Reklama

Właśnie uzyskała pani rozwód z Tomaszem Lisem. Czy rozmawiała pani z córkami na ten temat?
Dla dzieci to zawsze jest dramat. Bez wątpienia. I trzeba im pomóc przez to przejść. Cywilizowani ludzie są w stanie sobie pewne rzeczy wytłumaczyć i oddzielić ważne od ważniejszego. I tak wszystkim pokierować, żeby dziecko cierpiało jak najmniej. Bo ono jest ofiarą. Przecież każde rozstanie, niezależnie od przyczyn, jest klęską wartości, w które bardzo mocno wierzyliśmy. I jak zrobić, żeby to, co było dla nas najważniejsze i co wyznaczało nam cały świat, pozostało aktualne w oczach dziecka? Żeby nie pomyślało ono, że ten świat jednak nie ma wartości. Żadnych. Że rodzina nie jest wartością, ani miłość, i dane słowo też nią nie jest.
No właśnie, jak ocalić to, w co samemu przestało się wierzyć?
- Dla dzieci bardzo ważna jest symbioza z matką. I jeżeli one nie widzą jej rozpaczy, histerii, dramatu, tylko słyszą racjonalne powody; jeżeli rozmawia się z nimi, nie uciekając od trudnych tematów, kiedy mówi się o uczuciach w sposób zrozumiały dla dzieci, to można złagodzić ich ból. Najważniejsze, aby nie zostawiać dzieci z pytaniami i cierpieniem. Kiedyś gościem w programie, który prowadzę z Marcinem Mellerem, "Dzień Dobry TVN", był profesor Lew-Starowicz i powiedział, że z jego punktu widzenia świat dąży do układu zwanego monogamią poligamistyczną.
Mono... co? Nie brzmi to ani zrozumiale, ani obiecująco.
Gdy ludzie przestają odczuwać satysfakcję ze związku, wchodzą w następny, co nazywa się monogamią seryjną. Długo się z Marcinem na ten temat spieraliśmy i doszliśmy do wniosku, że wartości, które kiedyś wyznaczał nam Kościół, że raz dane słowo nie może być złamane, gdzieś zaczynają wyciekać. Na szczęście nie wszędzie na świecie tak jest.
Tak, tylko że w pani życiu rozwód nie jest czymś wyjątkowym, pani rodzice też się rozwiedli.
Nigdy nie kryłam, że moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam kilka lat. Ale mimo to bardzo dobrze ze sobą żyli. Razem spędzaliśmy święta, wyjeżdżaliśmy na wakacje. Byli rodzicami, którzy po prostu osobno mieszkali. I w niczym mi to nie przeszkadzało, miałam fantastyczne dzieciństwo. Dlatego, kiedy ktoś mi mówi, że rozwód ma niszczący wpływ na dziecko, odpowiadam: wszystko zależy od mądrości rodziców. Myślę, że moje dzieci mają w moich rodzicach fenomenalny przykład ludzi, którzy się rozstali w cywilizowany sposób. Kiedy starsza córka zapytała ich, dlaczego się rozstali, mój tata odpowiedział bez zastanowienia: "Kochanie, bo nie mogliśmy ze sobą żyć". I czasami lepiej jest nam osobno niż razem. Nie znaczy to, że niszczymy w sobie obraz tego drugiego człowieka. To bardzo istotne, by się nie zaplątać w nienawiści, w negatywnych emocjach. Destrukcyjne zachowania biją w nas samych, nie w drugą stronę.
Rozmawiała: Anna Ruczaj-Łysiak
KWESTIONARIUSZ
Ma 35 lat i dwie córki - Polę i Igę. Ukończyla italianistykę na UW. Na początku lat 90. pojawiła się w TVP jako prezenterka. W 1994 r. wyszła za mąż za Tomasza Lisa, a w 2006 r. rozwiodła się. W 1994 r. dostała Wiktora. Od 2005 r. prowadzi program "Dzień Dobry TVN".
Cały wywiad z Kingą Rusin w Naj 35.06

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama