Oceniając innych, kierujemy się zwykle pierwszym wrażeniem. I co tu kryć – ocenę tę budujemy zwykle nie tyle w oparciu o przymioty umysłu i charakteru nowo poznanej osoby, lecz głównie – na podstawie jej wyglądu. Ta ogólna zasada obowiązuje rzecz jasna nie tylko w środowisku pracy. Przykłady? Te najgłośniejsze pochodzą ze świata polityki.

Siła rażenia dekoltu kanclerz Merkel

– Kilka lat temu Aleksandra Miller – żona ówczesnego premiera RP – podczas wizyty w Polsce japońskiej pary cesarskiej założyła letnią sukienkę. Nie byłoby w tym nic złego, był to gorący lipiec, gdyby nie fakt, że ciuszek okazał się wściekle różowy, a do tego ozdobiony słowami: „sexy”, „love”, „pretty”, „pink”. Wielu komentatorów uznało, że kreacja pani premierowej to wyraz braku szacunku zarówno dla czcigodnych gości, jak i powagi urzędu jej małżonka. – W połowie ubiegłego roku posłanka na sejm Jolanta Szczypińska dała się sfotografować z niebotycznie drogą torebką firmy Louis Vuitton na ramieniu. Najpierw zarzucono jej snobizm i rozrzutność. A później, gdy do mediów trafiła plotka, jakoby pani poseł kupiła ten nieodzowny element damskiej garderoby na straganie za jedyne 50 zł (z czego wynika, że był on zwykłą podróbką) – oskarżono ją o popieranie „piractwa”, a więc procederu powszechnie potępianego, podpadającego pod paragraf karny. – Kilka miesięcy temu prasę całego niemal świata obiegły zdjęcia dość mocno wyeksponowanego biustu niemieckiej kanclerz, Angeli Merkel, zrobione w operze, w Oslo. I o tyle, o ile, samemu dekoltowi trudno byłoby cokolwiek zarzucić, to jednak od razu podniosły się głosy krytyków oburzonych tym, że polityk tej rangi zbyt zdecydowanie zaprezentował swoje wdzięki. Uznali oni, że przywódcę dużego europejskiego kraju ostentacja czyni niewiarygodnym.

Ubiór twoim sprzymierzeńcem

W zdecydowanie mniejszej skali, ale na identycznych zasadach, budujemy swój obraz w pracy – w oczach przełożonych i współpracowników. Nawet niewielki błąd w doborze elementów garderoby może sprawić, że otoczenie (a także, co gorsza, – szef) przypnie nam łatkę trzpiotowatego głuptaska (krótkie spódniczki, głębokie dekolty), nietowarzyskiego ponuraka (ciemne kreacje bez dodatków) lub wręcz flejtucha (długie swetry, T-shirty). Co więcej, to pierwsze wrażenie, któremu zresztą wszyscy ulegamy, bardzo trudno później zmienić. Dlatego we własnym interesie warto zatroszczyć się o swój wizerunek. To modne słowo robi ostatnio zawrotną karierę. Nie bez powodu. Bo możesz powtarzać sobie ciągle, że przecież najważniejsze jest to, jakim jesteś człowiekiem, ale na twój zawodowy sukces składa się też to, jakie robisz wrażenie na otoczeniu. Jeśli więc szukasz pracy albo zostałaś właśnie zatrudniona w nowej firmie, postaraj się wypaść jak najlepiej.

Od czego zacząć?

Po pierwsze, od powszechnych, niezmiennych zasad określających cechy ubioru do pracy (ang. dress code). Dotyczą one bezwzględnego zakazu nadmiernego eksponowania swej seksualności (otoczenie odbiera nas wtedy jako osoby niekompetentne, kokieteryjne, manipulujące wyglądem). Po drugie – dobór kolorów. Często zapominamy, że barwa ubioru wpływa na samopoczucie nasze i naszego otoczenia. Dodaje lub ujmuje energii, może stanowić sygnał: „Uważaj – gryzę!” albo „Chcę być tylko szarą myszką”. W pracy należy stosować generalną zasadę: naturalne kolory w ubraniu na większych płaszczyznach, bardziej intensywne tylko w dodatkach, i to wyłącznie jako mały akcent. I po trzecie – wszystkie elementy stroju powinny być ze sobą dopasowane, wysyłać otoczeniu spójny komunikat. Jak te ogólne zasady przełożyć na konkretną kreację? Wyjaśniamy to na przykładzie Moniki Brason, 29-latki, która niedawno wygrała konkurs na stanowisko szefa marketingu tygodnika NAJ.

Zobacz także:

Dekolt: nawet jeśli lubisz go eksponować, w pracy powinien być zasłonięty.

Biżuteria: raczej minimalistyczna, ale jeden efektowny element - np. kwiat w klapie - doda kreacji energii, kobiecości i luzu.

Żakiet: wcięty w talii, bez kieszeni na biuście. W neutralnym kolorze: szary, beżowy lub czarny - według osobistych upodobań.

Spódnica: zakrywa kolana.

Buty: powinny zakrywać palce i pięte i być bez ozdób. Wysokość obcasów - do 7,5 cm. Słupek szeroki. Szpilki odpadają.