W ostatnich dniach głośno zrobiło się o kampanii Fundacji „Kocham Cię Tato”, która osobiście bardzo nas poruszyła. Założyciel fundacji, Michał Jasiewicz sam ma za sobą walkę o syna, więc doskonale rozumie historie zdesperowanych ojców, którym odbierane są prawa do bycia ojcem.

- Doskonale wiem, jakie uczucie przeszywa mężczyznę, który stawiany jest przed sądem i zmuszany do udowadniania przed obcymi ludźmi swojej bezgranicznej miłości do dziecka. Doskonale wiem, czym są nieprzespane noce i strach przed utratą największej wartości swojego życia. Doskonale wiem, że bycie samemu z problemem jest najgorszym z rozwiązań – mówi Jasiewicz.

Michał nie poddał się. Dzisiaj wychowuje swojego syna i utrzymuje dobre kontakty z jego mamą.

Dla mnie teraz to już na szczęście zamknięta sprawa, ale chciano odebrać mi syna i zrobić ze mnie ojca, który widuje dziecko cztery dni w miesiącu. Takich historii w fundacji mamy wiele.

Mając takie doświadczenia, pomaga innym ojcom w tej trudnej walce. W rozmowie z nami mówi o bezduszności polskich sądów, które traktują ojców w nieludzki sposób. Jak podkreśla, wynika to z przez lata utartych stereotypów i traktowania wszystkich ojców przez pryzmat „przemocowego ojca”.

- Ja widziałem co się dzieje na salach sądowych, jak traktuje się tam ojców. Tam jesteś samotnym człowiekiem, który musi udowadniać wszystkim swoją miłość do dziecka. To jest przerażające. Wobec ojców są stosowane bardzo krzywdzące stereotypy: wszyscy faceci to przemocowcy, każdy ojciec jest zły, a każda mama dobra. Sądy mówią wręcz o matkach jako „pierwszoplanowych rodzicach”. To skandaliczne. Nie ma czegoś takiego. Mama i tata są równie ważnymi rodzicami. Niestety w praktyce ojciec wchodzący na salę sądową musi się tłumaczyć, bronić i z góry jest poszkodowany. Historie, z którymi ojcowie trafiają do fundacji mrożą krew w żyłach. Rok temu Michał Jasiewicz założył Fundację Kocham Cię Tato i jest jej prezesem, chociaż w tym temacie działa od czterech lat. W fundacji ojcowie mogą liczyć na pomoc prawną, psychologiczną i mediacyjną.

Ja wygrałem swoją walkę, wiem ile mnie to kosztowało. Wpadłem w głęboką depresję. Teraz chcę pomagać innym, pokazywać, że się da.

Fot. Archiwum prywatne

ZOBACZ TEŻ:

Waśnie temu służy kampania „Gniewasz się, że kocham tatę?”, która ma w naszym społeczeństwie szerzyć świadomość na temat alienacji rodzicielskiej.

- Alienacja rodzicielska jest przemocą i to przemocą skierowaną wobec dziecka. To właśnie dzieciaki są najbardziej poszkodowane w tej całej sytuacji. A przecież różnie życie może się ułożyć w przyszłości. Później taki ojciec, na którego się szczuje może okazać się jedynym rodzicem i jak to dziecko ma się odnaleźć w takiej sytuacji? Mamy w fundacji historie, kiedy ojcowie nie widują dzieci po 400 dni mimo prawomocnych wyroków sądowych. I nikt nic z tym nie robi. Skończy się jedynie na mandacie dla mamy, a ona dalej będzie utrudniać kontakty z dzieckiem. Ojcowie stoją pod drzwiami, dzwonią domofonami, czekają, aż ktoś otworzy drzwi, żeby mogli zobaczyć się ze swoim dzieckiem. A tych drzwi i domofonów nikt nie odbiera, a sąsiedzi potrafią nawet zadzwonić na policję. Nikogo to nie rusza, a ja chciałbym, żeby ruszało – podkreśla Michał Jasiewicz.

Michał w rozmowie z nami dodaje, że celem fundacji nie jest podżeganie konfliktu między kobietami a mężczyznami, co czasami jest mu zarzucane.

Zobacz także:

My nie walczymy z kobietami. My odnosimy się do nich z szacunkiem, zresztą w naszej fundacji pracują głównie kobiety. Alienacja może też dotykać matki, tylko Fundacja Kocham Cię Tato, jak sama nazwa wskazuje, pomaga ojcom. My nie chcemy być orężem w sztucznych konfliktach, tylko chcemy nieść realną pomoc.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że jedna kampania nic nie zmieni. Ale składając małe cegiełki w całość, można stworzyć coś więcej. Właśnie dlatego mocno kibicujemy Fundacji Kocham Cię Tato i razem chcemy uświadamiać skalę problemu.

Spot fundacji skierowany jest głównie do osób wokół konfliktu: znajomych, przyjaciół, rodziny, którzy obserwują sytuację z boku. Reagujmy i nie przyglądajmy się obojętnie, bo często taka obojętność prowadzi do tragedii.