Przygraniczne miasteczko przyjmuje na siebie spory ruch turystyczny. Przydrożny piach z jednej strony ubijają tłumy młodych cudzoziemców przybywających z USA w poszukiwaniu łatwych znajomości i tanich "skrętów".

Z drugiej - grupki zdesperowanych Meksykanów próbujących nielegalnie przekroczyć zapiaszczoną granicę. Przy zakopanych w gruncie czujnikach ruchu i helikopterach amerykańskich służb granicznych udaje się to jednak nielicznym. Obszar przygraniczny jest czasem nazywany el hueco - dziura, czego o samej Tijuanie powiedzieć nie można, bo to przyjemne miasteczko.

Miasteczkiem nie nazwałabym natomiast miasta Meksyk - stolicy kraju. To raczej państwo w państwie, w którym każda dzielnica to w zasadzie odrębne miasto. Zamieszkuje je obecnie około 22 mln ludzi, choć to płynna liczba, gdyż codziennie z myślą o osiedleniu się zawija tu około 1000 osób