Wszyscy patrzą, wszyscy sekundują i wreszcie JEST. Urodziło się dziecko. Malutki człowiek, który w kilka sekund zmienia wszystko, wiele naprawia, wiele też komplikuje. Nie wszystko wygląda jak w sielskiej reklamie produktów dla dzieci. Ale może być lepiej, inaczej, prawdziwiej, bo po naszemu.

Gdy pierwsze emocje opadają, oksytocyna u Mamy podtrzymuje odpowiedni poziom zrelaksowania i wyciszenia, by poradzić sobie z obowiązkami opieki nad maluchem i wielką rewolucją, która właśnie nastała. Wracamy do domu … i przecież od zawsze przyjęte jest by wszyscy zainteresowani- Babcie, Dziadkowie, bliżsi i trochę dalsi krewni, zobaczyli ten mały cud życia. Dorzucili swoje dobre rady, zastanowili się wspólnie do kogo podobne, doradzili w kwestiach pielęgnacji i wydali osąd, czy aby na pewno rodzice odnajdują się w swojej roli. 

Stop. A może by zrobić inaczej? Grzecznie podziękować, wysłać zdjęcia, odwlec w czasie wizytacje i zamknąć się w swoim świecie dwóch osób, które powołały do życia ten mały cud. Pandemia. Ona wiele skomplikowała, sporo zniszczyła. W tej konkretnej sytuacji jest absolutnie bezdyskusyjnym argumentem do powstrzymania się  od zbyt szybkich i zbyt długich spotkań. Nie narażamy nikogo, a przede wszystkim chronimy bezbronnego malucha. Chronimy tez swój mikro świat, pary, Mamy i Taty, którzy mają szanse być tu i teraz sami. 

Brzmi jak plan, a rzeczywistość? To moja rzeczywistość, którą wybrałam po urodzeniu drugiego Dziecka. Chciałam zrobić inaczej, po swojemu, na własnych zasadach. Po tych kilku tygodniach wiem, że to była bardzo dobra decyzja.
Nic nas tak nie połączyło i nie zbliżyło jak te dni, w których byliśmy zdani tylko na siebie, po blisko 10 latach wchodząc ponownie w świat zajmowania się niemowlakiem. To chyba jak z jazdą na rowerze. Nigdy się nie zapomina, wsiadamy i w kilka chwil intuicyjnie wszystko działa i trybi. Ale przede wszystkim my zatrybiliśmy jako para. Matka pozwoliła ojcu być opiekunem na równych prawach. Ja wcale nie wiem lepiej i być może wcale lepiej nie umiem niż mój mąż. Niech kąpie (przyznaję, że przyjęłam rolę asystentki przy tym rytuale) i jest mi z tym fantastycznie. Niech ubiera, niech budzi się tak samo w nocy, niech przewija. Ja jestem Happy, on jest Happy. Wszyscy są Happy. Te dni, które dajemy sobie nawzajem, skupienie i wyciszenie, jakim obdarowujemy malucha, buduje nieprawdopodobną więź. Tych momentów się już nie powtórzy, już więcej nie będziemy niesieni adrenaliną mieszającą się z ekscytacją, bo czas tak szybko mija i tyle każdego dnia się dzieje, że emocja siłą rzeczy tracą swą moc. Pojawia się coś innego. Przywiązanie, trochę rutyny, bezgraniczne oddanie i rosnące uczucie do Dziecka. Gdy jesteśmy, jako Rodzice, choć chwilę sami z Dzieckiem, nikt ani nic nie rozprasza naszej uwagi. Jesteśmy poniekąd zmuszeni do wsłuchiwania się w siebie, wzajemne wspieranie i pomaganie. A ten mały człowiek choć jeszcze nas nie widzi, to świetnie wyczuwa. Odbiera każdy lęk, niepewność, szum i dyskomfort. Łaknie spokoju, czułości i bliskości. 
Serio? Brzmi to wszystko książkowo, w oderwaniu do realiów i możliwości. 

Nie musi być wszystko idealnie. Sprzątanie poczeka, pranie zrobimy wieczorem, jedzenie też sobie ogarniemy. Posłuchajmy opowieści jak nasze babcie chowały dzieci, ile obowiązków spadało na ich głowę i ile więcej musiały zrobić same. Dziś pielęgnacja i opieka nad dzieckiem wspomagana jest tyloma udogodnieniami i wynalazkami, że czas, który możemy poświecić na to jest tu kluczowy i zarazem bezcenny. To inwestycja na lata.  Badania pokazują, że Rodzice, którzy od pierwszych dni sprawiedliwie dzielili się opieką nad dzieckiem, wspólnie (nie osobno) poświęcali mu czas, mają 80% więcej szans na uniknięcie kryzysu związkowego związanego z pojawieniem się na świecie dziecka. Mało? To może warto dodać do tego informację, że pierwsze tygodnie życia Dziecka i komfortowe warunki jakie mu się tworzy, głównie opierające się na emocjonalnym zaangażowaniu obojga rodziców, zabezpieczają go przed przeróżnymi dysfunkcjami w przyszłości, budują poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, radzenia sobie z emocjami. Modne ostatnio rodzicielstwo bliskości to bardzo obszerny temat i ważny w szalonych czasach pogoni za jutrem. Ale ta bliskość powinna i musi dotyczyć też rodziców. Jak poznałam mojego męża 8 lat temu i rozmawialiśmy na naszych pierwszych randkach o życiu, byciu Rodzicem, miłości i związkach porównał parę, kobietę i mężczyznę, do drzewa. Nie wiem czemu, ale ta krótka opowiastka rezonowała mi w głowie od tego czasu. Rodzice są jak drzewo, Dzieci jak owoce. Drzewo zdrowe i silne daje zdrowe i silne owoce, są pełne, soczyste i smaczne. Potem przecież je zrywamy, albo same się zrywają i przestają być już częścią drzewa. Drzewo zostaje…primo, czy to ma oznaczać jego koniec? Secundo, czy jak gałęzie będą słabe to owoce się utrzymają, czy będą kolejne? Chyba nie muszę odpowiadać. Każdy wie jak ta historia się skończy.

Zobacz także:

Zaraz zaczynamy okres rodzinnych wizyt i poznawania naszego Syna przez świat, ale mamy poczucie, że ten czas, który mieliśmy tylko dla siebie i naszych starszych Dzieci, wykorzystaliśmy w pełni. Jesteśmy już gotowi na wszystkich i wszystko inne.

Partnerem materiału jest marka Bella Baby Happy.