Teraz najpewniej przeklinasz rzeczywistość, bo wiesz, że będziesz musiała wyciągnąć z zawalonej ubraniami i zabawkami garderoby deskę do prasowania, sięgnąć po żelazko, które od spodu najpewniej wciąż przypalone jest ukochaną spódnicą, która nie wytrzymała zbyt wysokiej temperatury i poświęcić 15 minut na prasowanie. A to oznacza jedno – nici z porannej kawy na balkonie.

Brzmi znajomo? Pewnie nie raz miałyście sytuacje, w których musiałyście rezygnować z jakiegoś ubrania, bo nie było czasu na jego prasowanie lub decydowałyście się spóźnić w imię idealnie gładkiej sukienki. Całe szczęście w XXI wieku producenci elektroniki użytkowej z prędkością światła odpowiadają na potrzeby wszystkich, w tym zapracowanych mam, dzięki czemu podobne historie nie muszą mieć miejsca. Ostatnio miałyśmy przyjemność testować dwa urządzenia do prasowania i na zachętę powiemy wam jedno – ogromna oszczędność czasu.

Pierwszym urządzeniem, które sprawdziłyśmy był generator pary PerfectCare z serii 9000. To jedyny na świecie sprzęt, który dzięki technologii ActiveSense wie co prasuje. W stopie została wbudowana kamera, która w połączeniu ze sztuczną inteligencją w czasie rzeczywistym rozpoznaje tkaniny i dobiera do nich temperaturę oraz ilość pary do prasowania – to brzmi jak koniec przypalonych ubrań. Bez najmniejszego problemu podczas prasowania będziecie mogły zmieniać materiały z bawełny, na wiskozę, potem na len i znowu na bawełnę. Ale to nie koniec niespodzianek – ten generator pary posiada czujnik ruchu i system szybkiego chłodzenia. Dzięki niemu bez problemu będziecie mogły odejść od prasowania zostawiając żelazko na ulubionej koszuli bez stresu o to, że wypali w niej wielką dziurę. Philips PerfectCare posiada również silne uderzenie pary, które poradzi sobie z trudnymi zagnieceniami, jak również pozwoli na prasowanie w pionie, np. zasłon podczas wiosennych porządków. Duży zbiornik wody pozwala też na długie, bo dwugodzinne prasowanie – czy to brzmi jak oszczędność czasu? Tak! Bo zamiast prasować w najmniej oczekiwanych momentach w tygodniu, będziecie mogły bez żadnego problemu uprasować wszystko w weekend podczas słuchania audiobooka w międzyczasie piekąc kaczkę czy robiąc zaległy raport do pracy. 

Drugim urządzeniem, zmieniającym życie pewnie wielu zabieganych osób, była ręczna parownica do ubrań Philips Steam&Go. Sprzęt do zadań specjalnych, który poradziłby sobie w mgnieniu oka z opisaną na początku koszulą – dzięki niemu nie musiałybyście rezygnować z kawy. Jeśli jednak nie dacie rady zaplanować sobie garderoby na cały tydzień i w chaosie dnia codziennego zdarzy się, że będziecie miały 3 minuty na wygładzenie jakiegoś ubrania to właśnie parownica nada się do tego idealnie. Poręczna i lekka, nie wymaga żadnego rozkładania deski – wystarczy fotel, kanapa, a nawet zwykły wieszak, bo usuwać zagniecenia możecie zarówno w poziomie, jak i w pionie. Nagrzewa się w kilkadziesiąt sekund, a silny wyrzut pary i optymalna temperatura płyty parowej zapewniają skuteczne wygładzanie w kilka chwil. 

Dodatkowym atutem obydwu urządzeń jest fakt, że gorąca para zabija do 99,9% bakterii co oznacza, że mogą posłużyć nie tylko do wygładzania czy odświeżania ubrań, ale również do odkażania zabawek dzieci – założymy się, że niejeden ulubiony miś lądował na chodniku, ostatecznie z powrotem śpiąc z dzieckiem w łóżku.

Zobacz także:

Jeśli nie jesteście jeszcze przekonane, koniecznie obejrzyjcie nasz test: