Kochanka prezydenta Kennedy'ego ujawnia tajemnice romansu

Dziś 83-letnia Diana de Vegh po latach ujawnia tajemnice romansu z Johnem Fitzgeraldem Kennedym. Z relacji kobiety dla New York Post wynika, że para poznała się w 1958 roku, kiedy Diana była studentką Radcliffe College w Cambridge w stanie Massachusetts. Starający się podczas kampanii wyborczej o fotel senatora wygłosił tu płomienne przemówienie, po którym zwrócił się do 21-letniej dziewczyny:

Daj mi swoje miejsce, żeby zmęczony staruszek mógł usiąść obok ładnej dziewczyny.

Kennedy zaprosił de Vegh na kolejną imprezę i tak rozpoczął się trwający cztery lata ich romans. Limuzyna przyjeżdżała po Dianę i zawoziła w miejsca gdzie akurat przebywał polityk. Z czasem kobieta przeniosła się do Waszyngtonu.

Jego dłoń na mojej, lodowato zimnej. Wzdrygnęłam się. Co się mną stało? To była miłość… miłość niewypowiedziana, niejednoznaczne słowa, ale przekazywana w milczeniu na tak wiele sposobów. Skąd więc zmieszanie? - wspomina tamte czasy.

"W końcu miałam 20 lat, hormony buzowały i byłam szaleńczo zakochana w tym fascynującym mężczyźnie. Dlaczego nie rzuciłam się w jego ramiona? Pierwsza myśl: strach. Na pewnym podprogowym poziomie znałam społeczny koszt 'przygody" - dodaje była kochanka prezydenta.

W 1961 roku polityk i jego kochanka oddalili się od siebie. Okazało się, że ojciec dziewczyny, znany węgierski ekonomista doradzał przyszłemu prezydentowi. Znajomość z kobietą nie była już mu na rękę, zresztą w jego życiu pojawiły się inne kobiety. Romans zakończył się w 1962 roku, rok przed tragiczną śmiercią prezydenta. "Nie miał nic przeciwko mnie, ale zdał sobie sprawę, że to naprawdę może być problem, ponieważ wiele osób znało mojego tatę, ale nie mógł mnie po prostu porzucić, więc zapewne postanowił oziębiać nasze stosunki, by zgasły w naturalny sposób. Nie zdawałam sobie do końca sprawy, co się dzieje, ale potem sprawy zmieniły się radykalnie."

Diana spakowała się i przeniosła do Paryża, gdzie została psychoterapeutką.

Po latach tak wspomina swoją relację z czasów młodzieńczych. "Byłam nim zauroczona jak gwiazdą filmową. Co ja sobie myślałam?" De Vegh przyznaje, że przez lata wypierała romans z prezydentem i nie mogła sobie poradzić ze wstydem i faktem, że została wykorzystana. Teraz w końcu nadszedł moment prawdy.

Chciał, żebym była jak najbardziej odizolowana, sama na ogromnym morzu jego uwagi - wyznaje.