Zanim Hessonowie osiedlili się w Danii, mieszkali w Niemczech, w Szlezwiku-Holsztynie (stamtąd pochodzi pan domu). Pretekstem do przeprowadzki było otrzymanie przez Rolfa nowej pracy. Ale tak naprawdę on i Martina zawsze marzyli, by przenieść się do Skandynawii. W Szwecji i Danii często spędzali wakacje, mieli tam przyjaciół, a podczas kolejnych wojaży Martina odnalazła duńskie korzenie.

Nowy adres dawał też szansę na zamianę niezbyt przytulnego (i prawdę mówiąc, zagraconego) mieszkania w nieciekawej kamienicy na mały dom z ogrodem na pełnym zieleni osiedlu. Szczególnie uszczęśliwiło to jego przyszłą właścicielkę. – Wprost nie mogłam się doczekać przenosin – wspomina Martina, której wolny zawód nie wiązał na stałe z żadnym pracodawcą. – Zanim jeszcze zobaczyłam nasz przyszły dom, już wiedziałam, jak go urządzę. Inspiracją był, oczywiście, styl skandynawski – wnętrza pełne jasnych, prostych sprzętów z naturalnych surowców, klimatyczne detale, dużo przestrzeni.

Z licznych pobytów w Skandynawii Hessonowie przywieźli wiele starych mebli i akcesoriów, dysponowali więc wspaniałą bazą. Martina postawiła na biel – w takiej kolorystyce utrzymana jest większość sprzętów i ścian, kolorystykę detali zaś pani domu często zmienia w zależności od pory roku, nastroju, okoliczności.

Dolna część domu jest otwarta; jedno pomieszczenie przechodzi płynnie w drugie, tak jak w dawnych szachulcowych domach. Tu ulokowano przestronny pokój dzienny i kuchnię. Na piętrze mieszczą się sypialnie domowników i królestwo gospodyni – pracownia, w której Martina oddaje się swej pasji, czyli – jak żartuje – robieniu czegoś z niczego. Lepi zwierzątka z papier mâché, okleja słoiki jutą, by udawały świąteczne lampiony, kartonowe pudełka za pomocą wstążek zamienia w eleganckie puzderka. W związku ze świętami ma szczególnie dużo roboty, zwłaszcza że wiele stylizacji robi na zamówienie. Już wczesną jesienią opracowuje gamę kolorystyczną na nadchodzący sezon. W tym roku będą to barwy natury, biel oraz srebro. – Najwięcej przyjemności sprawia mi jednak dekorowanie własnego domu – mówi. – Poświęcam temu każdą wolną chwilę; wszędzie, gdzie się da, wyszukuję drobiazgi, które mogą się przydać. Angażuję w to też rodzinę. Szyszki, które widać teraz na zdjęciach, zbieraliśmy w lesie całą jesień.