Już Marilyn Monroe mawiała: „Daj dziewczynie odpowiednie buty, a zawojuje świat!”. My zgadzamy się z nią w stu procentach. Nic tak nie dodaje nam pewności siebie jak megawysokie szpilki i nie poprawia nastroju jak zakup nowej pary kolorowych klapek. Dzięki wygodnym sneakersom możemy biegać po mieście cały dzień, a ozdobne baleriny sprawiają, że dżinsy i T-shirt stają się superlookiem. Jeśli każda kobieta ma jakąś modową słabość, to naszą są buty. A te trzy kobiety ją z nami dzielą.

Karolina Maria Siudyła

właścicielka agencji public relations magnifiCo

Większość butów kupuję w podróży. Potrafię wydać w Londynie fortunę na szpilki, ale też zachwycić się w Krakowie klapkami za 19,90 zł ze straganu. Każda para jest dla mnie później niczym kartka pocztowa. Kiedy rano zastanawiam się, które włożyć, myślę: wybrać Maderę czy Malagę? Sopot czy Nowy Jork? Moja kolekcja liczy 130 par. Ukochane trampki Prady noszę do wszystkiego. Mam sentyment do pierwszych szpilek Manolo Blahnika, które kupiłam w Paryżu. Są niebieskie z czubem i dziś już bym ich nie włożyła... Zdarza mi się kupić dwie bardzo podobne albo wręcz takie same pary. Nie dlatego, że chcę mieć jedną „na zapas”, ale dlatego że... zapomniałam, że już taką mam. O ile ubrania mogę zamawiać przez internet, o tyle buty to inna bajka. Muszę je przymierzyć, dotknąć, zakochać się w nich. Zawsze szukam takich, które w sklepie krzykną do mnie: „Weź mnie!”. A ja nie potrafię się im oprzeć.

Magdalena Knitter

autorka bloga passion4fashion.com.pl; jedyna Polka, która znalazła się na liście „2013 Best Dressed” magazynu „Vanity Fair”.

Mam na imię Magdalena i jestem „butoholiczką”. Ta miłość sięga dzieciństwa i kultowych lakierków z kokardami. Zawsze musiałam mieć inne buty niż koleżanki, co przyprawiało moją mamę o ból głowy. Dzisiaj mam w szafie około 100 par i wciąż wyznaję zasadę: „jakość, nie ilość”. Jestem fanką balerin Chanel, bo ułatwiają mi życie codzienne, szpilek mistrza Louboutina i projektów Zanottiego. Lubię delikatne metaliczne sandały, bo fantastycznie komponują się ze zwiewną, romantyczną sukienką. Do tego kultowe hiszpańskie espadryle, japonki, botki, kozaki... Mogłabym tak bez końca... Moim konikiem są szpilki. Widok pięknie wyprofilowanych, strzelistych obcasów powoduje u mnie dreszcze. Czarne są eleganckie. Czerwone seksowne, a cieliste wysmuklają i wydłużają nogi. Mam pary, które nie grzeszą wygodą, i choć włożyłam je tylko raz, nie wyobrażam sobie, żebym miała się ich pozbyć. Niektóre to dzieła sztuki, zdobione kryształami, łączące nowatorskie techniki rzemiosła. Za co kocham buty? Za to, że nadają charakter moim stylizacjom. Mój styl jest dość zachowawczy i klasyczny, a dzięki butom mogę być romantyczna, seksowna albo rockowa. Jaka tylko chcę.

Zobacz także:

Magda Królikowska

business manager Eurozet

Miłość do butów odziedziczyłam po babci, która w młodości zwiedziła cały świat. Gdy byłam mała, przebierałam się w jej suknie balowe, wkładałam jej szpilki z Włoch na 10-centymetrowym obcasie i biegałam w nich po domu. Obiecałam sobie, że jak będę dorosła, to zawsze będę nosić piękne buty. Mam co prawda kilka par na płaskim obcasie, ale moje serce należy do szpilek. Po pierwsze, mój styl jest dość kobiecy, a buty na wysokim obcasie są jego naturalnym elementem. A po drugie, dlatego że jestem dość filigranową osobą, i każdy dodatkowy centymetr jest dla mnie na wagę złota. Wszystkie pary, które posiadam, lubię tak samo, o wszystkie staram się dbać jednakowo. Z niektórymi trudno mi się rozstać, np. z wysokimi czarnymi szpilkami, które towarzyszyły mi w wielu ważnych momentach życia. Ciągle oddaję je do naprawy, bo chciałabym, żeby jeszcze długo mi służyły. Louboutin powiedział kiedyś, że najgorsze co mógłby usłyszeć o swoich butach, to to, że wyglądają na wygodne. Też tak myślę!