Reklama

Siedzimy w salonie rozświetlonym słońcem. Trzynastoletnia Alicja tuli maleńkie niemowlę z ciemną czuprynką. Z okiennych parapetów spogladają na nas anioły. Z wielkiego obrazu na ścianie uśmiecha się hiszpańska piękność w purpurowej sukni. Ma twarz Aidy, którą właśnie odwiedzam w jej warszawskim mieszkaniu. Rozmawiamy o macierzyństwie, rodzinnym szczęściu i spełnianiu się marzeń. Z głośników płyną słowa kołysanki "Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga" - śpiewa Aida. Niedawno nagrała płytę z kołysankami.
Urodziłaś właśnie drugą córeczkę. To chyba nie była łatwa decyzja. Życie miałaś już poukładane.
Zawsze chciałam mieć więcej dzieci. Wyssałam z mlekiem matki ogomną troskliwość, opiekuńczość i miłość do dzieci. Muszę dawać, jest mi to potrzebne jak powietrze. Macierzyństwo mnie napędza. Mam wrażenie, że dostaję zastrzyk podwójnej energii. Decyzja o urodzeniu drugiego dziecka była więc moją naturalną potrzebą.
Alicja ma już trzynasty rok. Przy tej różnicy wieku obie dziewczynki są jedynaczkami.
Któregoś dnia, patrząc na siebie i mojego męża, poczułam, że właśnie nadeszła odpowiednia pora. Że akurat jesteśmy w najlepszym momencie życia, by świadomie i z radością przyjąć w naszej rodzinie jeszcze jedną istotę. Margo jest moim darem od Boga.
A więc to przeznaczenie dało znać o sobie, skoro wcześniej nie przychodziły do ciebie sygnały, że czas na kolejne dziecko?
Z pewnością! I chodzi tu o przeznaczenie rodu. Babcia Margo, po której moja córeczka otrzymała imię, była starsza od swojej siostry o trzynaście lat. Jej matka była tyle samo młodsza od swojej siostry. Ja jestem trzynaście lat starsza od mojej siostry Aliny, tak jak Alicja od maleńkiej Margo. Nie wiem, co powodowało, że prababka, babka i moja mama rodziły dzieci z taką różnicą wieku. I że w linii mojego ojca przychodzą w ten sposób na świat same dziewczynki. Ale wiem na pewno, że tak duża różnica wieku nie miała żadnego znaczenia ani w wychowaniu, ani w ich późniejszym życiu.
O ile wiem, ważne daty w twojej rodzinie też mają jakieś magiczne znaczenie.
O tym, że jestem w ciąży, dowiedziałam się 23 lutego. Jest to także dzień śmierci mojego brata, który zmarł zaraz po urodzeniu, jak również naszego ślubu kościelnego. Alicja urodziła się 25 lutego, jak mój dziadek, maleńka Margo 27 października. Tego samego dnia urodził się Adam. To nie są tylko przypadki.
Wspomniałaś o ślubie. Jak do tego doszło, że Ormianka z Batumi i Polak z Lublina stanęli przed ołtarzem?
To było 16 lat temu, w Kijowie. Studiowałam tam ekonomię, a Adam przyjechał ze studentami z Politechniki Lubelskiej. Patrzyłam na niego zauroczona - wysoki szatyn i błękitne oczy... Niestety, on mnie nie dostrzegał. Podszedł dopiero wieczorem, po tym, jak w parku zaśpiewałam zgromadzonym studentom kilka piosenek. Powiedział, że jest pod wrażeniem. Tydzień później mi się oświadczył, a ja powiedziałam TAK. Niebawem wyjechałam za nim do Polski.
Wykazałaś sporą odwagę, decydując się w jednej chwili na związek z nieznanym mężczyzną.
Wyjeżdżałam na studia do Kijowa, by studiować ekonomię, chociaż marzyłam o akademii filmowej. Ale mój ojciec - śpiewak operowy (tenor) - był nieugięty. Powiedział, że muszę zdobyć konkretny zawód, najlepiej związany z liczeniem pieniędzy. Babcia, widząc moje rozterki, zabrała mnie na rozstajne drogi, żeby się dowiedzieć, co mi szykuje los.
Brzmi tajemniczo...
Babcia była znaną w okolicy wizjonerką, a rozstajne drogi to po prostu skrzyżowanie, ostatnie za miastem. Bardzo stary zwyczaj wróżebny każe iść w piątek przy ładnej pogodzie i o pełnej godzinie dzielącej się przez trzy - najlepiej o 9.00, 12.00 lub 15.00 - i, skupiając się na problemie, obserwować znaki, które zsyła los. Poszłyśmy z babcią. Zbliżamy się do skrzyżowania, aż tu z rowu wyskakuje kot, a za nim z wielkim ujadaniem pies. "Zobacz - tak byś żyła z tym chłopakiem, jak pies z kotem" - mówi babcia. "Wieczne awantury. Nie pójdziesz za niego". Za chwilę zatrzymuje się przy skrzyżowaniu autobus linii międzynarodowej jadący w kierunku zachodniej granicy. "Tobie pisany chłopak z innego kraju, wyjdziesz za niego i na zawsze opuścisz Gruzję"- stwierdziła. Nie chciałam w to wierzyć.
Ale zostawiłaś dla tej miłości przepiękną Gruzję, by zamieszkać daleko, bez znajomości języka. Jak się odnajdywałaś w tej niełatwej sytuacji?
- Miłość pozwoli przetrwać wszelkie trudy. Rodzina Adama natychmiast mnie zaakceptowała. Języka uczyłam się szybko. Mam doskonały słuch, więc łatwo pozbyłam się typowo rosyjskiego "zaśpiewu" w akcencie. Ale spotkało mnie kilka przykrych sytuacji, np. w sklepie, podczas zakupów. Panie, słysząc jak koślawię polski, syczały: "o jakaś ruska Cyganka nam się tu rozpycha". Zawzięłam się wtedy - będę mówiła bezbłędnie po polsku.
I mówisz. Ale najpierw był ślub w naszym kościele, potem urodziny Alicji, a wy z Adasiem zajmowaliście się handlem. Jak to się stało, że nagle stałaś się znana jako wizjonerka?
Moje obie babki, Anna i Margo, były wizjonerkami. Mama, będąc ze mną w ciąży, dowiedziała się od swojej mamy - babci Anny - że "góra" nakazała jej we śnie, żeby wizjonerskie właściwości przekazała wnuczce, która się niebawem urodzi, i że trzeba jej dać na imię Aida. Babcia i mama zrobiły, jak "góra nakazała". Rodzice jednak krzyczeli na mnie, żebym nie zmyślała, kiedy mówiłam, np., że sąsiad ucieka od żony do innej sąsiadki, albo że ktoś umrze. W szkole i na studiach ostrzegałam kolegów przed problemami albo dawałam im nadzieję. W Polsce postanowiłam ukryć swoje zdolności. Ale kiedy widziałam, że przyjaciółce, znajomej albo sąsiadce grozi jakieś niebezpieczeństwo, sumienie nie pozwoliło mi milczeć. I tak wyszło na jaw, że jestem jasnowidzem.
Dlaczego porzuciłaś urokliwy Lublin dla Warszawy?
Chciałam śpiewać, dawać koncerty z moim zespołem Max Klezmer Band z Krakowa. Często wyjeżdżałam do stolicy, tutaj krzyżują się drogi artystów, tutaj jest się bliżej wszystkiego. Nie chciałam wciąż zostawiać rodziny na kilkanaście dni w miesiącu. Podjęliśmy decyzję i od sześciu lat mieszkamy w Warszawie.
A jeśli już mówimy o poważnych decyzjach, jak się je podejmuje w twoim domu?
Ważne sprawy rozpatrujemy po ormiańsku. Zasiadamy do wspólnej kolacji. I na dany temat się wypowiadamy, co każdy sądzi. Głos decydujący ma najstarszy w rodzinie. Chociaż nie jestem najstarsza, moja rodzina uznała, że będzie należał do mnie. W domu rodziców decyduje ojciec. Wspólne posiłki dla Ormian są bardzo ważne. Delektujemy się powolnym jedzeniem, smakowaniem potraw i rozmową. W takiej atmosferze najlepiej odpoczywamy, łagodzimy spory, rozwiązujemy swoje problemy. Tym bardziej, że kuchnia kaukaska jest przepyszna.
Gościom często serwujesz chaciapuri.
Jest to ciasto drożdżowe - robi się z niego cienkie okrągłe placki i przekłada ostrym białym serem, np. bryndzą albo fetą oraz tartym serem żółtym. Skleja się je jak pieroga i piecze na patelni posmarowanej lekko olejem. Często przyrządzam także bakłażany z masą orzechową. Kuchnia polska także jest pyszna, uwielbiam bigos i pierogi z kapustą.
Problemy rozwiązujecie razem, ale przecież jesteś wizjonerką, widzisz i wiesz więcej.
Patrzę na moich bliskich oczami miłości, więc to zaciemnia obraz rzeczywisty. Informacje na temat rodziny otrzymuję w snach albo obserwuję znaki losu na wspomnianych już rozstajnych drogach. Natomiast ludzie obcy, z którymi nie jestem związana emocjonalnie, są dla mnie otwartą księgą.
Wróćmy do twojego macierzyństwa. Jak Alicja przyjęła siostrzyczkę?
Każdą wolną chwilę jej poświęca, chce karmić, nosić na rękach, tulić. W domu zapanowała niesamowita atmosfera. To tak, jakby po wielkiej suszy spadł długo oczekiwany deszcz. I wszyscy się radują. Zaczynają nas cieszyć drobne rzeczy. Wreszcie je zauważamy.
W styczniu zamierzasz wrócić do pracy. Nie za wcześnie?
Muszę. Dwoje dzieci to dodatkowy doping. Margo będzie się opiekować ciocia Żana z Moskwy.
Niechętnie umówiłaś się ze mną na rozmowę, tłumacząc, że nie minęło jeszcze 40 dni od twojego porodu. O co chodzi?
To dawny zwyczaj ormiański, w Gruzji do dzisiaj przestrzegany, szczególnie na wsiach. Kiedyś kobieta na 40 dni połogu zabierała nowo narodzone dziecko i wyprowadzała się od męża do domu swojej mamy. Tam opiekowały się nim tylko kobiety z rodziny. W tym czasie dziecka nikomu obcemu się nie pokazywało, żeby np. ktoś nie zadał uroków.
Koncertowałaś w zaawansowanej ciąży, nagrałaś płytę...
"Mini mini - kołysanki". Już osiągnęła status złotej płyty. Jestem wdzięczna wytwórni Magic Records, że mi zaufała.
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Zasiądziecie do stołu z nowym członkiem rodziny.
Przyjedzie także mój ojciec z Batumi. Ormianie obchodzą święta 7 stycznia, a Wigilia nie jest tak uroczysta. Ale my będziemy je spędzać według tradycji katolickiej, jak w rodzinie Adasia.
Czego pragniesz u progu Nowego Roku?
Bezpieczeństwa dla siebie i rodziny. I żebym mogła rozdawać energię miłości i radości, którą mam w sobie. I żeby mi jej nie zabrakło.
Rozmawiała: Danuta Górecka gorecka.d@naj.pl

Reklama

Chcesz się dowiedzieć, co Aida przepowiada na przyszły rok? Kliknij tu:/>
Rok 2007 zapowiada się lepiej od poprzedniego

Reklama
Reklama
Reklama