Miłość od drugiego wejrzenia
Ze mnie jest istny diabełek, a Adaś to anioł - mówi Iza Małysz. Opowiada nam o swoim związku, marzeniach, i o tym, dlaczego lubi rozpieszczać jedyną córkę.

- Naj
KWESTIONARIUSZ
IZA MAŁYSZ
Ur. 4.12.1978 roku w Wiśle. Od 1997 r. żona Adama Małysza, mama 10-letniej Karolinki. Absolwentka Krakowskiej Szkoły Wyższej im. A.F. Modrzewskiego. Założycielka Fundacji Izabeli i Adama Małyszów Wystarczy chcieć
Swój iście góralski temperament Iza Małysz zdradza już w pierwszych słowach naszej rozmowy telefonicznej. ?A tak naprawdę, to proszę mi powiedzieć, dlaczego chcecie rozmawiać właśnie ze mną?" - dociekliwie domaga się konkretnej odpowiedzi. Udaje nam się jednak namówić ją na pogawędkę. Jedziemy do Wisły - rodzinnego miasta Izy i Adama Małyszów. Spotykamy się w góralskim zajeździe przy ?herbatce z zielin" (miejscowa ziołowa herbata). Tu Iza Małysz czuje się jak w domu - wszyscy ją znają, zagadują do niej po przyjacielsku, a ona zachwala nam specjały prawdziwej góralskiej kuchni. Podczas przerwy na zdjęcia nuci z kapelą góralską, przygrywającą w tle.
"Nie chcę być tylko żoną swojego męża" - to pani słowa. Można przez to rozumieć, że nie zdążyła pani spełnić swoich ambicji, bo wyszła za mąż wieku 19 lat?
- Ależ skąd. Nigdy nie myślałam o swoim małżeństwie w tych kategoriach i nie żałowałam decyzji. Tak się złożyło, że akurat wtedy odnaleźliśmy siebie, czyli tę drugą połówkę. I to jest piękne! Niektórym ludziom to się w ogóle w życiu nie zdarza. O miłości podobno nie powinno się mówić publicznie, aby nie zapeszyć, ale ja sobie wręcz nie wyobrażam, żeby moje życie mogło potoczyć się inaczej.
Z Adamem znacie się państwo od szkoły podstawowej. Kto kogo wtedy poderwał?
- Zaraz, zaraz, nie tak szybko. To prawda, znamy się od szkoły podstawowej, ale wtedy byliśmy przecież jeszcze dziećmi. Zaiskrzyło po latach. Adam na początku podchodził do mnie z dystansem. Uważał, że jestem dziewczyną przebojową, taką, która nie da sobie w kaszę dmuchać. A on był wtedy nieśmiałym chłopakiem. Odwagi nabrał, kiedy oboje byliśmy już nastolat- kami - ja miałam siedemnaście lat, Adaś - osiemnaście. Wszystko zaczęło się na jednej z dyskotek. Można powiedzieć, że była to miłość od drugiego wejrzenia.
Co panią najbardziej ujęło w Adamie?
- Poczucie humoru. On zawsze bardzo imponował mi tym, że niemal każdą sytuację życiową, czasem nawet niezbyt optymistyczną, potrafi obrócić w żart. To świadczy o inteligencji, dystansie do świata i własnej osoby. Taki facet nigdy nie jest nudny! A jeśli chodzi o cechy wizualne - zawsze podobały mi się usta Adama i jego uśmiech.
Państwa małżeństwo dobrane jest na zasadzie podobieństw czy raczej przeciwieństw?
- Kiedyś uważałam, że jesteśmy zupełnie inni. Ale im dłużej jesteśmy ze sobą, tym bardziej wydaje mi się, że jesteśmy jednak do siebie bardzo podobni. Typowe Strzelce! Oboje jesteśmy uparci. Żadne z nas nie daje łatwo za wygraną. Na szczęście po spięciach szybko dochodzimy do porozumienia.
Kto pierwszy zwykle wyciąga rękę na zgodę?
- Kiedyś był to Adam, teraz - ja. Myślę, że jest to kwestia doświadczenia życiowego, jak również pewnych przemyśleń.
Na co dzień chyba nie mają państwo zbyt wiele czasu dla siebie. Pani mąż przecież często przebywa na treningach. Jeśli już jest w domu, to co sprawia wam największą frajdę?
- Zwykłe życie, choćby sprawy związane z funkcjonowaniem naszego domu. Lubimy również sobie wyskoczyć do kina czy choćby pójść razem na zakupy. Wszystko, co wiąże się z tym, że możemy ze sobą dłużej pobyć, jest dla mnie bardzo cenne. Cieszę się każdą chwilą!
Mistrz Adam Małysz chętnie udziela się w domu?
- Bardzo. Uwielbia np. zajmować się ogrodem. Jest przysłowiową złotą rączką. Ostatnio np. sam zaprojektował i wykonał altanę na tarasie. Ma zmysł majsterkowicza artysty. Z niczego potrafi zrobić coś!
Nie tak dawno powstawał dom waszych marzeń. Niektórzy radzą, żeby przed rozpoczęciem budowy obiecać sobie, że w trakcie nie dojdzie do rozwodu...
- Nie mieliśmy takiego problemu. Budowa domu i wszystkie niedogodności z nią związane spadły na mnie, bo wtedy Adam był bardzo zajęty. A zresztą, tak już się od lat utarło w naszym małżeństwie, że gdy trzeba, to ja biorę na siebie rolę "tego złego".
Nie miała pani nigdy ochoty, żeby powiedzieć mężowi: "Adam, proszę, rzuć to wszystko, zacznijmy żyć jak inni ludzie"?
- Kiedy się pobieraliśmy, doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, na jakie życie się decyduję. Już wtedy Adam odnosił pierwsze sukcesy - zaczął trenować, gdy miał 6 lat. Wiedziałam, że sport go wciągnie i w związku z tym często będzie wyjeżdżał na treningi. Pewnie, że na początku małżeństwa trudno było mi pogodzić się z tym, że mąż bywał gościem w domu. Urodziła się Karolina, bywało mi ciężko. Ale z czasem człowiek się przyzwyczaja. Żony marynarzy mają znacznie gorzej. Niektórzy, zmuszeni sytuacją finansową, wyjeżdżają z kraju, aby zarobić na życie, pozostawia- jąc najbliższych. Znam mnóstwo takich rodzin w Wiśle, więc nie śmiem na cokolwiek narzekać. Tak już w życiu jest: coś za coś.
Wydaje mi się, że dla pani szklanka jest do połowy pełna, a nie pusta. Urodzona optymistka?
- Z tym opytmizmem różnie u mnie bywa. Ale nawet gdy jest mi nieraz ciężko na duszy, to wiem, że to moment przejściowy. Biorę się wtedy w garść i zaczynam myśleć pozytywnie.
Powiedziała pani kiedyś, że zdarza się pani pełnić rolę "bufora" dla męża. Przed czym lub przed kim go pani broni?
- Mówi się, że w naszym związku ja jestem diabełkiem, a Adaś aniołem. Wzięło się to pewnie stąd, że na początku swojej kariery sportowej Adam - z natury dusza człowiek - bywał w swej dobroci i otwartości do świata nieraz naiwny, zresztą oboje tacy byliśmy. Ale być może ja lepiej potrafiłam stworzyć pozory osoby niedającej sobie w kaszę dmuchać. Nieraz żartujemy z Adamem, że gdyby nie moja stanow- cza postawa, to ludzie już dawno weszliby mu na głowę. Daleka jestem jednak od tego, aby ingerować w życie Adama i jego decyzje.
Mąż też, kiedy trzeba, ujmuje się za panią. Powiedział kiedyś, że w pani obronie nie zawahałby się nawet użyć siły.
- Do tej pory zawsze kończyło się na interwencji słownej. Na szczęście. Ale myślę, że gdyby nie miał innego wyjścia, to kto wie... pew- nie by to zrobił. Rodzina jest dla niego najważniejsza.
Karolina - państwa córka - niedługo kończy 10 lat. Rodzice starają się przekazać dzieciom wartości, które uznają za najważniejsze. Czego państwo ją uczą?
- Przede wszystkim tolerancji, w tym także tolerancji dla różnych wyznań. Ja jestem katoliczką, Adam - ewangelikiem. U nas w Wiśle jest ok. 25 różnych wyznań, teraz może nawet więcej. Wielokrotnie młodzi ludzie wyznający inne religie, kiedy chcieli się pobrać, napotykali ostry sprzeciw rodziny. U nas nigdy nie było takiego problemu. Moi rodzice też są różnych wyznań. Tolerancję miałam wpojoną od dziecka. Teraz, na szczęście, czasy się zmieniają. Ludzie wykazują się większą otwartością w stosunku do spraw odmiennej wiary.
Czy Karolina spełnia oczekiwania rodziców i jest "najcudowniejszym dzieckiem"?
- Nie mnie to oceniać. Jestem jej matką, więc mogłabym być posądzona o to, że jestem bezkrytycz- na. Posłużę się więc oceną innych. Nauczyciele oraz niemal wszyscy dorośli, którzy mają z córką styczność na co dzień, często podkreślają, że jest skromna i wrażliwa. Wierzę, że przemawia przez nich szczerość. Cieszy mnie taka opinia. Tym bardziej że zdaję sobie sprawę z tego, że oboje z Ada- mem rozpieszczamy naszą córkę. No, ale przecież dzieci są właśnie od tego, by je rozpieszczać. Cieszę się również, że Karolina znajduje się w gronie uczniów najlepszych pod względem zachowania i nauki.
Czy tata zaraził córkę miłością do sportu?
- A jakby mogło być inaczej? Karolinka odnosi już nawet pierwsze sukcesy w zjazdach oraz biegach narciarskich. Bardzo często chodzimy razem na pływalnię. Ja nie zawsze jednak dotrzymuję kroku córce, jeśli chodzi o sport. Jestem, niestety, za leniwa aby wykonywać intensywne ćwiczenia fizyczne. Wystarczą mi basen, a zimą - narty.
Nie marzy się państwu jeszcze jedna córeczka lub synek?
- Kiedyś na pewno przyjdzie na to pora. Nie wyobrażam sobie, by nasza Karolina pozostała jedynaczką, jak ja. Dziecku zawsze jest o wiele raźniej, gdy ma rodzeństwo.
Szczęśliwa żona i mama żyje tylko dla innych?
- Nie zapominam o sobie. Niedawno skończyłam studia uzupełniające magisterskie w Krakowskiej Szkole Wyższej. Cieszę się, bo dyplom udało mi się obronić na piątkę! Wcześniej byłam na studiach licencjackich w Wyższej Szkole Administracji w Bielsku Białej. Ukończyłam również studium poli- cealne w Ustroniu, gdzie otrzymałam tytuł specjalisty do spraw zarządzania.
Jak żonę mistrza przyjęto w gronie studentów? Profesorowie stosowali taryfę ulgową czy wręcz przeciwnie - podkręcali śrubę?
- Koleżanki i koledzy na początku podchodzili do mnie z dystansem. Ludzie czasem myślą sobie: na pewno popularność uderzyła jej do głowy, pewnie zadziera nosa, itd. Ale gdy ktokolwiek choć trochę bliżej pozna mnie i Adama, to myślę, że nie ma takiego odczucia. A co do profesorów, to taryfy ulgowej nie było - niektórzy nawet nie wiedzieli, że jestem żoną Adama.
Równie aktywnie, jak w studia, zaangażowała się pani w pracę dla Fundacji Izabeli i Adama Małyszów, zajmującej się promowaniem młodych talentów sportowych...
- Bo praca ta daje mi ogromną satysfakcję. Choć efekty nie są zawsze takie, jakich bym sobie życzyła. Ale małymi kroczkami robimy postępy. Jesteśmy organizacją non profit, tzn. nie mamy stałych źródeł dofinansowania. Utrzymujemy się z darowizn. Nie jest łatwo otworzyć kieszenie potencjalnych darczyńców. Tym bardziej dziękuję wszystkim tym, którzy nas wspierają. Nie ustajemy w staraniach o to, by pomóc młodym skoczkom. Mamy pod naszymi skrzydłami m.in. braci Byrtów. Jeden z nich został trzykrotnym mistrzem świata młodzików w skokach. Adam stara się wspierać swoich następców również radą i doświadczeniem.
Jak kobieta tak zajęta jak pani znajdzie czas na treningi tańca? Podobno zaproszono panią do udziału w "Tańcu z gwiazdami".
- Jak będą konkretne ustalenia, to porozmawiamy. Uwielbiam tańczyć! Czego pani życzyć? - Zdrowia dla mojej rodziny i dla mnie. Jeśli to jest, można mieć wszystko. Chciałabym też, aby udało mi się zrealizować plany. Ale o marzeniach się nie mówi, bo się nie spełniają...
1 z 2

malysz-md
2 z 2

malysz-m