Poniedziałkowy wieczór. Dominika zmęczona wróciła właśnie z pracy. Nie ma chęci na nic poza odpoczynkiem. Godzinę po niej do domu wpada jej mąż Marek. Jest głodny, otwiera lodówkę i rzuca głośno: „Tylko powietrze. Lodówka kompletnie pusta”. Dominika na to zrywa się z kanapy i podniesionym tonem mówi: „Nie jestem twoją służącą, masz dwie ręce, trzeba było zrobić zakupy, a nie zakładać, że ja zajmę się wszystkim, i teraz mieć do mnie pretensje”. Marek zupełnie nie rozumie, o co chodzi, on tylko stwierdził fakt – w lodówce nie ma nic do jedzenia. To według niego jedyna informacja, jaką wypowiedział. Ale skoro został zaatakowany, musi się bronić. Awantura więc gotowa. Kto ją zaczął? Każde z nich ma na ten temat inne zdanie. Dominika jest przekonana, że to ona została przez Marka napadnięta. W jego wypowiedzi usłyszała bowiem pretensję, że nie zrobiła zakupów. Dlaczego usłyszała coś, czego Marek ani nie wypowiedział głośno, ani nawet nie miał na myśli? Bo nie zawsze słyszymy dokładnie to, co ktoś chciał nam akurat przekazać.

Dlaczego czasem tak trudno nam się dogadać? Przecież mówimy tym samym językiem.

„Ona mnie źle zrozumiała”, „Jak mogłeś tak to odebrać, przecież nie to miałam na myśli”, „Przekręcasz moje słowa” – takie i podobne zdania słyszymy i wypowiadamy każdego dnia. Nieporozumienia w komunikacji to problem, który dotyka nas wszystkich. Dotyczy każdego bez wyjątku rodzaju relacji: między partnerami w związku, między rodzicami i dziećmi, między szefem i podwładnym, przyjaciółmi. Niezależnie od chęci dogadania się, poziomu bliskości w relacji czasami po prostu się nie rozumiemy. Niemiecki psycholog Friedemann Schulz von Thun, chcąc wytłumaczyć, skąd bierze się ten problem i jak sobie z nim radzić, stworzył czterowarstwowy model komunikacji. Mówiąc najprościej, wynika z niego, że – czy tego chcemy, czy nie – komunikujemy więcej, niż nam się wydaje. Podobnie jak z nadawcą jest też z adresatem – on również słyszy więcej niż tylko to, co dokładnie zostało powiedziane. Kwadrat wypowiedzi obrazujący ten model zakłada, że komunikat niesie ze sobą jednocześnie kilka informacji. Każdą z nich można umieścić na jednej z płaszczyzn o zupełnie innym psychicznym znaczeniu. Autor wyróżnił: płaszczyznę rzeczową, płaszczyznę apelu, płaszczyznę ujawniania siebie oraz płaszczyznę relacji. Każda z nich jest ważna i każda na swój sposób odpowiada za przejrzystość w komunikacji.

PŁASZCZYZNA RZECZOWA To część komunikatu wypowiadana wprost. Tu skupiamy się na faktach: co, jak, gdzie, kiedy? Jasna, klarowna część naszej wypowiedzi.

PŁASZCZYZNA APELU Druga forma nadawania komunikatu to apel. Nadawca przekazuje w nim swoje prośby w stosunku do odbiorcy, swoje potrzeby, oczekiwania, jednak nie robi tego wprost. Swoje intencje ukrywa między zdaniami.

PŁASZCZYZNA UJAWNIANIA SIEBIE Kolejna płaszczyzna to ujawnianie siebie. Tu nadawca poprzez komunikat pokazuje, co myśli, jaka jest jego opinia, ujawnia swoje upodobania, przekonania, ambicje, a także nastrój, w jakim aktualnie jest.

PŁASZCZYZNA RELACJI Ostatnia płaszczyzna odzwierciedla rodzaj relacji między rozmówcami. Pokazuje, czy jest to bliski związek, czy może zachowany został dystans, bo na przykład rozmawiające osoby nie pałają wzajemną sympatią.

Zobacz także:

Dlaczego nieproszona wstajesz i zasłaniasz żaluzje? Bo twoje ucho apelu usłyszało prośbę, która nie padła.

– Podobnie jak nadawca może posługiwać się czterema płaszczyznami komunikatu, tak samo odbiorca, słuchacz analogicznie posiada cztery rodzaje uszu – tłumaczy Ewa Miturska, psychoterapeuta:

UCHO RZECZOWE skupia się na faktach. Osoba, która ma ucho rzeczowe, słyszy dokładnie to, co zostało do niej powiedziane. Nie interpretuje, nie szuka drugiego dna. Zadaje rzeczowe pytanie, ustala, doprecyzowuje informacje od nadawcy. Nie ma tu ładunku emocjonalnego.

UCHO APELOWE słyszy często prośby, które ludzie do nas kierują bądź nie. Ucho słyszy, że ktoś czegoś od nas się domaga, ma wobec nas jakieś oczekiwania. W skrajnych wypadkach osoby słuchające tym uchem mogą czuć się zdominowane, wykorzystywane, zmanipulowane. Słuchanie wyłącznie tym uchem może u odbiorcy prowadzić do nieprzyjemnych odczuć. Może on uważać, że ktoś ciągle coś na nim wymusza, czegoś oczekuje. Podam prosty przykład: podczas zajęć, które prowadziłam, powiedziałam w pewnym momencie: „Coraz mocniej świeci słońce w sali”. Ktoś z grupy natychmiast się poderwał, przymknął okno, zaczął zasłaniać żaluzje. Nie miałam takiej intencji, ale ktoś w moim komunikacie rzeczowym usłyszał prośbę, aby coś z tą sytuacją zrobić. Osoby słuchające tym uchem często zadają sobie pytanie: „Czego on/ona ode mnie chce?”, podczas gdy nadawca komunikatu może niczego nie oczekiwać w tym momencie. To ucho bardzo podatne na wszelkie naciski, prośby.

UCHO UJAWNIANIA SIEBIE to takie, które skupia się na nadawcy. Za wszelką cenę próbuje odgadnąć, jakie są jego emocje, jakie motywy kryją się za każdym jego słowem. Czy ma on dobry nastrój, czy nic go nie trapi, czy nie spotkała go jakaś przykrość.

UCHO RELACYJNE w każdym komunikacie szuka odpowiedzi na pytanie, czy nadawca nas ceni, czy uważa nas za kompetentnych, wystarczająco dobrych partnerów, czy układ między nami jest poprawny, czy wszystko między nami jest w porządku – dodaje terapeuta Ewa Miturska.

Które z czterech uszu dominuje u ciebie? I dlaczego trzem pozostałym warto dać „dojść do głosu”?

Dominika, która na słowa męża: „Tylko powietrze. Lodówka kompletnie pusta”, zerwała się z kanapy i zdenerwowana odpowiedziała, że nie życzy sobie jego pretensji, tego wieczoru na pewno nie słuchała uchem rzeczowym. Ucho rzeczowe usłyszałoby po prostu, że w lodówce nic nie ma. Dominika mogłaby się z tym zgodzić lub nie. I tylko tyle. Tymczasem poczuła się odpowiedzialna za sytuację, zobowiązana do zrobienia zakupów i zaatakowana, że tego oczekiwania nie spełniła. Uaktywniło się u niej ucho apelu i ujawniania siebie.Tylko że jej mąż nie miał żadnych pretensji… – To, jakim uchem posługujemy się najczęściej, wynika nierzadko ze sposobu, w jaki zostaliśmy wychowani – mówi Ewa Miturska. – Jednak tylko takie tłumaczenie byłoby zbytnim uproszczeniem, bo tak naprawdę każdy z nas posiada cztery rodzaje uszu. Sztuka polega na tym, żeby żadnemu nie pozwolić dominować – tłumaczy.

Na podstawie przykładu Dominiki i Marka mogłoby się wydawać, że najlepiej, abyśmy słuchali tylko uchem rzeczowym, bo to pozwoliłoby na uniknięcie eskalacji konfliktów i nasza komunikacja stałaby się w stu procentach przejrzysta. – To nieprawda. Każde ucho jest nam tak samo przydatne, bo każde czemu innemu służy – wyjaśnia terapeuta. – Ucho apelowe jest nam potrzebne, bo dzięki niemu w relacjach z ludźmi możemy odczytywać prośby, których ktoś nie potrafi wyrazić wprost. To jest bardzo ważne ucho np. w relacji rodzic – dziecko. Empatyczne, potrafiące odgadnąć – trafnie lub nie, bo z tym bywa różnie – jego potrzebę. Ucho relacyjne pozwala budować bliskość, ponieważ doskonale wychwytuje to, co na poziomie emocji dzieje się między ludźmi. Ucho ujawniania siebie potrafi w krzyku czy ironii partnera, które są tylko przykrywką, dostrzec problem naprawdę go trapiący – tłumaczy Ewa Miturska.

Zatem kłopot pojawia się w zasadzie tylko wtedy, kiedy jedno z uszu jest u nas napuchnięte, rozbudowane na tyle, że zagłusza działanie pozostałych trzech – to wtedy wdajemy się w komunikacyjną pułapkę. Rada jest prosta: warto wiedzieć, że dysponujemy czterema rodzajami uszu i że w sytuacji, kiedy nie jesteśmy pewni, czy to właściwe akurat zadziałało, należy zwyczajnie zapytać partnera, czy na pewno dobrze zrozumieliśmy, co chciał nam przekazać.