Na tę chwilę czekał chyba cały świat, a na pewno – cała Ameryka. Gazety odliczały dni do „ekscytującego wydarzenia”, prześcigały się też w ujawnianiu faktów, które rzekomo miały pozostać w tajemnicy. Jeden z tygodników już zimą zapowiadał, że „to” odbędzie się wiosną i będzie kosztować milion dolarów. Inny magazyn z dumą odkrywcy donosił, że właśnie ustalił, gdzie „to” się stanie: „Gwiazdor wynajął całą wyspę, przylecą goście z całego świata!”. W końcu wszyscy się doczekali.

W kwietniu uwielbiany przez widzów Matt Damon i jego urocza żona Luciana Barroso – uznani przez Amerykanów za najbardziej zgodną znaną parę – odnowili przysięgę małżeńską. Ten romantyczny gest miał miejsce na wys- pie Saint Lucia (Świętej Łucji) na Morzu Karaibskim. Ceremonia odbyła się na plaży, o zachodzie słońca. W uroczystości wzięło udział wiele gwiazd, w tym Michael Douglas z żoną Catherine Zetą-Jones oraz przyjaciel Matta Damona Ben Affleck z ukochaną Jennifer Garner. – Dobrze, że słowa przysięgi wypowiedziałem przy świadkach. Będą mnie wspierać, abym w niej wytrwał – stwierdził aktor i dodał żartobliwie: – Obiecałem żonie, że po ślubie oddam jej lepszą część naszego łóżka, tę bliżej okna. Jeśli nie dotrzymam słowa, świadkowie dadzą mi wycisk.

Skazani na siebie 

Nie bez powodu Amerykanie uważają Matta i Lucianę za najszczęśliwszą parę pod słońcem. Jak oni się kochają! – Chciałbym być jeszcze lepszy, bardziej czuły, ponieważ moja żona zasługuje na kogoś, kto będzie wciąż ją obsypywał podarkami i kwiatami – twierdzi aktor. Mówiąc  o żonie, używa zazwyczaj zwrotu „moja bratnia dusza”. Luciana nazywa zaś męża „swoim szczęściem”.

Poznali się osiem lat temu w Miami, w okolicznościach, które dla wielu są tematem żartów. Aktor, po zdjęciach na planie filmowym, wpadł do baru na drinka. A za barem stała Luciana – piękność z Argentyny. „Barmanka i aktor – jakie to banalne. Gwiazdor pewnie chciał się rozerwać” – to jeden z tych żartów (chyba nie z tej przyczyny po ślubie z Mattem Luciana zmieniła branżę, zajęła się projektowaniem wnętrz). Prawda była taka: Matt zakochał się od pierwszego wejrzenia. Lecz tego dnia nawet słowa nie zamienił z dziewczyną, tak był oszołomiony jej urodą. „Siedział i patrzył” – wspominają znajomi aktora, którzy byli z nim w barze. By podkręcić atmosferę, dodać trzeba, że film, przy którym aktor wówczas pracował, nosił tytuł (nomen omen) „Skazani na siebie”. – Czy to było przeznaczenie? Generalnie zawsze wolę wierzyć, że mam wpływ na swoje życie. Przyznaję, nie wszystko da się tak przedstawić, a zwłaszcza właśnie to, w jaki sposób poznałem żonę. Gdy się zastanawiam, ile rzeczy musiało zbiec się w czasie, bym trafił w Miami do tego baru, w którym ona pracowała, to jestem pewien, że stał za tym ktoś na górze – przyznaje Matt.

Największy pantoflarz to ja

Dwa lata później Matt poprosił Lucianę o rękę. Pobrali się w grudniu 2005 roku. Odbyła się skromna ceremonia,a podróży poślubnej (ze względu na napięty grafik aktora) nie było w planie. Za to duża rodzina – jak najbardziej. Rok po ślubie urodziła się Isabella, dwa lata później Gia, a za kolejne dwa Stella. Para wychowuje też 16-letnią dziś Alexię, córkę Luciany z poprzedniego związku.– Kiedyś nie miałem życia poza filmem. Pracowałem całe dnie, chodziłem na siłownię, kładłem się spać i tak w kółko. No dobrze, nie byłem święty, lubiłem się też zabawić. Teraz rodzina jest dla mnie na pierwszym miejscu – zaznacza aktor.

Zobacz także:

Miał dwa lata, gdy jego ojciec – makler giełdowy – opuścił dom i zniknął z jego życia. Wychowała go mama, psycholog, wykładająca na wyższych uczelniach. – To dzięki jej wrażliwości Matt tak dobrze odnajduje się w naszej rodzinie, gdzie przecież królują kobiety – uważa Luciana. Jej mąż chętnie przyznaje: – Jestem największym pantoflarzem w Hollywood. Moje dziewczyny wiedzą, że owinęły mnie sobie wokół palca. Ale to nie znaczy, że sobie odpuszczam. Chcę być ojcem idealnym, staram się. Oczywiście czasem kładę się do łóżka lekko zdruzgotany, myśląc: „Dzisiaj poniosłem porażkę na całej linii” – opowiada Matt Damon. Wszyscy wiedzą, że dla roli potrafi wiele poświęcić. Na przykład przytyć piętnaście kilogramów (bawiło go paradowanie przed żoną w „grubszej wersji siebie”), a potem błyskawicznie je zrzucić dla kilku scen  w następnym filmie. Do legendy przeszedł inny wyczyn: aktor przez setki godzin uczył się grać na pianinie, żeby na ekranie zagrać fragment melodii,  dokładnie osiem sekund. Matt wie jednak, kiedy powiedzieć stop, jeśli tego potrzebuje jego rodzina. Ostatnio zrezygnował z promocji swojego filmu na festiwalu w Deauville, ponieważ akurat córka Isabella po raz pierwszy szła do przedszkola i chciała, żeby towarzyszył jej tata. Producent Gregory Jacobs tak tłumaczył festiwalowej publiczności nieobecność najważniejszej osoby: „Matt Damon uwielbia nasz festiwal, ale córkę kocha bardziej”. – Gdybym miał sporządzić listę swoich pragnień, na pierwszym miejscu byłoby marzenie związane z dziećmi. Chciałbym, żeby moje dziewczynki wyrosły na silne, dobre kobiety – wyznaje aktor. On też stara się być dla nich silny. Nawet wtedy, gdy dopadają go jego fobie. – Panicznie boję się węży. Raz musiałem z nimi grać. Na planie filmu „Kupiliśmy zoo” pełzało ich wiele, byłem przerażony. Wtedy usłyszałem od Scarlett Johansson, że jestem mięczakiem i co powiedzą na to moje córki. Szybko wziąłem się w garść.

Ex aequo na liście marzeń aktora jest jego żona. – Bez niej nie wyobrażam sobie życia. Kocham być mężem mojej żony, to najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek mi się przydarzyła – zapewnia. Gdy dwa lata temu magazyn „People” uznał go za najseksowniejszego mężczyznę, w liście do redakcji Matt Damon (słynący z dystansu do siebie) napisał: „Jestem zszokowany, ale zadowolony. Połechtaliście ego starzejącego się tatusia z prowincji. Ale najważniejsze: teraz moja żona uważa, że jestem fajny, a nawet – fajniejszy.