Hanna Lis nie przebiera w słowach

Podczas Marszu Niepodległości 11 listopada doszło do podpalenia mieszkania na alei 3 Maja. Jak podają media, grupka uczestników marszu celowała racami i petardami w mieszkanie, na balkonie którego powiewa tęczowa flaga i baner Strajku Kobiet. Podpalono mieszkanie znajdujące się piętro niżej.

Dziennikarka Hanna Lis, która mieszka na trasie marszu w mocnych słowach zareagowała na te wydarzenia, odnosząc się do tego, co właśnie dzieje się na jej oczach.

No, jest coraz lepiej, słuchajcie. Właśnie ci cholerni patrioci przechodząc z racami jak zwykle obok mojego domu, podpalili jedno z mieszkań. Do pierdla z nimi wszystkimi! Zdelegalizować ten cholerny marsz nienawiści. Cztery zastępy straży pożarnej pod moim domem, a ci idioci dalej napieprzają racami - relacjonowała pełna emocji na swoim Instagramie.

Przeczytaj także: Hanna Lis: „Prawie pożegnałam się z życiem w pierwszej ciąży. Zaryzykowałam, że urodzę - ale to był mój wybór”

"Nie widzę tutaj, słuchajcie, kordonów policji albo stu policyjnych suk, które broniły domu prezesa Jarosława Kaczyńskiego przed kobietami. Dziwna sprawa, prawda? Ale płoną mieszkania w centrum Warszawy, spoko. Dalej odpalają race, tak jakby się nic nie stało. To co od lat dzieje się na marszach nienawiści, bo to nie jest żadne świętowanie polskiej niepodległości, to są regularne wojenne marsze, które rokrocznie przetaczają się ulicami Warszawy" - dodała dziennikarka.

To powinno zostać w końcu zdelegalizowane, zanim ktoś na tej wojnie zginie. Miał szczęście właściciel mieszkania, które spłonęło tutaj na Powiślu, że nie było go akurat w domu. A co gdyby był?

Hanna Lis w swojej wypowiedzi zwraca uwagę, że sytuacja jaka miała miejsce na ulicach Warszawy mogła mieć naprawdę poważne konsekwencje: "Mogli zabić dziecko śpiące pod oknem pokoju, który podpalili. Mogli wysadzić w powietrze całą kamienicę, bo tu gaz w każdym mieszkaniu."

Mój Pradziadek Marian Stampf’l walczył o Niepodległość podczas I wojny światowej. Padł ofiarą zbrodni katyńskiej we wrześniu 1939 roku. Moja Prababcia Marianna Stampf’l zginęła wywieziona do Kazachstanu. Nie wycierajcie sobie twarzy Bohaterami, gdy jedyne co potraficie zrobić, to podpalać domy. I Polskę. Wstyd i wieczna hańba wam - kończy swoją wypowiedź oburzona dziennikarka.

Zobacz również: Hanna Lis nie pożegnała się z umierającą mamą. Ostro komentuje Przemysława Czarnka: „Jesteś z PiS – wszystko wolno”

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Ojcowie naszej Niepodległości przewracają się w grobach. To co dziś przeszło ulicami Warszawy, to nie żaden „Marsz Niepodleglosci”, a w najbardziej krystalicznej i brutalnej postaci, marsz nienawiści. Tak jest od lat. Wojenny pochód uzbrojonych w race i materiały wybuchowe łysych karków i neonazioli z wytatuowanymi na łydkach symbolami Polski Walczącej (choć większość z nich ma kłopot z odpowiedzią na pytanie o to kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie) maszeruje tu rokrocznie. Dziś mogli kogoś zabić. I nie byłby to „wypadek”, bo celowali w mieszkanie, na którego balkonie wisiał baner @strajk_kobiet . Sami się tym pochwalili wrzeszcząc „niech płonie ta kurwa”. Mogli zabić dziecko śpiące pod oknem pokoju, który podpalili. Mogli wysadzić w powietrze całą kamienicę, bo tu gaz w każdym mieszkaniu. Mój Pradziadek Marian Stampf’l walczył o Niepodległość podczas I wojny światowej. Padł ofiarą zbrodni katyńskiej we wrześniu 1939 roku. Moja Prababcia Marianna Stampf’l zginęła wywieziona do Kazachstanu. Nie wycierajcie sobie twarzy Bohaterami, gdy jedyne co potraficie zrobić, to podpalać domy. I Polskę. Wstyd i wieczna hańba wam.

Post udostępniony przez Hanna Lis (@hanna_lis) Lis 11, 2020 o 9:45 PST