Poruszająca historia 11-latki z Ukrainy

11-letnia Alisa opuściła ogarniętą wojną Ukrainę wraz ze swoją ciocią i jej 14-letnią córką. Rodzice dziewczynki, którzy służą w ukraińskiej armii chcieli zapewnić córce bezpieczeństwo. Dlatego właśnie zdecydowali się oddać pod opiekę Alisę. Ciocia znalazła dla siebie i dziewczynek rodzinę w Wielkiej Brytanii, która w ramach programu Homes for Ukraine Scheme udostępniła im wolne pokoje w swoim domu. Jednak po drodze napotkały problemy, które uniemożliwiły dziewczynce przebywanie w bezpiecznym miejscu. Dlaczego? Ta historia mrozi krew w żyłach.

Alisa z ciocią Viktorią i jej córką po ucieczce z Ukrainy spędziły w Polsce trzy miesiące w oczekiwaniu na wizy do Wielkiej Brytanii. Niestety pojawiły się problemy. Urzędnicy zakwestionowali fakt, że ciocia dziewczynki jest aktualnie jej pełnoprawnym opiekunem. Nie pomogły nawet dokumenty z pełnomocnictwem rodziców. Co więcej, doczepili się do pisowni imienia dziewczynki, tłumacząc, że nie jest to standardowy zapis w Ukrainie. Na nic tłumaczenie kobiety, że wynika to z różnic językowych w regionie Donbasu.

Wizy nie zostały przyznane i cała trójka nie mogła wejść na pokład samolotu na lotnisko Doncaster Sheffield. Viktoria z dziewczynkami musiała wrócić do jednoosobowego pokoju w hostelu w Warszawie, który dzieliły razem z inną Ukrainką i jej córką. 

We wtorek mama Alisy była zmuszona zabrać córkę z powrotem do ogarniętej wojną Ukrainy.

Oburzenia nie kryje para Brytyjczyków, Nick Anderson i jego partnerka Karen Jones, którzy zaoferowali schronienie kobiecie i dziewczynkom w swoim domu. 

- To oburzające, że rząd brytyjski wysłał tę 11-letnią dziewczynkę z powrotem do strefy wojny, gdzie jej życie może być potencjalnie zagrożone. Każdy, kto ogląda wiadomości i widzi, co Rosjanie robią z kobietami i dziećmi w Ukrainie, powinien być zdegustowany, że rodzina jest traktowana w tak szokujący sposób - powiedział Nick w rozmowie z The Guardianem.

Przeczytaj także:

Zobacz także:

Nick Anderson postanowił, że nie zostawi sprawy bez interwencji i zwrócił się o pomoc do posłanki Jill Mortimer. Niestety pomimo wszelkich starań mężczyzny zarówno w Parlamencie jaki i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, 11-latka musiała wrócić do Ukrainy, a Brytyjczyk otrzymał informację o odrzuceniu wizy dla dziewczynki. W wyjaśnieniu wskazano, że dziecko nie ma jeszcze ukończonych 18 lat oraz fakt, że nie towarzyszy jej rodzic/opiekun prawny. 

Co dziwne, jeszcze tego samego dnia mężczyzna otrzymał maila, że jednak wniosek jest rozpatrywany.

Jednak mama dziewczynki zdecydowała, że nie może już dłużej czekać i zabrała córkę z Warszawy do domu

- Sprawy przybrały zły obrót, ponieważ ciągnęły się tak długo. Miały wizy na pobyt w Polsce tylko na 90 dni i obawiały się, że zabraknie im czasu. Cały proces jest chaotyczny. To śmieszne, że sprawy ciągnęły się tak długo - dodaje Nick w rozmowie.

Kateryna zdecydowała, że Alisa nigdy nie dostanie wizy i postanowiła zabrać ją z powrotem do Dniepru. Ma nadzieję, że dzięki temu Viktoria i jej córka będą miały większe szanse na dotarcie do Wielkiej Brytanii - dodaje mężczyzna.

Brytyjczyk nie kryje zażenowania, zwłaszcza, że ukraińskie rodziny już tak wiele wycierpiały. Po tym wszystkim zamiast otrzymać pomoc i wsparcie muszą mierzyć się z bezdusznością urzędników. - "Wygląda na to, że nasi urzędnicy państwowi celowo utrudniają przyjmowanie uchodźców, podczas gdy każdego dnia w wyniku bombardowań giną cywile. To naprawdę obrzydliwe. Czuję się zażenowany, że jestem Brytyjczykiem z powodu tego wszystkiego, zwłaszcza gdy inne kraje po prostu przepuszczają uchodźców. Jak możemy traktować ludzi w ten sposób?"

Przeczytaj również: