W tym tygodniu brytyjscy ministrowie najprawdopodobniej ogłoszą nowe zasady uniemożliwiające pracodawcom określanie kobiecego dress code w pracy. Konkretnie chodzi o szpilki, których noszenie stawia bariery przed kobietami domagającymi się równego traktowania w pracy.

Petycję o takie zmiany w prawie pracy podpisało 150 tysięcy osób, które nawoływały do ucięcia zachowań seksistowskich i nieprzystających do norm XXI wieku (ciekawe, ja nazwaliby to, co aktualnie dzieje się z prawami kobiet, człowieka w Polsce). Zamiast tego zaproponowali alternatywę w postaci eleganckich butów na płaskiej podeszwie.

Akcję wymierzoną w zachowania seksistowskie w miejscu pracy zainicjowała Nicola Thorp, którą pracodawca odesłał do domu, kiedy odmówiła noszenia szpilek w pracy na recepcji jednej z firm w Londynie.

Jej kampanię poparł Komitet ds. Kobiet i Równości, który pracował również nad raportem na temat stosunku do kobiet w miejscach pracy. Wynika z niego, że niektóre pracownice nakłaniane są przez pracodawców do zmiany koloru włosów na blond, ciągłego poprawiania makijażu i noszenia odpowiedniej grubości rajstop.

„Dress code firmy musi odpowiadać pewnym standardom, ale powinien spełniać warunki równości wobec kobiet i mężczyzn”, brzmi oficjalne oświadczenie Rządowego Biura ds. Równości w Wielkiej Brytanii.

W Parlamencie w tym tygodniu odbędzie się debata na temat dyskryminacji i zapewne podjęte zostaną środki, aby jej zapobiec. Przedstawiciele polskiego rządu powinni wnikliwie przyjrzeć się poczynaniom kolegów z Wysp, warto.