Cóż może jeszcze przydarzyć mi się tak pięknego i tak mrocznego, jak to, co przeżyłam? Edyta ma 32 lata, 15 z nich spędziła na scenie. I na widoku. - Czasem czuję, jakbym zaczynała od nowa, a czasem myślę, że jestem na końcu. I już nie chcę iść dalej - tak myślała tamtego wieczoru. Kolejne artykuły w prasie. - Za co oni mnie tak nienawidzą? - zastanawia się skulona w fotelu. Mały śpi, Darek nie wytrzymuje napięcia, gra w piwnicy na gitarze. Edyta zabroniła mu grać w domu. - Nie chcę słuchać muzyki. Już nigdy. Ona mnie zniszczyła - tak wtedy myśli. Płacze. Wtedy często. Czy bez powodu? Powód ma. Włącza komputer, wystukuje adres strony internetowej. Następnego dnia huczy cała Polska. List Edyty cytują media. Burza. Jakim prawem tak brutalnie zaatakowała prasę? Darek pyta: - Czemu mi nie powiedziałaś, że to piszesz? Edyta krótko mówi: - Dość. Dość. Dość. Też słyszałam te słowa. Ponad pół roku namawiałam Edytę i Darka na rozmowę. Przełamywaliśmy lody. Podchodziliśmy do siebie ostrożnie. Śmialiśmy się i płakaliśmy podczas rozmowy. Ja się bałam. Oni też. Ale za to historia, którą przeczytacie, powstała z największych emocji. I jest najprawdziwsza.

Na początku była miłość

GALA: Spotkaliście się...

DAREK KRUPA: Trzy lata temu w Nowym Jorku.

EDYTA GÓRNIAK: Tuż po moich 29. urodzinach.

GALA: Słyszała pani o Darku?

EDYTA GÓRNIAK: Słyszałam, a że szukałam wtedy gitarzysty, polecono mi właśnie Darka.

GALA: Pan oczywiście słyszał o Edycie Górniak?

DAREK KRUPA: Coś mi się obiło o uszy (śmiech).

GALA: Niech pan powie szczerze, podobała się panu?

DAREK KRUPA: Myślałem, że to dla mnie za wysokie progi. Edyta jest atrakcyjną kobietą, ale, co mnie dziwi, nigdy nie rozpatrywałem jej w tych kategoriach. Do czasu, gdy ją zobaczyłem. Wcześniej żyłem jak większość muzyków. Gitara, koncerty, w każdym porcie dziewczyna. Ale nie martwiło mnie, że moje życie jest płytkie. Wierzyłem, że kiedyś spotkam kobietę, która stworzy mi dom.

GALA: Pani chciała mieć dom?

EDYTA GÓRNIAK: To było moim największym marzeniem. Większym od śpiewania i tworzenia muzyki. Moja rodzina rozpadła się, a ja wierzyłam, że nie powtórzę błędu rodziców. A ponieważ zawsze trafiałam nie do tego portu, straciłam nadzieję.

Zobacz także:

GALA: Kiedy to było?

EDYTA GÓRNIAK: Ponad dwa lata temu. Byłam pewna, że już nigdy nikogo nie pokocham. Myślę, że każdy z nas ma uczuciowy limit. Bo ile razy można pokochać? Broniłam się przed uczuciem do Darka. I walczyłam ze sobą, i próbowałam go zniechęcić. Ale kiedy zostaliśmy sobie przedstawieni, usłyszałam zza pleców: "Uważaj na jego oczy"...

DAREK KRUPA: ...a ja spojrzałem jej w oczy i pierwszy raz w życiu poczułem coś dziwnego.

EDYTA GÓRNIAK: Co? Co?

DAREK KRUPA: Jak w stałym tekście z amerykańskiego filmu: "Czuję w powietrzu kłopoty".

EDYTA GÓRNIAK: Wracałam do Londynu innym samolotem i było mi przykro, że nie lecę z nim do Warszawy. I przestraszyłam się tego uczucia.

DAREK KRUPA: Wiele nas dzieliło. I jeszcze ta odległość.

EDYTA GÓRNIAK: A może paradoksalnie ona nas zbliżyła. Pamiętam, jak kiedyś przegadaliśmy sześć godzin przez telefon. Od niewinnej rozmowy o zwierzętach, skończyliśmy na tym, że mamy drewniany dom, który stoi na wielkiej polanie. Widzieliśmy, jak Darek rozpala ognisko, a obok biega mały chłopiec. I to wszystko opowiadaliśmy sobie, jak byśmy kiedyś już to widzieli. Byli w tym miejscu, wspólnie to przeżyli. I tak, jakby nam ktoś to odebrał i teraz znów się odnaleźliśmy.

GALA: I wtedy pani pomyślała, że to jest ten mężczyzna?

EDYTA GÓRNIAK: Już wiedziałam, że to jest ten.

Potem były obawy

GALA: Nie bał się pan, że życie z Edytą to duże ryzyko?

DAREK KRUPA: Byłem już zakochany, więc zastanawianie się, czy warto, nie miało sensu.

EDYTA GÓRNIAK: Nawet próbowałam go zniechęcić. Pamiętasz, co mówiłam, kotku?

DAREK KRUPA: Mówiłaś, że jesteś kobietą z bagażem. Że masz fobie, że boisz się odrzucenia, że płaczesz bez powodu, że nie poradzę sobie z tym. I że wszyscy będą zaglądać do naszego życia. Mówiłaś: "Po co ci taka baba?". Wiedziałaś, ile dla mnie znaczy prywatność i wolność. Tak bardzo próbowałaś mnie zniechęcić, że padło nawet: "Jestem dla ciebie za stara". Strasznie mnie to rozbawiło.

EDYTA GÓRNIAK: Nie zdążyłam przygotować Darka na to, co może się wydarzyć. Stracił prywatność z dnia na dzień. Gdy już zdecydowałam o powrocie do Polski i zamieszkaniu z Darkiem, pojechałam do Londynu załatwić formalności. Następnego dnia Darek zadzwonił, że dziennikarze stoją pod bramą. I tak już pozostali przez następnych 12 miesięcy, przy okazji będąc świadkami, jak skromna siatka naszego ogrodzenia zamieniła się w dwuipółmetrowy mur. Pomyślałam wtedy: "Zaczęło się".

Później były wspomnienia

GALA: Dlaczego czuła się pani osobą z bagażem? Myślałam jak wszyscy, że jest pani dzieckiem szczęścia.

EDYTA GÓRNIAK: Nie ma chyba ludzi, którym wszystko spada z nieba. Mnie nic nie spadło. Poza tym przez większą część życia byłam samotna.

GALA: Osoba na szczycie może samotnie spędzać noc?

EDYTA GÓRNIAK: Było bardzo wiele takich nocy. I wiele takich poranków. Obserwowałam koleżanki, które miały normalne życie. A ja od wczesnych lat musiałam być odpowiedzialna, wiedzieć, że za każdy mój krok poniosę konsekwencje i wszyscy będą to oceniać. I to było bardzo trudne dla młodej osoby. Nie radziłam sobie z sukcesem i popularnością, bo nigdy nie kierowały mną próżne pobudki.

GALA: Ale za to ludzie panią kochali.

EDYTA GÓRNIAK: Czy ja wiem... Na moment w pracy, który ludzie potocznie nazywają sukcesem, pracuje się tyle miesięcy, że kiedy już piosenkę śpiewają wszyscy - serce, owszem, dostaje witaminy, ale tak naprawdę nie ma siły się cieszyć.

GALA: Ale jest 1997 rok, wydaje pani płytę zatytułowaną Edyta Górniak. Płyta wychodzi w Europie, Azji i Afryce. I co pani wtedy czuje?

EDYTA GÓRNIAK: Strach. Nigdy nie chciałam, żeby ludzie wierzyli w moje możliwości, aż tak, jak wierzyli. Wiedziałam przecież, że nie mogę być odpowiedzialna za wszystko. Mogę jedynie starać się śpiewać piosenki przekonująco. Nauczyć się angielskiego, by udzielać wywiadów. Ale są pewne mechanizmy, na które nie mam wpływu, a które jednak decydują o moim życiu. Wytwórnia i ludzie, którzy ze mną pracowali, podekscytowani oczekiwali sukcesu. A mnie ta presja paraliżowała.

GALA: Można mieć superwytwórnię, promocję, ale nie mieć tego "czegoś". A wszyscy mówią, że pani miała to "coś". I wiem też, że nie poleciała pani do Nowego Jorku, gdzie miała się pani spotkać z amerykańskim producentem.

EDYTA GÓRNIAK: Zrezygnowałam z udziału w konkurencji...

DAREK KRUPA: ...kto się szybciej rozbierze.

EDYTA GÓRNIAK: Chciałam to ładniej powiedzieć. Chciałam, by uwaga ludzi skupiona była na piosenkach i co najwyżej na wokalistce, a nie kobiecie. Chciałam śpiewać, a nie pokazywać się w majtkach, do czego nieustannie mnie namawiano. Czułam, że nie ma sensu startować w Stanach, bo skończy się tym, czym w Niemczech. Przestałam współpracować z niemiecką wytwórnią, gdy doszło do kłótni, ile mojego nagiego ciała będzie widać w wideoklipie. Upierałam się, że nie chcę, oni upierali się, że to jest "sexy". Tak kłóciłam się z nimi przez tydzień montażu klipu i przepłakałam każdą noc. I nikt nie mógł mi pomóc. Nawet mój menedżer mówił, że nie należy się spierać z wytwórnią. A ja już wiedziałam, że w tym świecie się nie odnajdę.

GALA: Dlatego album Perła nie powtórzył sukcesu albumu Edyta Górniak

EDYTA GÓRNIAK: Miałam pecha. Gdy powstawała, osoby, które ceniły te kompozycje, mój wybór producentów, podejście do pracy - zostały przeniesione na inne stanowiska. Tak więc zaczęłam pracować z ludźmi, którzy nie wiedzieli o mnie nic. I tak przedstawiciel odpowiedzialny za promocję Perły w Europie próbował zrobić ze mnie gwiazdę techno. Poza tym, kiedy rozpoczęłam promocję w Europie, rozrosły się plotki na temat mojego romansu z prezydentem Kwaśniewskim. Do tego stopnia, że korespondenci z różnych stron świata zaczęli na mnie patrzeć jak na Monicę Levinsky. I z tego już nie udało mi się wybronić. Obracałam to w żart albo tłumaczyłam, że zaufanie, jakim społeczeństwo darzy naszego prezydenta, irytuje jego wrogów.

GALA: Pytali panią, czy ma pani romans z prezydentem?

EDYTA GÓRNIAK: Musieli. W głównych wiadomościach telewizyjnych mówiono, że artystka, której piosenka Impossible szturmuje listy przebojów, zajmując 7. pozycję, ma romans z głową państwa. Ta przeklęta plotka stała się powodem do drwin ze mnie również w świecie show-biznesu i mediów. I przed tym nie mogłam się już niestety obronić. Tak oto moje czteroletnie przygotowania do międzynarodowego startu runęły w gruzach.

Potem przyszły wybory

GALA: Czy wasza miłość miała szansę? Pani w Londynie, Darek w Warszawie...

EDYTA GÓRNIAK: Właśnie... Bo prawda jest taka, że poza tym, że nie wierzyłam w siebie jako kobieta, bardzo bałam się wrócić do Polski. Pamiętam, jak Kuba Wojewódzki, gdy wystąpiłam w jego programie, mówił: "Słuchaj, ale u nas też są fajne chłopaki". Odparłam wtedy: "Tak, ale żaden z nich nie popatrzy bez pryzmatu zasłyszanych o mnie legend".

DAREK KRUPA: Chyba że byłby to facet, który nie czytał tych gazetowych bzdur.

GALA: Jednak zamieszkaliście ze sobą.

DAREK KRUPA: Bo ściągnąłem Edytę do Polski podstępem. Zagraliśmy kilka koncertów w kraju, potem Edyta miała wracać do Londynu, a ja powiedziałem, że byłoby fajnie, gdybyśmy pobyli trochę razem. Do kina byśmy poszli. Na spacer. Gdy powiedziała: "Może tak", już wiedziałem, że jej nie wypuszczę.

EDYTA GÓRNIAK: Ale potem wyjechałam...

DAREK KRUPA: ...a ja chciałem, żeby przyjechała.

EDYTA GÓRNIAK: Więc co mój kochany zrobił? Zadzwonił któregoś dnia znienacka i pyta: "Jaki wolisz kolor? Czarny czy biało-złoty? Ale tylko powiedz, bo ja coś kupuję". Za parę godzin zadzwonił raz jeszcze i mówi: "Jak mu damy na imię?". "Chwileczkę, mówię, komu?". "Psiakowi, którego kupiłem dla ciebie".

DAREK KRUPA: Wiedziałem, że nie wytrzyma i będzie musiała przyjechać go zobaczyć.

GALA: I wtedy już pani postanowiła zostać.

EDYTA GÓRNIAK: Moje serce zdecydowało o tym, kiedy któregoś razu przyleciałam do niego i okazało się, że w łazience stoją moje ulubione kosmetyki. Cały komplet. On po prostu zaobserwował, jakich używam i kupił je. A już ostatecznie przestałam mieć wątpliwości, kiedy przez chwilę zamieszkałam u Darka. Powrót do Polski i utrata wolności i swobody, które kochałam przez osiem lat mieszkania w Anglii, przygnębiła mnie tak bardzo, że nie przestawałam płakać. Do tego stopnia, że dostałam zapalenia spojówek.

DAREK KRUPA: Zaczęło się od zapalenia spojówek, skończyło się na zapaleniu wszystkiego.

EDYTA GÓRNIAK: Płakałam, że życie znowu stawia przede mną szansę, a ja po raz pierwszy naprawdę się boję. Płakałam, że może nie powinnam już nigdy kochać. Zachowanie Darka postawiło mojej przeszłości jak gdyby lustro, w którym zobaczyłam błędy i nieuczciwości ludzi, których spotkałam. Mężczyźni zawsze oczekiwali ode mnie, że będę ideałem. A tymczasem siedziałam w domu, a Darek chodził do kuchni, parzył rumianek i okładał mi nim oczy. I pomyślałam sobie: "Mój Boże, byłam z różnymi mężczyznami, którzy zawsze zostawiali mnie w chorobie, chcieli podawać mi truskawki do wanny, ale żaden nie przyniósł mi kompotu do szpitala". Darek zachował się inaczej, dlatego poczułam, że z nim mogę przeżyć życie.

GALA: Gwiazda okazała się zwykłą dziewczyną.

EDYTA GÓRNIAK: Zawsze odbierałem ją jako kruchą dziewczynkę, którą trzeba przytulić, zanieść do łóżka, zdjąć skarpetki i przykryć kołdrą. Wiedziałem, że będzie potrzebowała normalności. Żeby czasem na nią pokrzyczeć, czasem ją przytulić, czasem uszczypnąć.

Potem się zaczęło

GALA: Mało mieliście wspólnych chwil.

DAREK KRUPA: Bardzo mało.

GALA: Bo wszyscy zastanawiali się, kto jest nowym mężczyzną Edyty Górniak?

DAREK KRUPA: Pierwsze zdjęcie zrobiono nam, gdy po chorobie Edyty wyszliśmy z domu.

GALA: "Tak wygląda narzeczony Edyty Górniak", krzyczały nagłówki w gazetach. Co pan wtedy czuł?

DAREK KRUPA: Niestety odebrano nam radość podzielenia się tym w wybranym przez nas momencie. Poza tym wie pani, jakie to straszne, gdy nieustannie czuje się czyjś oddech na plecach?

EDYTA GÓRNIAK: Chodziliśmy tylko do takich miejsc, o których nikt nie wiedział. Ludzie, którzy tam pracowali, przyznali nam, że dzwonili do nich dziennikarze i pytali się, czy u nich bywamy.

DAREK KRUPA: Proponowali pieniądze...

EDYTA GÓRNIAK: Wiedziałam, że nie ochronię przed tym Darka. Mężczyźni, z którymi wcześniej się spotykałam, byli usatysfakcjonowani, że prasa o nich pisze. Darek natomiast jest skromny i skryty i nie chciał się z niczym obnosić.

DAREK KRUPA: Nie wiedzieliśmy nawet, jak się nam ułoży. Nasze uczucie dopiero się rodziło.

EDYTA GÓRNIAK: Gdy byłam w szóstym miesiącu ciąży, nagonka na nas sięgnęła zenitu. Kręciłam wtedy Sylwestra z Jedynką. Kiedy przebierałam się w garderobie, pewien fotograf ukrył się i zaczął robić mi zdjęcie przez małą szczelinę w zasłonach. Czekał, kiedy będę już nago.

DAREK KRUPA: Jak można czekać, aż kobieta w ciąży zdejmie bieliznę, by zrobić jej zdjęcie.

EDYTA GÓRNIAK: I dlatego właśnie Darek go dopadł, a on niestety pobiegł do reszty reporterów, którzy zrobili zdjęcia. Zrozumieliśmy, że nam nie odpuszczą. Następnego dnia pojawiły się komentarze do tej historii. To znaczy nikt nie napisał, że oto bezczelny paparazzi, który psuje opinię wszystkim innym fotoreporterom, nie ma szacunku do sytuacji, kobiety, w ogóle do człowieka. On mógł nie lubić mojej muzyki, ale byłam kobietą w ciąży i to powinien respektować.

DAREK KRUPA: To nie jest ważne, czy to był ktoś inny, czy akurat ty, tylko w takiej sytuacji facet zabija drugiego faceta.

EDYTA GÓRNIAK: To był pierwszy moment, kiedy zrozumieliśmy, że będziemy się borykać z kłamstwem, bo wszyscy napisali, że związałam się z bandytą, który poturbował niewinnego człowieka. Nikt nie napisał, co ten człowiek zrobił, jak się zachował. Czy to, że jestem znana, oznacza, że mam mniejsze prawa niż inni? Wtedy powiedziałam: "Dosyć!".

DAREK KRUPA: Zwłaszcza że już zaczęto pisać o nas nowe rewelacje. A to niezapłacone okna, długi.

GALA: Edyta jest w ciąży, a brukowce donoszą o kolejnych nieprawdziwych sprawach. Jak można to znieść?

DAREK KRUPA: Kiedyś miałem więcej włosów, a Edyta na pewno mniej siwych. Okropne było, że ktoś tak bardzo chciał nam popsuć ten najpiękniejszy okres w życiu, kiedy mieliśmy czas na to, żeby poznawać się i robić wszystkie rzeczy, które robią ludzie, kiedy się w sobie zakochują. I później w spokoju założyć rodzinę i cieszyć się rodzicielstwem. Jakoś się z tego podnieśliśmy, ale mogło się źle skończyć.

EDYTA GÓRNIAK: Kolejne odcinki telenoweli, dla nas - codzienne dramaty. Bo to nie chodzi tylko o oszczerstwa i o to, że przekroczyli granice etyki zawodowej, kultury, współpracy między osobami publicznymi a mediami. Przekroczyli wszelkie możliwe granice. Najbardziej przeżywali to nasi bliscy. Ucierpiał też nasz synek. Z dnia na dzień straciłam pokarm. Wtedy napisałam list.

Później była agresja i depresja

GALA: Kiedy rodziła pani synka, szpital był oblężony?

EDYTA GÓRNIAK: Nikt nie wiedział, gdzie rodziliśmy. Ale udało nam się to utrzymać w tajemnicy niecały dzień.

DAREK KRUPA: W naszej tragedii brakowało tylko, żeby ktoś za oknem czekał z aparatem.

EDYTA GÓRNIAK: Udało się tylko dzięki dzięki personelowi w Łomży i ordynatorowi dr. Poppe, który zrobił wszystko, by zapewnić nam dyskrecję, zabezpieczając szpital. Pamiętam, kiedy przyszedł po porodzie i powiedział: "Muszę przyznać, że wydawało mi się, iż przesadzacie państwo z tym ukrywaniem się. Teraz widzę, że nie przesadzaliście. Jestem w szoku, nie mogę sobie poradzić z organizacją w szpitalu".

DAREK KRUPA: Faktycznie, cały szpital był ze wszystkich stron obserwowany.

EDYTA GÓRNIAK: Wejście, które służy do wjazdu dla karetek z rodzącymi kobietami, było nieustannie blokowane samochodami fotoreporterów.

DAREK KRUPA: Podejrzewam, że ordynator modlił się i czekał dnia, kiedy wyjedziemy, bo na terenie szpitala działy się dantejskie sceny. Wszystkie bloki naprzeciw były obstawione przez fotografów z obiektywami na pół metra. Czekali, aż Edyta pojawi się w oknie. Przez 10 dni przeżywaliśmy horror. Włamywali się na oddział noworodków, brudni, bo przez te dni spali w samochodach, z brudnymi buciorami. Edyta nie mogła wstać po porodzie, przejść się i porozmawiać z innymi matkami. Była uwięziona. Jedyne, o czym myśleliśmy, to co zrobić, żeby spokojnie stamtąd wyjechać.

EDYTA GÓRNIAK: Może pokazalibyśmy synka, gdyby ktokolwiek zadzwonił: "Pani Edyto, czytelnicy są ciekawi, jak się państwo czujecie" Jak się czuje dziecko?". Nie było takiego telefonu. Poświęciłam połowę życia, żeby dostarczać ludziom dobrych wrażeń. Nie zasłużyłam, żeby ukarano mnie brakiem szacunku w takim świętym dla każdego człowieka momencie. Nie zgadzam się na agresję. I gdyby wtedy ktoś zadzwonił i zwyczajnie poprosił, powiedziałabym: "Dobrze. Teraz jestem osłabiona, proszę zadzwonić za kilka dni". Skończyłoby się na tym, że wszyscy fotografowie zjechaliby się pod szpital, wyszlibyśmy, uśmiechnęli się: "Bardzo dziękujemy, jedziemy do domu, jesteśmy szczęśliwi".

GALA: Jak udało się państwu wyjść ze szpitala?

EDYTA GÓRNIAK: Żeby wyjść, czekaliśmy cztery dni. Ordynator powiedział, że najlepiej opuścić szpital ok. piątej rano, bo wtedy jest dużo zamieszania. Ale nie udało się, bo samochody fotoreporterów stały cały czas na posterunku. I to przeciągało się jeszcze o kilka godzin, aż przyszedł moment karmienia. Ale wtedy, gdy zaczęłam karmić, przyszedł ordynator Poppe i powiedział: "Pani Edyto, musimy wyjść teraz!". Musiałam odstawić dziecko od piersi, mimo że było głodne, zawinęłam je w jakieś prześcieradła i w szlafroku przemknęłam do karetki.

DAREK KRUPA: W połowie drogi przejął nas inny samochód, potem jeszcze inny. Tak dojechaliśmy. Godzinę później już stali pod naszym domem.

EDYTA GÓRNIAK: Wyobrażałam sobie to zupełnie inaczej. Chciałam Allana pięknie ubrać, wejść i powiedzieć: "Witaj w domu, synku". Ale nie mogłam. A potem były święta wielkanocne i oni nadal tam stali, i nigdzie nie mogliśmy wyjść, i dzwoniliśmy na policję, żeby przyjechała i kazała im odjechać. Darek pilnował, żebym nie podchodziła do okna. Przez pięć miesięcy wychodziliśmy z synkiem tylko do ogródka. Byliśmy więźniami we własnym domu. Dostałam tysiące listów od matek, które płakały ze mną.

DAREK KRUPA: A do tego czuć było agresję w powietrzu. Mieliśmy wrażenie, że traktują nas jak zwierzęta.

EDYTA GÓRNIAK: Darka jak przestępcę, który zrobił komuś krzywdę, a mnie jak wyrodną matkę, która nie chce oddać swojego dziecka całemu społeczeństwu.

GALA: Ale skąd wzięła się taka agresja?

DAREK KRUPA: Z jednego powodu - gazety chciały zarobić na nas pieniądze. A myśmy im to utrudnili.

EDYTA GÓRNIAK: Wszyscy uważają, że mają do mnie prawo. Tak zresztą było zawsze. Gdy nie odpowiadałam na pytanie, dziennikarze dopisywali odpowiedź. Nikt już się nie dowie, co ja powiedziałam, co oni sobie napisali. Po tylu miesiącach upokarzających komentarzy uwierzyłam, że zasługuję na nienawiść, że naprawdę kogoś skrzywdziłam.

DAREK KRUPA: Do tego wszystkiego po urodzeniu się Allana poczułem cholerny strach. Że jednak nie będę potrafił sobie poradzić. Kobiety po porodzie często wpadają w depresję z fizjologicznych powodów. Edyta przez całą tę sytuację załamała się. Już w szpitalu zobaczyłem, jak się pogrąża. Któregoś dnia powiedziała, że nie chce widzieć małego. Nie wiedziałem, co mam zrobić...

EDYTA GÓRNIAK: Nie powiedziałam, że go nie chcę, tylko niech później przyniosą go na karmienie.

DAREK KRUPA: Kotku, ty nie chciałaś go widzieć...

EDYTA GÓRNIAK: Ale pomogłeś mi, kochanie. Pamiętam, jak Darek jeździł na stację benzynową, żeby kupić mi coś słodkiego, a sprzedający patrzyli na niego, jakby miał coś ukraść. Tak mi żal, że nie mógł się cieszyć, że został ojcem. To znaczy cieszył się i to bardzo, ale jednocześnie było to podszyte ogromnym smutkiem i przykrościami.

DAREK KRUPA: Strachem, co przyniesie następny dzień. Kładliśmy się spać z obawą, co znowu się wydarzy, kiedy obudzimy się rano. Kto zadzwoni i powie o kolejnych artykułach w brukowcach. Do tej pory mam lornetkę z noktowizorem i różne przyrządy, bo musiałem zabezpieczyć dom przed włamaniem. A parę razy usiłowano to zrobić.

Potem był list

GALA: List w internecie, który opublikowała Edyta, stał się gwoździem do trumny.

DAREK KRUPA: W pewnym momencie straciłem z nią kontakt. Zaczęła się ponownie zamykać w sobie. Widziałem, że jej cierpliwość się kończy, że przestała nad sobą panować. Ile razy można nadstawiać drugi policzek i pozwalać, by cię z każdej strony kopano? Nie dziwię się Edycie, że tak zareagowała. Ale dziwię się, że nikt nie zinterpretował tego w ten sposób. To brukowce doprowadziły do tego, że tak puściły jej nerwy. Znam dobrze Edytę i wszyscy, którzy ją znają, wiedzą, że nie używa brzydkich słów. Jeżeli je napisała, zrobiła to z premedytacją, wiedząc, że to jest koniec. Ostateczność. Byłem zły, że mi o tym nie powiedziała i pewnie nie pozwoliłbym jej na wysłanie tego listu, ponieważ wiem, że to i tak by niczego nie zmieniło. Ludziom nie chodzi,o prawdę ale o sensację. I to się stało sensacją. Szkoda, że nikt nie zinterpretował tego w taki sposób: "Słuchajcie, przegięliśmy". Nie, oczywiście wszyscy zaczęli upajać się tym listem, cytowali go i tak rodził się nowy sitcom.

EDYTA GÓRNIAK: Niestety, tutaj nastąpiła pewna manipulacja. Wszyscy wiedzieli, kto jest sprawcą naszych problemów. Natomiast, ponieważ poczuli się urażeni, postanowili przekonać wszystkich, którzy to przeczytają, że skierowałam list do całego środowiska dziennikarskiego.

GALA: W jakim trzeba być stanie, by napisać taki list?

DAREK KRUPA: W ostateczności, bo po raz któryś ktoś nam doniósł, że jest artykuł o nas, w którym piszą, że znowu coś ukradliśmy.

EDYTA GÓRNIAK: W bezradności i bezsilności, z rozpaczy. Z utraty pokarmu. Mój ostateczny krzyk wewnętrzny. Nie wierzyłam, że będę w stanie się podnieść i mieć chęć tworzyć dla ludzi. Zawsze powtarzałam, że moją jedyną inspiracją w muzyce są ludzie. A jeżeli ludzie doprowadzili do tego, że nasze życie prawie roztrzaskało się o beton, uznałam, że nie ma sensu im się poświęcać. Bo kiedy przyszedł moment, gdy mogli okazać mi szacunek, nie zrobili tego. Wiedzieli, jak bardzo pragnęłam macierzyństwa. Coś we mnie pękło i przez wiele miesięcy nie pozwalałam, żeby ktokolwiek puszczał muzykę w domu. Darek ćwiczył na gitarze w piwnicy. Próbował mnie przekonywać do zmiany decyzji, ale to kończyło się kłótnią.

Potem pojawiła się muzyka

GALA: Dlaczego namawiał pan Edytę do śpiewania?

DAREK KRUPA: Bo czułem, że ludzie zabrali jej już wszystko i nie mogą zabrać tej ostatniej rzeczy, którą tak kocha - muzyki.

EDYTA GÓRNIAK: Ale nie trafiały do mnie żadne argumenty. Jeden tylko, kiedy Darek powiedział, że muzyka będzie dla nas najlepszą terapią. I jak tylko zobaczył, że cokolwiek do mnie dotarło, przyniósł mi piosenkę Lunatique i przez kilka dni próbował mnie namówić, żebym jej posłuchała. Któregoś dnia puścił ją w końcu, kiedy malowałam się w łazience. Wyszłam, usiadłam koło niego i zaczęłam słuchać. "A co to jest?"- spytałam. "Piosenka, która może być twoja, jeśli zechcesz". Pierwszy odruch: nie chcę żadnych piosenek! Ale już o niej myślałam. Potem włączyłam, gdy Darka nie było w domu. Potem zaczęłam śpiewać, a potem zadzwoniłam do kompozytora z awanturą, że jest okrutny, bo zmienił moje plany i wprowadził od nowa chaos.

GALA: Więc wraca pani na scenę?

EDYTA GÓRNIAK: Darek zadecydował, a ja się poddałam.

DAREK KRUPA: Ktoś musi być głową rodziny.

EDYTA GÓRNIAK: Zmęczyłam się byciem silną. Kiedy poznałam Darka i kiedy mu już zaufałam, nie mogłam się doczekać, kiedy będę po prostu kobietą, która może sobie pozwolić na niedyspozycje.

DAREK KRUPA: Tym razem miałaś do wyboru: zmywać, wynosić śmieci, myć okna albo śpiewać.

EDYTA GÓRNIAK: Lubię zmywać, nie lubię wynosić śmieci. Ale muzyka, którą napisali Piotr Skotnicki i Artur Włodkowski, zregenerowała mnie. Koncert, który daliśmy w ubiegłym roku w radiowej Trójce, spowodował zwrot w naszym życiu. Postanowiliśmy zamknąć ten zły okres akcentem muzycznym. Jakby na przekór. I zostało to dobrze przyjęte i skomentowane. Dlatego pomyślałam, że może czas nagrać płytę.

GALA: Podobno jest to muzyka inna od tej, którą wcześniej pani wykonywała.

EDYTA GÓRNIAK: To jest muzyka, jaką zawsze chciałam śpiewać. Ale żaden z kompozytorów nie był w stanie zrozumieć dlaczego. Uważali, że skoro mam dużą skalę głosu, należy to eksponować. W końcu trafiłam na zespół Mathplanete i teraz mogę dostarczać ludziom innych wrażeń. Ta muzyka jest pogodna, refleksyjna, trochę uduchowiona i myślę, że poprawi nastrój wielu ludziom.

DAREK KRUPA: Nadaje się do wszystkiego, bo można przy niej i tańczyć, i wzruszyć się...

EDYTA GÓRNIAK: Przytulać, jechać na wakacje, siedzieć na plaży. Dałam jej tyle wrażliwości, ile mam dzisiaj i mam nadzieję, że ludzie to poczują. Myślę, że nasi wrogowie znowu się obudzą. 

Na końcu wygrała miłość

GALA: Pobierzecie się?

EDYTA GÓRNIAK: Chcielibyśmy.

DAREK KRUPA: Przecież pobraliśmy się już. Wedle tego, co pisze prasa. I nie zaprosiliśmy rodziców.

EDYTA GÓRNIAK: Darek się oświadczył, kiedy byłam w czwartym miesiącu ciąży.

DAREK KRUPA: Ja ci się oświadczyłem pierwszego dnia, w którym cię poznałem.

EDYTA GÓRNIAK: Ale ja uznałam to za żart. Potem zrobił to drugi raz i trzeci...

DAREK KRUPA: Naprawdę nie żartowałem.

EDYTA GÓRNIAK: Ale tak normalnie, tradycyjnie z pierścionkiem oświadczył się w Portugalii.

DAREK KRUPA: Dwa tygodnie się do tego zabierałem, ale udało mi się dopiero podczas jednego z naszych ostatnich wieczorów. Miałem napięte mięśnie całego ciała i ilekroć wstawałem, Edyta mówiła: "Kotku, tu jest tak napalone, że muszę wyjść" albo: "Przesiądźmy się". Ale jak już przebrnąłem przez te wszystkie: "Kotku, zimno mi, Kotku, może by zmniejszyli klimatyzację, Kotku, może najpierw zamówmy", pomyślałem: "Teraz albo nigdy". Więc wystartowałem i rzuciłem się na kolana.

GALA: Miała pani w życiu różne szanse, zwiedziła pani cały świat, ale szczęście odnalazła przy Darku i synku. Jak teraz myśli pani o przyszłości, życiu, karierze?

EDYTA GÓRNIAK: Inaczej. Teraz, kiedy już odnalazłam miłość i mam tych dwóch wspaniałych mężczyzn, nie wiem, czy mi się będzie chciało zostawiać to, żeby zmagać się ze światem. Bo kiedyś, kiedy nie miałam wiele do stracenia, nikt nie tęsknił za mną tak, żeby go wszystko bolało i ja tak nie tęskniłam, to było prostsze. A teraz myślę, że nie wytrzymałabym bez nich.

DAREK KRUPA: Jest nam bardzo ciężko, gdy musimy choć na chwilę zostawić małego.

EDYTA GÓRNIAK: Za chwilę będziemy mogli zabierać go ze sobą i będzie to prostsze.

GALA: Jak Allan zmienił wasze życie?

DAREK KRUPA: Dzięki niemu jesteśmy.

EDYTA GÓRNIAK: Przetrwaliśmy.

DAREK KRUPA: On stał się jedynym sensem.

EDYTA GÓRNIAK: I dał nam siłę. Wierzę, że dzieci wybierają sobie rodziców. A skoro on nas wybrał, wierzył, że sobie poradzimy. Dla niego musieliśmy się pozbierać. Paradoksalnie Allan jest radosny. Staraliśmy się, żeby nie widział, że nas coś dręczy. Ale zdarzały się sytuacje, kiedy siedziałam na górze i płakałam, Darek zajmował się nim na dole, a mały i tak płakał, jakby razem ze mną.

DAREK KRUPA: To, co nas dotknęło, sprawiło, że szybciej dojrzeliśmy do pewnych decyzji, o których pewnie myślelibyśmy za wiele lat. Inaczej zaczęliśmy traktować takie sprawy jak kariera. Kariera w naszym domu nie istnieje. W tej chwili stać nas na to, żeby się od tego odciąć, zdystansować i nagrywać, co nam gra w sercu.

EDYTA GÓRNIAK: Mamy teraz dom, marzenia, plany.

DAREK KRUPA: Nie chcemy, żeby to, co zbudowaliśmy, znów ucierpiało. Chcemy przede wszystkim być rodziną, chcemy trzymać się razem, kochać się. Dlatego zrobimy wszystko, by się nie rozstać.

EDYTA GÓRNIAK: A Allan, jak podrośnie, będzie grał w zespole u taty.

Sylwetka gwiazdy : Edyta Górniak