Chyba nikt nie wyobraża sobie „Watahy” bez kluczowej postaci - prokurator Igi Dobosz. To postać silnej, odważnej i zdecydowanej kobiety. Co daje Pani prywatnie granie takiej roli?

Aleksandra Popławska: Myślę, że mogę poudawać, że jestem taka silna (śmiech).

Z Igą Dobosz wymieniamy się energią. Ja prywatnie obdarzam moją serialową postać swoją osobowością i sama „karmię się” jej siłą. Prokurator Iga Dobosz z zasady i zawodu, który uprawia musi być silna. Ale myślę, że ona musi być też taka w konfrontacji z tym złym, mrocznym światem. Ona nie mogłaby pokazać słabości. Oczywiście te słabości wychodzą w sytuacjach intymności, czy prywatności. Widzieliśmy to w drugim sezonie, kiedy Dobosz będąc sama w domu potrafiła płakać i się załamać. Miała chorą matkę, nie wiedziała, co z tym zrobić, była zagubiona. To też pokazuje takie prawdziwe oblicze człowieka, że nie ma ludzi jednoznacznie złych i jednoznacznie dobrych, albo tylko silnych. Nawet silne kobiety mają swoje słabości, słabe momenty w życiu.

To prawda.

Co ciągnie Igę Dobosz w Bieszczady? Czy to jest tylko aspekt zawodowy, czy może coś więcej?

AP: I żyli długo i szczęśliwie i mieli watahę dzieci (śmiech).

Jest to rzeczywiście pociągające, aczkolwiek trudne. Dobosz i Rebrow to są dwa takie samotne wilki, wiele ich łączy, wiele dzieli. Mimo, że chcą ze sobą współpracować, to jednak każde lubi działać na własną rękę. Są w podobnym wieku, stracili swoich bliskich, no bo Dobosz umarła mama, a Rebrowowi ojciec, no i łączy ich też wspólna tajemnica. A co ich pociąga w Bieszczadach? Iga Dobosz zostawiła tam kawałek własnego życia. W dodatku zakończyła się sprawa drugiego sezonu tym, że ona zabiła człowieka, po czym skłamała w sądzie. Razem skłamali w trójkę: Alsu, Rebrow i Dobosz, mając nadzieję, że już nigdy do tej sprawy nie wrócą.

Zobacz także:

Ona zaczęła nowe życie w Warszawie, chciała odciąć się od tamtej historii. Nie ma tam już matki, nie ma nikogo bliskiego. Natomiast zrozumiała w pierwszych miesiącach stabilizacji, że nie można budować życia na kłamstwie i jak tylko pojawia się Rebrow, to ona wraca, bo chce uciec od tego, co jest dla niej nowe i niezrozumiałe. Te salony warszawskie to nie jest jej klimat, a z drugiej strony trochę jak przestępca wraca na miejsce zbrodni, gdzie jest jakaś tajemnica ukryta z jej przeszłości.

Trzeci sezon „Watahy” w odróżnieniu od poprzednich stawia na silne i mocne kobiety. Rozmawiając z reżyserką Olgą Chajdas wiem, że taki był zamysł, żeby to w tym sezonie podkreślić.

AP: To prawda, bo zarówno zawód prokuratora, jak i praca w straży granicznej to jednak jest męskie środowisko. Myślę, że postać Agi (Dagmara Bąk – przyp. red.) przyciągnie więcej kobiet do straży, aczkolwiek to jest trudny zawód. Widać to na przykładzie tej postaci, z czym ona musi się mierzyć i w jakich warunkach pracuje. Z kolei prokurator Iga Dobosz stara się być silna mimo różnych przeciwności i też co jest fajne, niczego się nie boi. Mimo, że przeszła już bardzo wiele, to gdzieś brnie w to, żeby dotrzeć do jakiejś tajemnicy, do jakiejś prawdy, do czegoś co jest nierozwiązane. To jest silniejsze niż strach.

Poza tym pojawiają się inne postacie kobiece: wraca Alsu, pojawia się postać Barkowej - bardzo groźnej kobiety, która przewodzi twardym facetom i właściwie całej mafii ukraińskiej. Widać, że te kobiety nie są takie jednoznaczne. Ciężko stwierdzić, która jest bardzo dobra, która bardzo zła, ponieważ te emocje się mieszają. Każdy przesuwa granicę, na której się znajduje.

Jest Pani postrzegana jako aktorka, która nie ma oporów przed pokazywaniem swojej kobiecości. Jak Pani myśli, dlaczego większość Polek ma problem z akceptacją siebie?

AP: Myślę, że wiąże się to z pewnymi zasadami, pewnymi normami społecznymi, w których byliśmy wychowani. Gdzieś na świecie była rewolucja seksualna, a u nas była zblokowana przez komunizm. Dodatkowo bardzo silna religia katolicka, która też narzuca normy, że to ciało jest odłożone na bok, a na pierwszym planie jest dusza. Mi się wydaje, że można to wszystko połączyć, że ciało jest świątynią duszy i o to ciało też trzeba dbać i je pokochać. Ciało mamy tylko jedno i będzie nam towarzyszyć od początku do końca i nie można się na nie z nikim zamienić. Poza tym ciało to też kondycja ducha i odwrotnie.

To co mamy w głowie też wpływa na to, jak wyglądamy. Więc obydwie te sfery staram się pielęgnować i pokazywać takimi odważnymi zdjęciami, że nasze ciało to zgodność z naturą i nie ma w tym nic złego. To jest fajne pokazywać, że można żyć normalnie, naturalnie i nie wstydzić się swoich kompleksów i swojego ciała.

Ja też nie jestem taka wyzwolona, czuję wstyd i nie jest mi łatwo rozebrać się na planie, czy mieć sceny w sytuacji, kiedy tyle osób jest wokół. Staram się wtedy skupiać na tym, co mam wykonać. Natomiast rzeczywiście lubię taką wolność, przestrzeń. Jak jestem w lesie, na łonie natury, to lubię się gdzieś z nią tam zespolić tak jak mnie pan Bóg stworzył. Trzeba przesuwać te swoje granice i ja je gdzieś tam przesuwam i myślę, że na starość będę wyzwoloną hipiską (śmiech).

Jest Pani jedną z niewielu aktorek, które nie boją się głośno mówić o dyskryminacji kobiet w polskim show-biznesie. Chodzi zarówno o płace, jak i obsadzanie ról.

AP: Widzę, że to się powoli zmienia. Tak jak stacja HBO postawiła w tym sezonie na kobiety. One są w centrum i rzeczywiście są partnerami dla mężczyzn, a nie „kwiatkiem do kożucha”. Coraz więcej kobiet gra główne role, więc to jest fajne, bo do kina chodzą głównie kobiety i zaciągają facetów.

Ja też lubię oglądać, kiedy głównymi bohaterkami są kobiety, bo próbuję się z nimi utożsamiać. Lubiłam serial „Ostre przedmioty”, czy „Wielkie kłamstewka” - to są seriale, które stawiają głównie na kobiece postaci. Sama wzięłam udział w serialu „Wataha”. Też widzę jak ta postać wychodzi na plan pierwszy, teraz Dobosz jest równorzędną partnerką dla Rebrowa.

Następnym moim serialem jest również serial kryminalny. Gram tam też główną rolę.

Chciałam teraz porozmawiać o macierzyństwie. Ma Pani córkę, ja też jestem mamą dziewczynek. Jak w dzisiejszych czasach wychowywać dziewczynki, żeby wyrosły na pewne siebie i świadome swoich wartości kobiety?

AP: Przede wszystkim nie wpędzać w kompleksy. To jest straszne, jak czasami słyszę jak matka mówi: „Wciągnij brzuch, masz za duży brzuch, jesteś za gruba, brzydka, nie garb się”.

Przede wszystkim kochać je - tak mi się wydaje. Ja swoją córkę obdarzam miłością, mówię, że jest piękna i umacniam jej kobiecość. To trzeba robić już od małego i moim zdaniem bazą, którą powinni dać rodzice, a szczególnie mama, no to jest baza miłości i totalnej akceptacji.

Nie ma jednego wzorca kobiecego. Kobiecość jest w głowie i to czy kochamy swoje ciało, czy je akceptujemy w dużej mierze jest tym co wynosimy z domu. Więc można być grubym, chudym, małym i jakimś, a kobiecość jest po prostu w głowie. Było wiele przykładów takich kobiet fascynujących, które nie były piękne jak się spojrzy na nie z zewnątrz, tylko po prostu miały piękną osobowość.

Osobowość, która emanuje kobiecością jest ważniejsza niż to, czy się ma proste nogi, grube, krzywe, czy jakiekolwiek inne. Tym jest dla mnie kobiecość. Piękna osobowość w pełni akceptująca siebie jest kobiecością w stu procentach.

Oprócz aktorstwa zajmuje się Pani również reżyserią. To skryte marzenie, czy potrzeba rozwoju?

AP: Rzeczywiście miałam takie marzenie ale nigdy nie wiedziałam, że uda mi się je zrealizować. Udało mi się i kontynuuję te dwa zawody naprzemiennie. Staram się, żeby raz w roku powstała jakaś sztuka w mojej reżyserii i takie mam plany w 2020 roku, więc cieszę się na nie i czekam z utęsknieniem też na ten rodzaj pracy.

Woli Pani grać postacie mroczne czy komediowe?

AP: Lubię też grać śmieszne rzeczy, bo wydaje mi się, że mam poczucie humoru ale nie jestem taką typową śmieszką i osobą kojarzoną z komedią romantyczną, więc wolę te mroczne, takie kryminalne historie albo horrory. Ale też nie chcę być zamknięta w jednej szufladzie.

Jest jakaś rola, czy postać, której by się Pani nie podjęła?

AP: Chyba rola i postać to nie, tylko bardziej jest to kwestia scenariusza. Jak coś jest napisane tak, że to mi się nie podoba albo mnie nie śmieszy a jest nazwane komedią, to wtedy nie biorę w tym udziału.

Każda z nas ma jakieś marzenia, a jakie plany na przyszłość ma Aleksandra Popławska?

AP: Niedługo zaczynam nowy serial kryminalny dla TVN pt. „Szadź”, na podstawie książki Igora Brejdyganta. Zagram tam Agnieszkę Polkowską, która jest policjantką i która się mierzy z problemem alkoholowym i chce odzyskać córkę, którą straciła przez chorobę. Przede mną nowe wyzwanie ale w serialu jest fajna obsada i cieszę się na ten projekt.

Dziękuję za rozmowę i życzę samych sukcesów.