Kilkanaście razy w ciągu minuty dziecko bezwiednie dotyka dłońmi ust, nosa, oczu, a oprócz tego wkłada do buzi palce. Na każdym po kwadransie od umycia grasują miliony różnych zarazków – sprawców wielu chorób. W ten sposób pociecha może złapać prawie wszystko: od żółtaczki przez robaki po grypę. I to bez znaczenia, w jakim jest wieku. Maluchy uwielbiają kopanie w piasku, przedszkolaki biorą do rąk zabawki, po które sięgały inne dzieci, starsze chodzą do wątpliwej czystości szkolnych toalet, dotykają klamek, poręczy, ławek… W każdym z tych miejsc żyje rzesza mikrobów. Kontaktu z nimi nie da się uniknąć, bo nie zamkniesz dziecka pod kloszem. Jest jednak kilka sposobów na zarazki.

Jak wpoić dziecku mądre nawyki?

Ostatnio w przychodniach pojawiły się ulotki z instrukcją mycia rąk (patrz strona obok). Czy rzeczywiście należy szorować je prawie minutę? Tak! Z najnowszych badań wynika, że dokładne i częste mycie rąk mydłem skuteczniej chroni przed przeziębieniem niż witamina C. Ale pociecha nie musi spędzać dnia w łazience. Przesadna czystość bywa równie szkodliwa jak brud, bo dziecko chowane pod sterylnym kloszem jest podatniejsze na alergie. Tu trzeba kierować się zdrową logiką.

 Wraz z dzieckiem ustalcie listę sytuacji, kiedy trzeba umyć ręce. Oczywiście musi to robić przed jedzeniem, po wyjściu z ubikacji i od razu po powrocie do domu. Jeśli macie czworonożnego pupila – po zabawie z nim. Żeby malec nie znudził się za szybko, w trakcie wspólnego pucowania rąk recytujcie z nim wierszyki i śpiewajcie piosenki, np. „Mydło wszystko umyje”. Aby przekonać dziecko, że mydło jest konieczne, zrób prosty eksperyment. Posmaruj mu palce tłustym kremem i posyp kaszą manną. Potem poproś, by spróbowało spłukać ziarenka tylko zimną wodą. To się nie uda. Ale test zakończy się sukcesem, gdy przed spłukiwaniem natrze ręce mydłem.

 Powtarzaj szkrabowi, by nie wkładał do buzi paluszków. Podobnie zabawek, kredek i wszelkich „skarbów”, które podnosi z ziemi. Do starszej pociechy powinien trafić argument, że w ten sposób przenoszone są zarazki, czyli choroby. Z malcem zaś zrób test: pozwól mu zanurzyć dłonie w czymś sypkim i o konkretnym smaku (kakao, mielona kawa). Poproś, by otrzepało rączki, a potem je polizało. Tak uzmysłowisz mu, że zjada nawet to, czego nie widzi, gdy brudne palce trafiają do ust.

 Zadbaj, by dziecko korzystało ze środków antyseptycznych. Mowa o modnych żelach i piankach (Carex, Osmoza), których po natarciu dłoni się nie spłukuje. Niech pociecha ich używa, gdy bawi się na dworze lub kiedy przebywa na tzw. kulkach, czyli basenach wypełnionych plastikowymi piłeczkami. Pełno w nich zarazków, podobnie jak w brudnych piaskownicach. Antybakteryjny preparat przydaje się też w trakcie wakacyjnych podróży. Dziecko, które jedzie na kolonie, powinno go zabrać ze sobą i myć nim ręce po wyjściu z toalety. Warto pamiętać także o papierowych, jednorazowych nakładkach na sedes (kupisz je w aptece, płacąc za sztukę kilkadziesiąt groszy). Dzięki nim uchronisz pociechę przed mikrobami czy robakami, którymi może się zarazić, siadając na niezbyt czystej desce.

 Walcz z modą na jedzenie ze wspólnej miski. Salaterki z chipsami, ciastkami, żelkami, po które sięgają pociechy np. w trakcie kinderbalu, szybko są pełne zarazków. Dlatego dla każdego małego gościa lepiej przygotować oddzielne talerze z owocami i słodkościami.

Co robić, gdy podejrzewasz, że pociecha mogła zarazić się robakami?

Wystarczy, że w przedszkolu jeden malec w grupie ma pasożyta, by wkrótce „lokatora” miała większość dzieci. Każde dotyka sedesu, bawi się z kolegami wspólnymi klockami i przenosi na paluszkach jaja robaków: głównie glist, owsików i tasiemców, a także cysty lamblii. Może je też złapać od psa i kota, w piaskownicy czy zrywając kwiatki.

Zobacz także:

 Jak niechciani goście dają o sobie znać? Choć robaki i lamblie zagnieżdżają się w układzie pokarmowym, często nie powodują kłopotów z brzuszkiem. Pociecha rzadko miewa biegunki, wzdęcia, zaparcia. Traci jednak apetyt, za to słodycze pochłania w każdej ilości. W ciągu dnia dziecko bywa ospałe, marudne i zmęczone (przy owsikach, gdy położy się spać, zaczyna być niespokojne, wręcz pobudzone). Ciągle jest blade, ma sińce pod oczami, a infekcja goni infekcję. Sygnałem jest także nasilające się uczulenie na jedzenie, pyłki, kurz oraz alergie skórne.

 Jeśli podejrzewasz, że pociecha mogła złapać pasożyta, pójdź z nią do pediatry. To, czy będzie leczona, w dużym stopniu zależy od podejścia lekarza. Jeśli nie zleci analizy krwi, poproś o skierowanie na morfologię z rozmazem (przy robakach podwyższony jest poziom białych ciałek krwi, zwłaszcza leukocytów kwasochłonnych). Zapewne bez dyskusji dostaniesz skierowanie na badania pod kątem pasożytów jelitowych (glist, owsików, lamblii). Ponieważ trudno się je wykrywa, nawet przy ujemnym wyniku lepiej powtórzyć badania. Gdy u szkraba znajdzie się intruz, nie wpadaj w panikę. Oznacza to jedynie, że nie tylko dziecko, ale wszyscy domownicy muszą brać leki, a w domu w trakcie kuracji powinna obowiązywać sterylna czystość. Kłopot pojawia się, jeśli badania nie wykażą obecności robaków, a dziecko ma wyraźne objawy infekcji. Wielu lekarzy odsyła matkę z kwitkiem, gdyż ujemny wynik przesądza sprawę. Tylko niektórzy decydują się na leczenie „w ciemno”. Wiedzą, że nieproszeni goście zdarzają się kilkulatkom często (ponoć dotyczą aż 70 proc. dzieci), ale wykrywanie obarczone jest dużym błędem (według nieoficjalnych danych u 30 proc. zarażonych). Nieliczni pediatrzy nie zlecają badań, tylko raz do roku, np. po wakacjach, profilaktycznie przepisują środki na robaki. Trudno rozstrzygnąć, czy taka kuracja „na wyrost” ma sens.

Które z chorób brudnych rąk najczęściej przytra! ają się kilkulatkom?

Sezon na bakteryjne i wirusowe choroby brudnych rąk trwa głównie latem. Trudno przecież, by dziecko zawsze miało czyste dłonie, jeśli spędza sporo czasu na podwórku. Co robić, gdy zakażenia nie udało się uniknąć?

- Swędzące krostki na buzi i ciele. Spocona i rozgrzana skóra staje się podatna zwłaszcza na liszajec, który jest wyjątkowo zakaźny. Sprawcą są bakterie: paciorkowce lub gronkowce, a czasami jedne i drugie równocześnie. Najpierw na twarzy (pod nosem, wokół ust), na rękach i szyi pojawiają się pęcherzyki, które po kilku dniach zamieniają się w żółtawe, swędzące strupki. Takie zmiany powinien obejrzeć pediatra lub dermatolog, bo liszajec leczy się antybiotykiem. Zwykle smaruje się skórę zawierającą go maścią, ale gdy choroba daje się we znaki, zażywa się go doustnie. Dopóki malec nie skończy kuracji, w domu musi panować sterylny porządek.

- Uciążliwe zapalenie spojówek. Infekcja zazwyczaj zaczyna się w jednym oczku, które jest zaczerwienione, piecze, boli i łzawi (jeśli sprawcami są bakterie, po dobie sączy się z niego ropna wydzielina, której nie ma przy wirusowym i alergicznym zapaleniu). Podrażnione oczko od razu przemywaj solą fizjologiczną (ampułki kupisz bez recepty) lub kroplami typu sztuczne łzy. Zakraplaj je co godzinę. Lekarze odradzają omywanie powiek herbatą i zaparzonym rumiankiem, bo napary te mogą uczulać. Tak jak krople ze świetlikiem, których nie można stosować u kilkulatka. Poprawę powinnaś zauważyć następnego dnia. Jeśli zatarte oczko nadal będzie silnie łzawiło, ropiało, a do tego spuchną powieki lub zakażenie rozwinie się w drugim oku, od razu zgłoś się do okulisty.

- Niebezpieczna żółtaczka pokarmowa. Jest typową chorobą brudnych rąk. Infekcja początkowo przypomina grypę: pociecha źle się czuje, ma temperaturę, skarży się na bóle mięśni i brzuszka. Po kilku dniach białka oczu i skóra są zażółcone, mocz brązowieje, a kał przeciwnie – staje się jasny. Wtedy chory malec musi od razu trafić do szpitala. Na szczęście przed WZW A można zabezpieczyć dziecko (już od 2. roku życia), szczepiąc je preparatem Havrix Junior lub Vaqta. Niezbędne są dwie dawki: druga w ciągu 6 –12 miesięcy od pierwszej. Za jeden zastrzyk płacisz ok. 90 zł.

PRZED CZYM CHRONIĆ POCIECHĘ LATEM?

Planujesz rodzinny urlop pod namiotem, a może w gospodarstwie agroturystycznym? Nawet z czystych, ekologicznych miejsc dzieciom (dorosłym też) zdarza się przywieźć choroby brudnych rąk.

- Lepiej zrezygnuj ze zbierania jagód. Na skórce owoców rosnących w lasach – także poziomek, jeżyn, malin – mogą być jaja groźnego tasiemca bąblowca (z jego larw tworzą się w wątrobie, nerkach, mózgu torbiele, które te organy uszkadzają). Są rozsiewane głównie przez lisy, a z badań wynika, że pasożyta nosi co drugie zwierzę. Nie pozwól dziecku ani jeść owoców prosto z krzaka, ani tylko ich zrywać. Trudno bowiem, by podczas zbierania nie wkładało rąk do buzi. Jeśli owoce kupujesz w sklepie, wszystkie starannie płucz pod bieżącą wodą (a jeśli możesz – sparz).

- Przecieraj ręce dziecka środkiem antyseptycznym. Rób to koniecznie, jeśli pozwalasz mu chodzić po gospodarstwie. W przeciwnym razie zabawa z kotkiem czy zrywanie owoców w ogródku może skończyć się zarażeniem czerwonką (shigella), a zbieranie jajek w kurniku – niebezpieczną salmonellą.