Miłość od kuchni

Kto nie widział sceny przy lodówce, w której (młody i dziko przystojny) Mickey Rourke karmi Kim Basinger, ma do nadrobienia jedną z najseksowniejszych scen, jakie nakręcono w kinie. Mowa o kultowym „9 1/2 tygodnia” – amerykańskim filmie z 1986 roku w reżyserii Adriana Lyne’a. Seks i jedzenie to dwie naturalne potrzeby, których zaspokojenie wyraźnie zwiększa nasze poczucie szczęścia. Smak i zapach pobudzają zmysły, a wspólne gotowanie zbliża. Przygotowywanie jedzenia może być sposobem wyrażania emocji. Jedzenie – pod postacią afrodyzjaków – może też działać na nas pobudzająco. Mówi się, że w moc afrodyzjaków wierzył najsłynniejszy kochanek świata. Casanova wychwalał ostrygi – a gdyby tak przekonać się czy miał rację? Nauka jest za, ostrygi są dobrym źródłem cynku i aminokwasów podnoszących u obu płci stężenie odpowiedzialnych za udane życie seksualne hormonów, testosteronu u panów i progesteronu u pań. Jeśli poszukamy, znajdziemy wiele składników, którym przypisywana jest erotyczna moc – to np. chili, granat, czekolada, lubczyk, figi, imbir, awokado, szparagi, krewetki… Warto po nie sięgnąć i gotować tak, by wzbudzić namiętność. Poprzez dietę zadbać o organizm. Gotując dla siebie, karmiąc ciało, karmimy też duszę, tworzymy atmosferę, która sprzyja intymności. Seks w pośpiechu bywa świetny, jak złapany w locie hamburger. Delektowanie się posiłkiem i smakowanie nawzajem w łóżku to dopiero uczta dla zmysłów.

Usta pełne fiołków a nie… posmaku „popielniczki”

Namiętne pocałunki są wspaniałym elementem gry wstępnej, sprawiają, że mamy wyższy poziom zadowolenia z życia i poczucia bliskości z partnerem. Jeśli ktoś nie był przekonany, dowiedli tego naukowcy z Anglia Ruskin University przeprowadzając ankiety na temat życia miłosnego w grupie prawie 7 tys. osób. Warto się całować! A co zrobić, gdy są ku temu obiektywne przeszkody?

Popularna platforma DentaVox, przeprowadziła badania na grupie blisko 2 tys. osób – 77 proc. ankietowanych odpowiedziało, że ich życie seksualne rujnuje brak higieny jamy ustnej. Badani wskazywali na brzydki zapach z ust, nieestetyczne przebarwienia czy opuchnięte dziąsła ze stanem zapalnym. Co odpowiada za to najczęściej? Palenie papierosów... Co więcej, nałogowe puszczanie „dymka” to nie tylko brzydki zapach z ust, ale także przesiąknięte wonią „popielniczki” – włosy, palce czy skóra. Czy to może być sexy? Zamiast bliskości pojawia się… blokada. Ciężko oszukać swoje powonienie i przemóc się, zwłaszcza jeśli jesteśmy niepalący.

Pocałunek

Niemiły zapach z ust otwiera długą listę minusów związanych z całowaniem się z palaczem. Prawdziwe rozczarowanie może przyjść wtedy, gdy dojdzie do bardziej intymnych sytuacji i do zbliżenia. Powód? Papierosy są głównym czynnikiem rozwoju zaburzeń erekcji u panów. Dym papierosowy powoduje m.in. zwężanie naczyń krwionośnych, ograniczając też dopływ krwi do narządów. Zaburzeniu ulega też wydzielanie wielu hormonów, podnosi się poziom kortyzolu, tzw. hormonu stresu, który jest momentalnie uwalniany do krwi. To chyba wystarczające argumenty za tym, żeby rzucić palenie i zadbać o zdrowie oraz poprawić sprawność seksualną.

A co z tymi, którzy mimo wkładanych wysiłków, nadal tkwią w toksycznym związku z papierosem? Naukowcy z Włoskiego Towarzystwa Andrologii i Medycyny Seksualnej (SIAMS) wskazują kierunek działań. Rekomendują lekarzom, aby podczas konsultacji z pacjentami, którzy nie potrafią albo nie chcą rozstać się z tym szkodliwym nałogiem, informowali ich o… produktach bezdymnych. Dlaczego? Eliminują one to, co w papierosowym nałogu jest najgorsze, czyli rakotwórczy dym papierosowy, który (razem z substancjami smolistymi) katastrofalnie wpływa na zdrowie, w tym na życie seksualne i reprodukcyjne. Produktami bezdymnymi są urządzenia takie jak papierosy elektroniczne, podgrzewające specjalny płyn lub podgrzewacze tytoniu, np. IQOS, które podgrzewają wkłady tytoniowe. Jak możemy przeczytać w artykule naukowym włoskich naukowców z SIAMS, urządzenia bezdymne radykalnie zmniejszają możliwość wystąpienia stresu oksydacyjnego i dysfunkcji komórek śródbłonka w porównaniu z tradycyjnymi papierosami. Dlaczego to ważne? Bo udowodniono, że stres oksydacyjny ma negatywny wpływ na płodność u mężczyzn! Poza tym jest jeszcze walor estetyczny: pozbycie się dymu to pozbycie się cuchnącej aury, z której znani są palacze, a także większy komfort z… całowania. I wtedy otwiera się przestrzeń na gorącego buziaka, w trakcie którego mózg produkuje endorfiny. A my chcemy więcej.

Zobacz także:

Senne marzenia

Jeśli o slow life czytasz zwykle w magazynach, a na co dzień żyjesz w biegu, często niedosypiasz, możesz za to zapłacić niskim libido. Nie podkręca go nieregularny tryb życia, wręcz przeciwnie. Partnerka znów ma chęć na seks, a ty nie czujesz podniecenia? Idź spać. To nie żart, ale sygnał, że rozsądnie będzie więcej czasu przeznaczyć na sen. Sprawdzono, że u mężczyzn śpiących krócej niż pięć godzin, już po tygodniu takiej próby poziom testosteronu obniżył się nawet o 15 proc. Kobiece libido też cierpi przy niedoborze snu, ale wystarczy dodatkowa godzina z głową na poduszce, by 14 proc. z nich częściej inicjowało zbliżenia. Dobra wiadomość jest taka, że wzajemne okazywanie sobie czułości i otwarta komunikacja w związku sprawiają, że nasze libido rośnie. Najważniejsze, nie zapominać, że za jakość życia seksualnego odpowiadają obydwoje partnerzy. Od każdej z osób będących w relacji zależy to, czy ich seks będzie udany. Na szczęście temat już dawno zniknął z listy zakazanych. Dziś o seksie mówimy ze sobą coraz bardziej otwarcie. Komunikacja to podstawa. Nie bójmy się też sięgać po pomoc specjalistów, jeśli nie potrafimy sobie poradzić z problemem.