Co zrobić, żeby mój chłopak wyprowadził się wreszcie od mamy (u której wszystko ma podane na tacy) i zamieszkał ze mną? Z góry uprzedzam, że nie zamierzam podtykać mu pod nos domowych pierogów i sprzątać skarpetek. Jaką strategię obrać, żeby mimo wszystko wyfrunął z gniazda?
MALINA

Odpowiada Marcin Prokop, Prezenter telewizyjny, redaktor Naczelny magazynu STUFF

Na pewno nie zaczynaj od poinformowania go, czego NIE zamierzasz robić, kiedy już się do ciebie wprowadzi. To mniej więcej tak samo skuteczne, jak próba wyżebrania od faceta komplementu przez ciągłe powtarzanie: „O rany, ale jestem gruba”. Bo najprawdopodobniej, zamiast przytulić i pogłaskać, w pewnym momencie po prostu przyjrzy się uważniej i pomyśli: „No, rzeczywiście”. A słuchając litanii rzeczy, na które nie pozwolisz, kiedy już zamieszkacie razem, tylko wzruszy ramionami, rzucając: „Dobra, nie to nie, przecież mam gdzie nocować”. Każdy facet, nawet nie wiadomo jak zakochany, ma zawsze w głowie włączony kalkulator, na którym liczy, jakie decyzje w związku najbardziej mu się opłacają. Brak pierogów oraz zero opieki nad stadem wędrujących skarpet to ewidentne minusy w jego bilansie. Skupmy się zatem na plusach. Po pierwsze, mężczyzna jest zwierzęciem terytorialnym – musi zyskać gwarancję, że gdziekolwiek zamieszka, będzie miał prawo do choćby minimalnej, ale autonomicznej przestrzeni. Jeśli masz duże mieszkanie, wydziel mu osobny pokój, w którym będzie mógł z kolegami udawać Bono, grając na Playstation w „Rock Band”.
Jeśli żyjesz w kawalerce, wystarczy mu własna szafka, całkowicie wyłączona spod twojej jurysdykcji. Czyli co byś w niej nie znalazła – czy to kawałek sznurka, starą gumę do żucia, filmy porno, zardzewiały scyzoryk czy kilogram spranej bielizny – nigdy, przenigdy tego nie komentuj, nie sprzątaj, nie dotykaj. ON TO DOCENI.

Jeśli chcesz, żeby poczuł się u ciebie naprawdę jak w domu, zrzuć na niego jakieś odpowiedzialne zadanie, związane z tym miejscem. Np. zasugeruj, że fajnie by było, gdyby pomógł ci wybrać nową tapetę do sypialni. Wcześniej upewnij się jednak, czy facet nie jest aby dużym dzieckiem, które wciąż nie wyrosło z fazy fascynacji komiksowymi superbohaterami. Znam człowieka, który pewnego dnia na głównej ścianie w salonie, bez konsultacji z kimkolwiek, wymalował gigantyczną, czarną, trupią czachę – logo Punishera. Pół biedy, gdyby mieszkał tylko z kobietą, ale jego współlokatorami byli również teściowie. Ile on się natłumaczył, że nie jest satanistą i że nie porwie córki do sekty...

Upewnij się, że twoje mieszkanie spełnia kilka podstawowych parametrów, bez których żaden facet przenigdy się nie obejdzie. Kluczowe są trzy: telewizja kablowa z kanałami sportowymi, bezprzewodowy dostęp do internetu i bliskość całodobowego sklepu spożywczego, ewentualnie stacji benzynowej, na której sprzedają piwo. Mając w ręku wszystkie niezbędne atuty, możesz przystąpić do ataku, czyli wabienia o' ary. Nie możesz mu zwyczajnie, prosto z mostu zakomunikować, że chcesz, aby się do ciebie wprowadził, bo natarczywość to jedna z naszych najmniej ulubionych u kobiet cech. Zamiast tego proponuję zabawić się w Zagłobę i uknuć banalny fortel – kiedy zdarzy ci się wyjechać na kilka dni, zostaw mu jeden komplet kluczy z prośbą o podlewanie roślinek i doglądanie chomika. Kiedy wrócisz, po prostu „zapomnij” swoich kluczy odebrać.
A następnym razem, kiedy usłyszysz jego pukanie do drzwi, nie otwieraj. Niech zrobi to sam. Nawet nie podejrzewa, że właśnie połknął przynętę.