Choć trudno w to uwierzyć, dziesięć na sto piętnastoletnich dziewcząt i dwudziestu na stu chłopców w tym samym wieku ma już za sobą „ten pierwszy raz”. Ponad połowa z nich przeżyła go podczas wakacji. Nic dziwnego, że wielu rodziców ze strachem patrzy na wyjazdy kolonijne czy obozowe dorastających pociech i zastanawia się, jak ustrzec dzieci przed zbyt pospiesznym wejściem w dorosłe życie. Niepokój ten podzielają lekarze, psycholodzy i wychowawcy, ponieważ wakacyjny seks oznacza duże ryzyko. I nie chodzi tylko o ciążę czy choroby przenoszone drogą płciową, ale też traumę, która może zaważyć na życiu młodego człowieka. Seks przeżyty w wieku 15–16 lat rzadko jest przyjemnością porównywalną do odczuć dojrzałych partnerów, których łączy uczucie. Często jest smutnym doświadczeniem, związanym z wykorzystaniem niedojrzałego jeszcze, naiwnego młodego człowieka.

[adsense]

LEPIEJ ZAPOBIEGAĆ, NIŻ LECZYĆ

Ta stara prawda sprawdza się również w kontekście edukacji seksualnej. Lepiej mówić dziecku o seksie i zagrożeniach płynących ze zbyt wczesnej inicjacji, niż potem zmagać się z problemami, które niespodziewanie na niego i na nas spadną. Jednak niewielu rodziców tak robi. Wstydzimy się rozmawiać o sprawach intymnych. Zazwyczaj sądzimy, że naszego dziecka to jeszcze nie dotyczy i wolimy za wcześnie go „nie uświadamiać”. A gdy nadchodzi czas sprawdzianu, czyli moment, w którym nastolatek pozbawiony jest naszej kontroli, modlimy się w duchu, by nic głupiego nie przyszło mu do głowy. – Jest nam trudno rozmawiać z dzieckiem o seksie, a jeśli już rozmawiamy, to zwykle jedynie po to, by go zakazać – wyjaśnia Wiesław Sokoluk, pedagog i seksuolog. – Nie stać nas na szczerość, powiedzenie, że to wspaniała sprawa, ale w odpowiednim momencie życia. A tylko w ten sposób możemy wytłumaczyć, dlaczego wakacje między pierwszą a drugą klasą liceum nie są dobrym momentem na inicjację. Zdaniem Wiesława Sokoluka, istotne jest, by od najwcześniejszych lat nie unikać rozmów na trudne tematy. Wówczas przedwakacyjna rozmowa o seksie będzie prostą kontynuacją rozmów prowadzonych od lat: o miłości i cielesności, o wartościach, odpowiedzialności itp. Gdy seks jest w domu tematem tabu, jedna rozmowa nad spakowanymi plecakami nic nie da. Dziecko nie weźmie sobie do serca naszych przestróg.

POSŁUCHAJ, KOCHANIE…

Jeśli już zdecydujemy się na taką rozmowę, co powiedzieć 15-latkowi, który wyrusza bez rodziców w świat pełen pokus? – Trzeba przedstawić nastolatkowi negatywne skutki zbyt wczesnej inicjacji seksualnej, ale nie wolno go straszyć ani niczego mu zabraniać, bo to nie przyniesie żadnych rezultatów – radzi Sokoluk. – Skuteczniejsza będzie forma pokazania mu, co może stracić przez swoją niefrasobliwość: zdrowie, wolność, młodość. Wakacje to miły czas i szkoda byłoby je sobie zepsuć głupią przygodą. Lepiej nie mieć kłopotów, lepiej nie dać sobie zrobić krzywdy. Takie słowa szybciej do dziecka trafi ą. Dlatego też powinno się przestrzec nastoletnią córkę, że na młodziutkie, naiwne dziewczęta czyhają pozbawieni skrupułów wakacyjni podrywacze. Warto wesprzeć się podczas takiej rozmowy historiami znanymi z filmu, książek czy prasy. Trzeba również mówić nastolatkom o chorobach przenoszonych drogą płciową i przypominać, że przypadkowy seks może mieć przykre konsekwencje. Oczywiście, nie ma co przesadzać, aby w ich świadomości miłość fizyczna nie kojarzyła się z czymś zagrażającym. Wreszcie, należy mówić o tym, jak może wyglądać życie małoletniego rodzica. Zdaniem seksuologa, warto jednak sprawdzić, czy taka rozmowa... w ogóle jest konieczna. – Jeśli macie z dzieckiem dobry kontakt, rozmawiacie z nim o wszystkim i nie ma między wami tematów tabu, to na pewno domyślacie się, na jakim etapie rozwoju seksualności znajduje się wasza pociecha – tłumaczy Wiesław Sokoluk. – Fakt, czy potrzebuje waszych rad i przestróg przed wyjazdem, a jeśli, to jakich, zależy od tego, czy ma już za sobą pierwsze zakochanie, rozstanie, pierwsze doświadczenia seksualne, czy też może jeszcze nie.