. 1 wyjazd w Tatry wywrócił moje życie do góry nogami”
„Procesja w Boże Ciało odmieniła moje życie. Przekonałam się, że na starość uczucia stają się bardziej intensywne”
„Odziedziczyłem po dziadku stary zegar. Okazało się, że ten antyk miał większy wpływ na moje życie niż przypuszczałem”
„Zawalczyłam o siebie i stałam się inspiracją dla wielu kobiet. Los przypadkiem naprawił moje życie”
„Moja teściowa szperała mi w lodówce i krytykowała za zbyt drogie masło. Planowałam zemstę, ale najadłam się wstydu”
„Spędziłam godzinę, uwięziona w windzie z sąsiadem z 8. piętra. To, co się stało potem, zupełnie odmieniło moje życie”
„Wspólne składanie PIT-ów przeniosło się z urzędu do hotelu. Skomplikowałam sobie życie bardziej niż robią podatki”
„Wakacje w Porto przerwał niespodziewany SMS. Po tym, co zobaczyłem, moje życie zmieniło się o 180 stopni”
„Pilates zniszczył moje małżeństwo. Żona wolała wygibasy na macie, niż wieczory ze mną. Może to moja wina?”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Co zabrać na wakacje z dzieckiem?
Współpraca reklamowa
Chmiel – zielony bohater urody, zdrowia i smaku
Współpraca reklamowa
Wakacje nad morzem w Grano Hotel Solmarina – relaks, natura i słońce!
Współpraca reklamowa
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa