Podobno wynajęli całe piętro szpitala Lenox Hill na Manhattanie. Podobno kosztowało to prawie półtora miliona dolarów. Na Blue Ivy czekali nie tylko rodzice, ale i miliony fanów. A oni chcieli wiedzieć wszystko. „Z radością informujemy o narodzinach naszej pięknej córki, która przyszła na świat w sobotę 7 stycznia. To było bardzo emocjonujące przeżycie, teraz czujemy się jak w niebie. Dziękujemy wszystkim za modlitwy, życzenia, wyrazy miłości i wsparcie” – napisali specjalnie do nich Beyoncé i Jay-Z. Oboje bardzo czekali na chwilę, w której zostaną rodzicami.

– Ciężko pracowałam, mając 18-19 lat. Wtedy masz do tego energię i potrzebne siły. To jest czas, kiedy dajesz z siebie wszystko. Teraz czuję się kobietą, mogę skupić się na moim małżeństwie, chcę mieć dzieci. Chcę być matką – opowiadała Beyoncé w wywiadzie i dodała: – Jesteśmy z Jayem-Z razem już 10 lat. Czuję, że teraz jest odpowiedni czas na dziecko, jestem bardzo wdzięczna, że Bóg pobłogosławił mnie i ofiarował największy dar, jaki można otrzymać w życiu. To takie ekscytujące! Wiem, że czasami będzie mi bardzo trudno. Wiem, że tak jak moja mama, będę się martwić o swoje dziecko, ale jestem gotowa na kolejny rozdział w moim życiu.

Jay-Z czuje podobnie. 7 stycznia na stronie www.beyonce.com pojawił się link do bardzo osobistego utworu zatytułowanego „Glory”, który nagrał z dedykacją dla małej. W tle słychać jej płacz. Blue Ivy została gwiazdą już w chwilę po narodzinach. „Who run the worlds?” (kto rządzi światem?) – tak Beyoncé śpiewa na swojej najnowszej płycie „4”. I wyjaśnia: „Dziewczyny!”. Nie sposób się z nią nie zgodzić. Ten kawałek, zwiastujący ostatni krążek diwy, miał ponad 40 milionów odsłon na YouTube w niecały miesiąc od premiery. Jej skala głosu to trzy i pół oktawy, ale było też na co popatrzeć. Trudno zliczyć, ile razy Bey zmieniała kostiumy: czerwona suknia od Alexandra McQueena, złota zbroja z domu mody Garetha Pugh, zmysłowa czerń Jean Paula Gaultiera i zieleń od Emilio Pucci. A kiedy w kreacji Riccardo Tisci dla Givenchy trzyma na łańcuchach dwie hieny, wygląda jakby cały świat należał do niej. „Who run the worlds? Beyoncé” – to komentarz znaleziony w sieci. Ona ma dziś wszystko.

CHCĘ BYĆ ARTYSTKĄ

Niedawno obchodziła trzydziestkę. Trudno uwierzyć, że na scenie jest już od piętnastu lat! Na początku z „Destiny’s Child”, a od 2003 roku solo i wciąż jest na topie. Wiosną ubiegłego roku została ogłoszona najlepiej sprzedającą się artystką pierwszej dekady XXI wieku w USA. Zrzeszenie amerykańskich wydawców muzyki (RIAA) podało, że ma na koncie w sumie 64 Złote i Platynowe Płyty (za oceanem złoto przyznaje się za sprzedaż powyżej 500 tysięcy egzemplarzy, platynę za milion sztuk.). Michael Jackson był w tym zestawieniu trzeci. Nie było innej drogi. 9-latka, stojąc w salonie swojego domu w Houston w stanie Texas, oznajmiła rodzicom: „Chcę być artystką”. Mówią tak miliony dziewczynek na całym świecie. Ale ona miała zadatki na wielką gwiazdę, a oni (Tina – właścicielka zakładu fryzjerskiego i Mathew – przedstawiciel Xeroxa) zrobili wszystko, by tego nie zmarnować.

– Kiedy zaczynałam pracę w show-biznesie, byłam wystraszonym, zawstydzonym dzieckiem – wspominała Beyoncé w wywiadach. – Nie wiem, czy poradziłabym sobie, gdyby nie moi rodzice. To oni przeprowadzili mnie przez najtrudniejsze momenty. Gdy zaczynała karierę, ojciec rzucił pracę i został menedżerem córki, którym był aż do ubiegłego roku. W tym czasie mama zaczęła szyć. Po latach wspólnie otworzyły firmę odzieżową: House of Dereon. Nazwały ją tak na cześć babci, szwaczki z Luizjany. Dereon to jej panieńskie nazwisko. Zaczęły się lekcje śpiewu, tańca, ale i kursy przygotowujące Bey do... kontaktów z dziennikarzami. Nie zmarnowała czasu. Jest mistrzynią, media kochają tę ultrapopularną dziewczynę, a ona wciąż potrafi zachować swoje tajemnice. W największej sali bez trudu nawiąże wręcz intymny kontakt z publicznością, za to nie ma co liczyć na prywatne „występy” Bey, po prostu zero skandali.

W programie CBS „60 Minutes” przyznała, że odmawia modlitwę przed każdym koncertem. – Modlę się codziennie. Za moją rodzinę i o to, by Bóg otaczał mnie właściwymi ludźmi. A ta seksowna osoba, którą widzicie na koncertach, to nie ja, to Sasha, moje alter ego, które wymyśliłam, aby chronić samą siebie – tłumaczyła dziennikarce. – W prawdziwym życiu nie jestem tak silna i agresywna, nie tak uwodzicielska, raczej nieśmiała. Naprawdę? Trudno stwierdzić, bo w odróżnieniu od rzeszy innych gwiazd nikogo z dyktafonem do sypialni nie zaprasza.

Zobacz także:

ONA ŻONA

O tym, że zaręczyła się z Jayem-Z dziennikarze mogli tylko spekulować. Beyoncé nie miała potrzeby chwalenia się przed całym światem, pierścionkiem zaręczynowym projektu Lorraine Schwartz, wartym pięć milionów dolarów. Z czarnoskórym raperem i prezesem Def Jam Records są parą od 2002 roku, nie raz współpracowali muzycznie. Pobrali się 4 kwietnia 2008 roku. Na prywatną ceremonię w Nowym Jorku zaproszeni byli tylko najbliżsi. Media podały tę informację dopiero trzy tygodnie później! W świecie newsów to był prawdziwy policzek dla śledzących celebrytów paparazzich.

Beyoncé o miłości... śpiewa. Jej ulubiony kawałek z nowego albumu, zatytułowany „1+1”, zawiera takie słowa: „Gdybym nie miała nic, miałabym ciebie”. Nuda? Ale do pozazdroszczenia. Kwiecień 2011, trzecią rocznicę ślubu państwo Carterowie (Jay-Z naprawdę nazywa się Shawn Corey Carter) obchodzili na luksusowym jachcie na Bahamach. Był szampan i kwiaty rozsypane na plaży. To prywatny raj, którego oboje pilnie strzegą. Teraz, gdy na świecie pojawiła się Blue Ivy, stali się jeszcze bardziej ostrożni.Dziś Beyoncé odpoczywa od sceny, a fani wciąż pytają, kiedy wróci.

WIEM, KIM JESTEM

Nie ma drugiej wokalistki, która tak często jak ona byłaby nominowana do nagród. Ma na koncie 16 statuetek Grammy! Na gali Billboard Music Awards okrzyknięto ją artystką dekady. A w maju ubiegłego roku odebrała, przyznane po raz pierwszy w historii kobiecie, Billboard Millenium Award. Wyjątkowe wyróżnienie za całokształt twórczości i wpływ na przemysł muzyczny. – Tworzy dźwięki, które będą wieczne – mówił o wokalistce Bono. A Lady Gaga, z którą na scenie stworzyła zmysłowy duet, przyznała: – Jesteś czymś więcej niż tylko gwiazdą pop czy ikoną. Uosabiasz marzenie.

Statuetkę wręczyła jej mama. – Kiedy Beyoncé była dzieckiem, wciąż śpiewała i tańczyła. W kółko odstawiała show. Nikt nas nie chciał odwiedzać – żartowała. – Słyszałam: „O nie, jeśli się pojawię, ona zaraz przyjdzie i jeszcze będę musiał kupić bilet”. Teraz za bilet na jej występ wielu chętnie zaprzeda duszę diabłu. Na ubiegłoroczne, sierpniowe koncerty w słynnej nowojorskiej Roseland Ballroom bilety rozeszły się w... 22 sekundy! Osiągnęła tak wiele, pozostając przy tym wrażliwą dziewczyną. Nigdy nie czyta plotek w sieci. To dość niezwykłe: ma trzy miliony fanów na Twitterze, a nie zostawiła tam jeszcze ani jednego postu. – Zazwyczaj czytam tylko gazety, wolę z nich czerpać informacje niż z internetu. Tylko kilka razy wchodziłam na jakieś plotkarskie strony, ale nigdy nie rozmawiałam z nikim wirtualnie – przyznała w wywiadzie. – Nie jestem jaskiniowcem, ale uważam, że znajdują się tam rzeczy, które mogą ranić, a ja nadal jestem tylko człowiekiem. Te opinie mnie bolą.

Jaki mam przepis na sukces? – Nie spieszyłam się z realizowaniem planów i marzeń. Osiągnęłam w życiu wiele, ale dopiero teraz wiem, kim jestem. I zdaję sobie sprawę, że nie muszę się ograniczać. Bawię się artystyczną wolnością, która pozwala mi robić to, co chcę – mówiła w wywiadzie dla magazynu „Billboard”. – Miksuję każdy rodzaj muzyki, który uwielbiam. Nie szufladkuję siebie. To nie jest R&B ani klasyczny pop, ani rock, tylko połączenie wszystkich brzmień, które kocham – opowiadała dziennikarzom o swoim ostatnim krążku „4”. Skąd czerpała inspirację? Wymienia jednym tchem: Fela Kuti, The Stylistics, Lauryn Hill, ale też Stevie Wonder i Michael Jackson. Tym razem nagrała aż 72 kawałki, z których wybrano materiał na płytę. – Byłam jak szalony naukowiec, mieszając kompletnie odmienne piosenki – tłumaczyła na spotkaniu z fanami w Columbia Records. – Wszystko doskonale ze sobą współgra. „4” to nowa droga Beyoncé – powiedział o krążku Ne-Yo, jeden z jego producentów. – Za moment nikt nie będzie mógł się z nią równać. Naprawdę nikt nie będzie mógł się zmierzyć z Beyoncé.

ZA GORĄCA

Przynajmniej dla zimnokrwistych Brytyjczyków. To oni zakazali emitowania reklamy pierwszego zapachu firmowanego przez Beyoncé „Heat”. Powód? Czerwona, mocno wycięta sukienka ześlizguje się z błyszczącego od oliwki ramienia. W tle dźwięki utworu „Fever”, zbliżenie na dekolt... Jest na co popatrzeć. Orzeczono, że to zbyt seksualne i prowokujące, tym samym spot mógł pojawiać się w telewizji po 19.30. Perfumom to nie zaszkodziło, wręcz przeciwnie, sprzedawało się 1200 flakoników na minutę. „Heat” to wciąż w wielu krajach gorący hit, podobnie jak jego odświeżona linia „Heat Rush”.

Niedawno premierę miał trzeci zapach firmowany przez gwiazdę: „Pulse”. I znów Beyoncé uwodzi w reklamie swoją figurą. Nigdy nie narzekała na pełne piersi i biodra. Ostatni raz odchudzała się siedem lat temu, zrzuciła wtedy prawie dziesięć kilogramów, ale jeszcze szybciej przytyła. Wcale nie zależało jej na idealnej sylwetce, zrobiła to dla roli, bo przecież seksowna jest w każdym rozmiarze, . W filmie „Dreamgirls” gra 16-latkę, na ekranie dojrzewa i w końcu ma 30 lat. Chciała być w obu przypadkach wiarygodna. Ten czas, kiedy piła tylko wodę z cytryną, wspomina jak koszmar, bo nigdy nie bała się przyznać, że kocha jeść. Ulubione danie? Kurczak w panierce. W towarzystwie? Jaya-Z, oczywiście. Gdyby tylko chcieli, mogliby postawić solidną porcję skrzydełek połowie świata. Trzy lata z rzędu Beyoncé i Jay-Z, zostali uznani przez opiniotwórczy magazyn „Forbes”, za najlepiej zarabiającą parę w Hollywood. Ich dochód za 2010 rok oszacowano na 150 milionów dolarów.

A STAR IS BORN

Jeśli o czymś marzy, wie, że za pieniądze tego nie kupi. Ma na koncie niejedną rolę filmową. Debiutowała w 2001 roku w musicalu „Carmen: A Hip Hopera”, za wspomniane „Dreamgirls” nominowano ją do Złotego Globu. Trzy lata temu thriller „Obsesja” pomimo negatywnych recenzji krytyków znalazł się na pierwszym miejscu amerykańskiego box office’u. A dochód ze sprzedaży biletów przekroczył 70 milionów dolarów. Czy przed nami narodziny gwiazdy filmowej? „A Star Is Born” to tytuł filmu z 1937 roku. Przedstawia historię starzejącego się gwiazdora, który pomaga młodziutkiej wokalistce zaistnieć w świecie show-biznesu. „Narodziny gwiazdy” miały już dwa głośne remake’i. Tym razem chwytliwą historię postanowił opowiedzieć sam Clint Eastwood. A w roli głównej obsadził Beyoncé. I nie zmienił zdania nawet na wieść o tym, że spodziewa się dziecka. Blue Ivy jest już na świecie. Czy te „narodziny” będą równie spektakularne? Czy na miarę Oscara?