– Kotku malutki – mówisz miłym głosem – chodź do mnie. Ja cię pogłaszczę, będę dla ciebie dobra. A kotek nic. Tylko chowa się głębiej za stare worki z nie wiadomo czym. – No chodź, kici, kici... – wołasz do niego cierpliwie.

Kotek przytula się do zimnego muru. Woli być w deszczu i zimnie, niż przyjść do twoich ciepłych rąk. Dlaczego? Bo nie wie, kim jesteś. Nie rozumie, co może od ciebie dostać. Boi się, że kiedy opuści jedyne znane sobie schronienie, zdarzy się coś złego. Dlatego wybiera zimny mur, głód i samotność, a nie twój ciepły dom i miskę z jedzeniem. Nie dlatego, że ich nie chce. On po prostu nie rozumie, że istnieje na świecie coś takiego jak ciepło, bezpieczeństwo, miłość i dostatek jedzenia. Czuje tylko strach przed wszystkim i wszystkimi. Nie słyszy i nie rozumie twoich słów. Możesz stać cały dzień i powtarzać swoje „kici, kici”, a on skulony będzie chował się za murem, przerażony do głębi swojego kociego serca.

On po prostu nie wie, czy może ci zaufać. Jeżeli będziesz przychodziła codziennie na ten śmietnik i codziennie tak samo ciepłym, cierpliwym i przyjaznym głosem będziesz do niego mówiła, być może odważy się wystawić zza muru jedno oko i spojrzy na ciebie. Ale jeżeli stracisz cierpliwość, krzykniesz na niego albo z niechęcią oznajmisz, że już masz go dosyć, to cofnie się jeszcze głębiej w te worki i zapadnie w samotną ciemność, z której nie wyciągnie go nawet najbardziej błagalna prośba.

Wtedy musisz zacząć od początku. Przychodzić codziennie i łagodnie mówić mu, że go kochasz. Że będziesz się nim opiekować, że dasz mu dobry, ciepły dom, zostaniesz jego przyjacielem On będzie siedział w ukryciu i słuchał. Jeśli naprawdę czujesz to w sercu i jeśli wystarczy ci cierpliwości na wiele, wiele dni, kotek w końcu wyjdzie z kryjówki i spojrzy na ciebie.

Ale nie chwytaj go i nie przytulaj, bo ucieknie. Popatrz tylko na niego życzliwymi oczami i pozwól mu odejść. Połóż dłoń na ziemi i czekaj bez ruchu. Być może podejdzie do ciebie, żeby sprawdzić, jak pachniesz. Zatrzyma się przy tobie na dłużej niż sekundę, żeby potem znów wrócić pod zimny mur. Aż pewnego dnia przyjdzie, dotknie twojej dłoni i nie cofnie się, kiedy zechcesz go pogłaskać. I dopiero wtedy zostaniecie przyjaciółmi.

Wiesz, dlaczego o tym piszę? Bo ten kotek to uparta część twojej podświadomości, która rządzi twoim życiem i zamienia je w piekło. Tak bardzo chciałabyś się zmienić, polubić siebie, spojrzeć na siebie w lustrze z sympatią. Ale nie możesz. Nienawidzisz swojego ciała, swoich wad, swoich słabości. Miotasz się między litością i żalem a bezradną wściekłością i pogardą do siebie. I dlatego przegrywasz. Bo twoje najczulsze wewnętrzne „ja” – to, które decyduje o twoim samopoczuciu, pragnieniach i sile – jest samotne i porzucone jak ten kotek na zimnym śmietniku.

Nigdy nie miałaś cierpliwości, żeby się nim zaopiekować. Nigdy tak naprawdę nie stałaś się jego przyjacielem. Jeżeli chcesz wreszcie coś zmienić w swoim życiu, zacznij od duszy. Cierpliwie, codziennie i łagodnie mów do siebie: Kocham cię.

Zobacz także:

Nie wściekaj się na siebie, wybaczaj sobie, bądź dla siebie bezgranicznie dobra i życzliwa. Żeby ruszyć z życiem do przodu, musisz najpierw zaprzyjaźnić się ze swoim wewnętrznym „ja”. To może długo trwać, bo sama wiesz, że trudno jest oswoić nieufne zwierzątko, ale kiedy w końcu do ciebie przyjdzie, zostanie z tobą na zawsze. A ty zyskasz ogromną moc.