"Publikacja "Gazety Wyborczej" z dnia 21.07.2020 krzywdzi mojego syna Antoniego. Opisywane w niej zdarzenia są w znacznej części albo wymysłem dziennikarzy, albo "nowymi wspomnieniami pokrzywdzonej", które nie były zgłaszane podczas postępowania w prokuraturze", tak w oficjalnym oświadczeniu Monika Kurska broni dobrego mienia swojego syna oskarżonego o molestowanie seksualne. W jej publicznym liście nie brakuje gorzkich słów wymierzonych w media, które według Kurskiej dokonały samosądu medialnego na jej synu. Kurska nie ukrywa, że oskarżenia te położyły cieniem na życiu jej całej rodziny.

"Jak każda matka na moim miejscu, byłam zdruzgotana, gdy po raz pierwszy usłyszałam, o co podejrzewany jest mój syn. Właśnie dlatego, nie kierując się interesem swoim i swojego syna, pełna troski odpowiedziałam Annie Nowakowskiej na jej maila z czerwca 2015 r. Odpowiedziałam jej jak przyjaciółce i zatroskanej matce. Wyraziłam rodzinie swoje szczere współczucie. Nie wyobrażałam sobie, że ten mail będzie początkiem nieuczciwej kampanii wymierzonej w mojego syna, w moją rodzinę. Od początku uważałam jednak, że trzeba tę sprawę rzetelnie wyjaśnić. Znam swojego syna najlepiej i wiem, że nie był w stanie popełnić czynów, które zarzuca mu Magda, jej rodzice i obecnie także dziennikarze".

ZOBACZ TEŻ: Kim jest Monika Kurska?

Monika Kurska w obronie syna oskarżonego o molestowanie: "To nie jest etyczne i uczciwe"

Monika Kurska nie kryje głębokiego przekonania o niewinności swojego syna, Zdzisława Kurskiego.

"Dziś, po pięciu latach własnych dociekań i dwóch umorzonych przez prokuraturę śledztwach, jestem przekonana o niewinności mojego syna".

Winą za rozdmuchanie sprawy i nadania jej bezsprzeczny osąd obarcza nie tylko polskie media, ale też polityczne zagrywki, w jakie uwikłany był jej były mąż, Jacek Kurski.

"W polskich mediach niejednokrotnie dochodzi do brutalnych ataków przeciwników z różnych stron sceny politycznej. Nie zawsze etycznych, nie zawsze uczciwych. Teraz to samo spotkało nas. Mój syn, bez wyroku sądu, został publicznie napiętnowany, osądzony i skazany. Jest mi przykro, że media nie mają żadnego szacunku dla rodzin polityków. To nie jest etyczne i uczciwe".

ZOBACZ TEŻ: Jacek Kurski wziął drugi ślub kościelny

Musimy przyznać, że osądzanie bez procesu i publiczna nagonka stały się rzeczywiście często stosowanym ostatnio chwytem, który potrafi złamać nie jeden życiorys. Dlatego jesteśmy dalekie od wydawania osądów, bez oficjalnego wyroku sądu. Jak widać w sprawie o molestowanie seksualne Zdzisława Kurskiego sprzed 13 lat jest wiele znaków zapytania. Jedno wiemy na pewno, i do tego żadnego sądowego orzeczenia nie potrzebujemy, polityka - to dość brudna gra, która błotem potrafi zachlapać również najbliższych.

"Jest wiele pytań, na które do dzisiaj nie znalazłam odpowiedzi. Jak ta sprawa wyglądała naprawdę? Czy sprawcą cierpień Magdy i jej problemów psychicznych nie jest inny człowiek? Dlaczego Magda przypomina sobie nagle nowe szczegóły dotyczące mojego syna? Czy Magda jednocześnie nie wypiera z pamięci prawdziwego sprawcy? Jak rozumieć "nowe wspomnienia pokrzywdzonej", które nie były zgłaszane podczas postępowania w prokuraturze? Czy nie mamy tu do czynienia z syndromem sztokholmskim: pokrzywdzona broni prawdziwego oprawcy, a zastępczo w roli winnego obsadza mojego syna? W tej chwili został popełniony samosąd medialny na moim synu. Chcę, żeby prawda w tej sprawie została wyświetlona i zapewniam, że jest ona zupełnie inna niż ta kreowana przez naszych oszczerców", zakończyła swoje publiczne oświadczenie w sprawie zarzutów syna, Monika Kurska.

 

Zobacz także: