Eksponaty wywieszone w gablotach robią piorunujące wrażenie. To, że szesnastomiesięczny Emilian potrafił wepchnąć sobie do nosa solidną pinezkę, nie jest szczególnie dziwne. Podobnie jak fakt, że trzech chłopców w wieku 10-12 lat potrafiło wciągnąć nosem... szpilki. Ale jakim cudem półtoramiesięczny Piotruś zdołał umieścić sobie w nosku czterocentymetrową rurkę - tego nie wie nikt. Chyba że Piotr ma rodzeństwo, dla którego stał się "polem" do przeprowadzania twórczych eksperymentów. Jeszcze bardziej imponująco przedstawia się zestaw "kulinarny".

Oprócz rzeczy banalnych ziaren fasoli, pestek śliwek, dyni i orzechów - są i ciekawsze eksponaty: zaworki, pionki od gier planszowych, małe klocki. Czteroletnia miłośniczka prac biurowych połknęła spinacz do papieru. Władzio lat 8 "ocalił od zapomnienia" gwóźdź z czerwonym łebkiem. Sześcioletni rekordzista-numizmatyk próbował "zaoszczędzić" monetę z podobizną Nowotki, stare 20 zł o średnicy ponad 3 cm. Konkurencję pozostawił daleko w tyle - jakiś czterolatek próbował przechować w brzuchu starą złotówkę, ale też mu się to nie udało. Pozostali połaszczyli się na niższe nominały, na dwudziestogroszówkach kończąc. Hmm, najdrobniejsze drobne wyszły, że tak powiem... w sposób naturalny.

W gronie kolekcjonerów zdecydowanie przodują zbieracze guzików. To najliczniejszy i najbardziej barwny zbiór: guziki niebieskie, turkusowe, zielone, perłowe, zwykłe i ozdobne. Pewien czterolatek pozbawił kogoś możliwości zapięcia zimowego płaszcza, o rok młodszy ryzykant zemścił się na czyjejś koszuli. W kolekcji znajduje się nawet biały, plastikowy guzik-spinka, jakiego nasze mamy używały do bielizny pościelowej - został "wyciągnięty z gardła" rocznemu dziecku! Wśród hobbystów jest też pięciu kolekcjonerów kluczyków od zabawek. Najstarszy połykacz to pięciolatek. Gdy oglądam te zardzewiałe trofea, robi mi się trochę słabo i mam ochotę zamontować wykrywacz metalu w łóżku mojego synka.

Ale to jeszcze nie koniec - pięciomiesięczny chłopiec był w stanie połknąć kwadratowy klocek o grubości 0,5 cm, dziewięciomiesięczne dziecko agrafkę, a sześcioletni Michał - igłę od strzykawki. Po tym widoku haczyk od wędki, elementy damskiej biżuterii czy dziecięca broszka-biedronka nie robią już na mnie większego wrażenia. Nie są w stanie... Ta szpitalna kolekcja, zbierana od 1960 r. do dziś, działa na dorosłych jak zimny prysznic. Bo choć pocieszający jest fakt, że 50-60 proc. ciał obcych w przełyku wychodzi tą samą drogą, którą weszło, naturalnie i bez interwencji lekarza - zawsze pozostaje jeszcze ponad 40 proc. Rodzice, miejmy więcej wyobraźni niż nasze dzieci, bo na razie to one biją nas na głowę!