Sprawa zabójstwa kobiety w Meksyku wstrząsnęła społeczeństwem

Ingrid nie jest martwa - skandowała jedna z kobiet. - Wszystkie jesteśmy Ingrid - odpowiadała reszta

podczas wielkiego kobiecego marszu przeciwko przemocy wobec kobiet i kulturze tzw. machismo, czyli latynoskiego przekonania o wyższości mężczyzn, którą zazwyczaj udowodniają swoim partnerkom siłowo. Według meksykańskiego prokuratora generalnego Alejandra Gertza, liczba zabójstw kobiet wzrosła w ciągu ostatnich pięciu lat o 137 %, a oficjalnie ofiar zabójstwa ze strony mężczyzn tylko w 2019 roku było w samym Meksyku ponad 1000. Skala tej przemocy jest tak duża, że zabójstwa kobiet otrzymały już nawet swoją hiszpańską nazwę - feminicidio, czyli kobietobójstwo. Córki, matki, wnuczki - boją się wychodzić same na ulice, choć narażone na utratę życia są bardzo często również w domu, ze strony partnera, męża, ojca. 

Do morderstwa 25-letniej Ingrid Escamilli doszło w jednej z dzielnic Meksyku, Vallejo na obrzeżach miasta, tuż przed minionym weekendem. Kobieta została zamordowana, oskórowana i pozbawiona części organów najprawdopodobniej przez jej 46-letniego partnera, który został zatrzymany w sprawie przez policję. Mężczyzna zresztą miał się przyznać się policji do tego, że podczas kłótni z Ingrid dźgnął ją nożem. 

Zabójstwo Ingrid Escamilli zdjęcia w mediach

Zdjęcia sponiewieranego po zabójstwie ciała opublikowały na pierwszej stronie lokalne tabloidy. To przeważyło szalę - meksykańskie społeczeństwo, w szczególności kobiety, postanowiło głośno zaprotestować (to nie pierwszy tego typu protest w stolicy) i szukać sprawiedliwości. Demonstracja zakończyła przed budynkiem, w którym Ingrid została zamordowana, a zaangażowane uczestniczki niosły transparenty z hasłami przeciwko brutalności i przemocy. 

Burmistrz miasta Meksyk Claudia Sheinbaum na Twitterze zamieściła informację, że prokuratorzy zażądają maksymalnego wymiaru kary wobec podejrzanego.

"To przerażające, kiedy nienawiść osiąga taką skalę, jak w przypadku Ingrid Escamilli."

Meksykańska prokurator ds. przemocy wobec kobiet z kolei zapowiedziała, że "każdy przypadek przemocy wobec kobiet będzie dokładnie badany", a prokuratura w Meksyku rozpoczęła postępowanie w sprawie wycieku zdjęcia z miejsca zabójstwa do mediów. Latynoskie media znane są z serwowania krwawych obrazków swoim czytelnikom, bardzo często na okładkach lokalnych gazet pojawiają się sceny tuż po napadzie, morderstwie czy wypadku. Za każdym razem przekraczana jest granica szacunku dla poszkodowanych i ofiar, a tłumaczy się to "zapotrzebowaniem społecznym". 

Od ponad pięciu lat kraj zmaga się ze wzrostem feminicidios, czyli kobietobójstw, a władza na najwyższym szczeblu nie reaguje. Dlatego uczestniczki niedzielnego marszu solidarności z Ingrid Escamillią obwiniają o jej bestialskie morderstwo głowę państwa i nie omieszkały wyrazić swojego niezadowolenia z bierności prezydenta. Na gmachu prezydenckiego pałacu umieściły przejmujące apele do polityków:

"Nie umieramy. Zabijają nas" napisały meksykańskie kobiety, "Domagamy się konkretnych działań w obronie kobiet", "Prezydent nie reaguje" można było przeczytać na fasadzie budynku.

Zobacz także:

Uczestniczki przeczytały też przygotowane oświadczenie "Rozwścieczyło nas to, jak zginęła Ingrid i jak media pokazały jej ciało. Domagamy się pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy przekazali te zdjęcia prasie." Kobietom zależało też na oddaniu zamordowanej sprawiedliwości, aby została zapamiętana za to kim była, a nie ze względu na to co jej zrobiono. 

 W polityczny światku Meksyku rządzi korupcja, a świat serialu Netflix "Narcos" nie jest tylko wyssaną z palca fabułą. Przymykanie oka na przemyt na ogromną skalę, niemożność poradzenia sobie z szalejącymi niekontrolowanymi gangami, brak wsparcia praw kobiet i kompletna niemoc wobec ich morderstw. I tym razem, mimo dużej skali protestu, prezydent Meksyku Andrés Manuel López Obrador nie zobowiązał się do podjęcia żadnych konkretnych działań w obronie kobiet. 

Wzrost zabójstwo kobiet o 137 % w ciągu ostatnich zaledwie kilku lat, fakt, że mniej niż 10 % zgłoszonych spraw zostaje w ogóle rozwiązana przez prokuraturę i policję, brak reakcji na zgłoszenia przemocy domowej - Meksyk nie jest dobrym miejscem dla kobiet. I wygląda na to, że na razie są one w tym kraju zupełnie pozbawione głosu.