Jesteś Żydem? Nie, ale chciałbym być” – to zdanie słyszałam wielokrotnie, szukając bohaterów do tekstu. Argumenty były różne. Niektóre zabawne, jak chociażby ten, że Żydzi dostają na Chanukę siedem prezentów, a katolicy na Boże Narodzenie tylko jeden. Inne związane raczej z fascynacją elitarnością urodzenia, kulturą czy przekonaniem, że Żyd znaczy: bogaty, mądry i dobry w łóżku. Pojawiały się też głosy bardziej praktyczne – można wyjechać za darmo na wycieczkę do Izraela i pójść tam na studia. Ale niezależnie od tego, jakie mamy pojęcie o kulturze żydowskiej, od pewnego czasu można zauważyć rosnące zainteresowanie nią. Czy to w obrębie tradycji, czy idącej za tym religii. Modnie jest „mieć korzenie”, obchodzić święta o dziwnie brzmiących nazwach i odkrywać rodzinne historie. Po latach, kiedy żydowskie pochodzenie ukrywano głęboko w szafie, nadszedł czas, w którym być Żydem jest modnie. Młodzi nie chcą już, jak ich rodzice i dziadkowie, żyć w strachu, tylko głośno mówią o tym, że są Żydami i są z tego dumni. Na własną rękę odkrywają tradycje, organizują wyjazdy i spotykają się we własnym gronie.

Jewfro

– Są oczytani, inteligentni, bogaci, mają doskonałe poczucie humoru i potrafią śmiać się z siebie (weźmy choćby Adama Sandlera czy Woody’ego Allena). Do tego są doskonale „wyposażeni” i świetni w łóżku – śmieje się Ania, która bez ogródek przyznaje, że chce mieć chłopaka Żyda. Oczywiście to zdanie kipi aż od stereotypów, ale jak wiadomo, w każdym micie jest ziarnko prawdy. Ania w swojej romansowej historii miała jedną przygodę z Żydem. – Adam był niezwykle rodzinny i towarzyski. Utrzymywał kontakt ze swoimi kuzynami rozsianymi po całym świecie. Wszędzie więc mieliśmy „metę” i byliśmy witani z otwartymi ramionami – opowiada. – Podobało mi się też to, że tak mocno utożsamiał się ze swoją tradycją. Dzięki niemu poznałam obyczaje, o których nie miałam pojęcia. Ta egzotyka bardzo mnie kręciła. Ale to, co jednych podnieca, u innych budzi agresję. Janek, który wychował się w ortodoksyjnej rodzinie, mówi, że z tą akceptacją bywało różnie. – Noszę polskie imię, dopiero drugie mam biblijne: Dawid – mówi. Rodzice bali się, że będę miał nieprzyjemności. Zresztą słusznie. W podstawówce musiałem bić się „za Żyda”. Nie było również łatwo dorastać w przekonaniu, że moja rodzina jest jedną z kilku rodzin żydowskich w Polsce. Nie rozumiałem, dlaczego nie możemy obchodzić świąt jak inni, dlaczego nie chodzę do kościoła i na religię– opowiada. –

Kiedy umawiałem się z polskimi dziewczynami, bałem się, że nie będą mogły tego zrozumieć. W liceum każdą randkę zaczynałem od antysemickiego żartu. Jeżeli dziewczyna się śmiała, to szybko kończyłem spotkanie. Jeśli była oburzona – kontynuowałem. Przestałem się tak zachowywać, kiedy jedna z dziewczyn obraziła się na śmierć. Zrobiło mi się głupio. Po latach spotkałem ją w synagodze. Do dzisiaj, jak mówię, że jestem Żydem, najczęściej słyszę: „Nie żartuj”. A potem pojawiają się pytania w stylu: „Jesteś obrzezany?” czy „Kiedy przyjechałeś do Polski?”. Wielokrotnie słyszałem, że świetnie mówię po polsku albo że wyglądam prawie jak Polak – mówi Janek. Ludziom nie mieści się w głowie, że w Polsce do dzisiaj mieszkają Żydzi. Wygląd to zresztą kolejna rzecz, na którą zwracają mi uwagę dziewczyny zafascynowane Żydami.

Magda, która przejawia słabość do chłopców semickiego pochodzenia, używa zabawnego słowa „jewfro”, oznacza ono burzę kręconych, ciemnych włosów. – Wiem, że nie wszyscy Żydzi mogą się tym pochwalić, ale zawsze podobały mi się czarne, błyszczące loki – opowiada. – Choć żydowscy chłopcy są różni, to jest w nich coś takiego, co sprawia, że miękną mi kolana. Na dowód pokazuje mi sprowadzony ze Stanów kalendarz „Nice Jewish Guys”, który oferuje zdjęcie żydowskiego chłopca na każdy miesiąc. – Oczywiście nie ma co porównywać Ameryki do Polski – dodaje Magda. – Ale marzyć zawsze można. Kto wie, czy nasi żydowscy chłopcy nie są lepsi – śmieje się.

À la Żyd

Fascynacja Żydami ma jednak nie tylko podłoże seksualne. Jest też związana ze stereotypowym postrzeganiem ludzi tego pochodzenia. Marek ma głębokie przekonanie, że Żydzi to elita, której warto się trzymać. Taką opinię może potwierdzać fakt, że często osoby, które osiągnęły spektakularny sukces, podejrzewa się o semickie korzenie. I choć nie jest to zwykle przejaw dobrej woli, to ewidentnie świadczy o tym, że pochodzenie żydowskie kojarzone jest z wybitnością i niezwykłym intelektem.

Zobacz także:

– Kiedy wymienia się największych myślicieli, artystów czy polityków w historii, okazuje się, że większość ma żydowskie korzenie – twierdzi Marek. Nic dziwnego. Żydzi od pokoleń stawiają na doskonalenie się (czy to w interpretacji Tory, czy to w pracy zawodowej) i rozwój intelektualny. Statystyki dowodzą, że są najlepiej wykształconą mniejszością w naszym kraju. O niebo lepiej niż Polacy. – Wychodzi na to, że pochodzenie żydowskie sprzężone jest z wybitnością – twierdzi Marek. Sara, Mateusz i Janek nie chcą podpisywać się pod tą opinią, bo swoje żydostwo traktują jako coś zupełnie naturalnego. – Urodziłam się w żydowskiej rodzinie, wychowałam w żydowskiej szkole, moje pochodzenie to dla mnie codzienność – deklaruje Sara. – Faktem jednak jest, że chociaż nie czują swojej elitarności, to mają silną potrzebę zrzeszania się. Wszyscy działają w żydowskich organizacjach i z dumą mówią o swoim pochodzeniu.

Sara do tego stopnia poczuła misję krzewienia kultury żydowskiej, że zamieszkała w Moishe House, czyli jednym z mieszkań, którym opiekuje się fundacja Moishe. Takich miejsc jest kilkanaście na świecie, jedno z nich to przyjazne pięciopokojowe mieszkanie na warszawskim Powiślu. – Z założenia Moishe to przestrzeń, którą mogą zamieszkiwać młodzi Żydzi, którzy jeszcze nie założyli rodziny, ale już skończyli podstawową edukację. Naszym celem jest integrowanie i animowanie żydowskiego środowiska – opowiada Sara. Kiedy ich odwiedzam, mieszkańcy właśnie przygotowują się do chanukowego party. W kuchni smażą się latkes, czyli rodzaj placków ziemniaczanych, w salonie stoi jeszcze niezapalona chanukija, a na ścianach wiszą plakaty o tematyce żydowskiej. – Na nasze imprezy zapraszamy każdego, choć priorytetem jest oczywiście budowanie wspólnoty żydowskiej. Przychodzą więc tu zarówno ci, którzy tylko interesują się tradycją żydowską, jak i ci, którzy są wyznawcami judaizmu. Nie brakuje też gojów, czyli ludzi niemających żydowskiego pochodzenia – mówi Sara. Biorąc pod uwagę liczbę gości na imprezie, można wywnioskować, że święto jest popularniejsze od wypadających w tym samym czasie andrzejek.

– Myślę, że można mówić o pewnego rodzaju modzie na żydostwo, ale raczej dotyczy ona wielkich miast – tłumaczy. – Denerwuje mnie, kiedy ludzie sugerują, że skoro taką popularnością cieszą się nasze spotkania, to znaczy, że nie ma antysemityzmu w Polsce. Wystarczy wyjechać na wieś albo posłuchać, co ludzie mówią w autobusie, żeby przekonać się, że bycie Żydem nie zawsze jest takie kolorowe. Nasze pochodzenie to też pewne obciążenie. Przed wojną w Warszawie co trzeci Polak był Żydem. Tych liczb nie uda nam się już odtworzyć, ale możemy zrobić wszystko, żeby zachować pamięć o przodkach – dodaje.

Na hasło „moda” sceptycznie reaguje też Mateusz. – „Moda” to na pewno nie jest dobre słowo, ale to prawda, że osób zainteresowanych jest coraz więcej. Oczywiście nijak to się ma do tego, jak było przed wojną. Moi znajomi Żydzi w większości nie mówią po hebrajsku, nie wspominając już o jidysz, nie znają raczej historii i ledwo orientują się w podstawowych świętach – wylicza. – Szkoda, bo wydaje mi się, że krew do czegoś zobowiązuje. Może więc i jest moda na powierzchowność, ale taką lepiej nie zawracać sobie głowy – puentuje.

To skomplikowane

Szukanie żydowskiego męża czy lansowanie na żydowskich znajomych to jedna sprawa, czym innym jest chęć przynależenia w pełni do tego świata. Na forach internetowych można znaleźć mnóstwo wątków dotyczących poszukiwania korzeni. Niektóre są absurdalne, jak post Sebastiana, który pyta, czy można rozpoznać Żyda po obwodzie czaszki. Inne pełne zdań typu: „Chcę być Żydem, bo Żydem jest być fajnie”. Prawda jest taka, że wiele osób w Polsce nadal nie jest świadoma swoich korzeni. Janek pracował kiedyś w gminie żydowskiej i spotkał wielu ludzi, którzy o swoim pochodzeniu dowiadywali się w bardzo zaskakujący sposób.– Czasem, tak jak moja koleżanka z liceum, bali się przyznać. Częściej jednak odkrywali swoje pochodzenie przez zupełny przypadek: jakiś list, który wpadł im w ręce, zdjęcie z przeszłości czy paszport znaleziony na dnie szafy – mówi.

– Przed wojną przecież co dziesiąty mieszkaniec Polski był Żydem, było wiele mieszanych małżeństw, Żydzi się chrzcili. Myślę, że w jest u nas jeszcze wiele osób, które odkryją swoje żydowskie pochodzenie – twierdzi Janek. Nie trzeba szukać daleko: Mateusz swoje korzenie odkrył po tym, jak śmiał się z Żydów. – Chodziłem do prywatnej szkoły. Jedna z koleżanek w klasie była zdeklarowaną Żydówką. Chcąc jej kiedyś zrobić na złość, zażartowałem w jej towarzystwie w chamski, antysemicki sposób – opowiada. – Oczywiście wylądowałem na dywaniku u dyrektora. Wezwano też moich rodziców, którzy ku mojemu zdziwieniu powiedzieli mi wtedy, że sam jestem Żydem. Od tej pory daleko mi do antysemickich żartów – śmieje się. – Teraz ta historia może bawić, ale prawda jest taka, że kiedy z dnia na dzień zostaje się Żydem, świat robi się bardziej skomplikowany.

W tyglu

Być może właśnie te komplikacje pociągają tych, którzy Żydami nie są, a chcieliby być. Odmienność zawsze budziła wiele emocji. U jednych jest to zazdrość, u innych agresja. Sara, Janek i Mateusz w swoim żydostwie nie chcieliby widzieć nic specjalnego. Tak jak ich przodkowie, są po prostu polskimi Żydami. Modą wolą nie zawracać sobie głowy, bo jej nadrzędną cechą jest przemijanie. Cieszą się natomiast z tego, że coraz więcej ludzi chce poznawać ich kulturę i w niej uczestniczyć. O skali zainteresowania mogli przekonać się latem, kiedy Żydowska Ogólnopolska Organizacja Młodzieżowa, do której należą, otworzyła w jednym z warszawskich domków fińskich Kibuc. Nazwa oczywiście trochę na wyrost, bo młodzi Żydzi ani w domku nie zamieszkali, ani nie stworzyli wokół niego komuny, ale za to promowali swoją kulturę. W ramach Kibucu organizowali żydowski Nowy Rok, kolację szabasową i wiele innych spotkań. Przychodzą wszyscy. Ci, którzy szukają żydowskiej miłości, ci, którzy czują, że warto obracać się w egzotycznym środowisku, i w końcu ci, którzy nadal szukają swoich korzeni. Kulturowy tygiel. Prawie jak przed wojną.

CO MÓWIĄ STATYSTYKI O ŻYDACH W POLSCE

- ok. 8 tys.– tyle osób w Polsce przyznaje się do żydowskiego pochodzenia. 9 lat wcześniej były to tylko 1133 osoby.

- 52,8 proc. Żydów w Polsce ma wyższe wykształcenie. To zdecydowanie najlepiej wykształcona grupa narodowościowa w kraju. Wśród ogółu ludności dyplomem wyższej uczelni może pochwalić cię zaledwie 17,5 proc. osób. (To i tak znaczna poprawa, bo 9 lat wcześniej było ich 9,9 proc.).