Skończysz raz na zawsze z tym, co jest złe. Naprawisz to, co jest zepsute. Będziesz odtąd mądra, zabawna, inteligentna, podziwiana, lubiana, sympatyczna. Nie będziesz już złorzeczyć w myślach, narzekać, zazdrościć, zamartwiać się i nienawidzić.

Wszystko będzie pięknie. W myślach.

Bo decyzje podjęte w myślach pozostają w sferze życzeń. I rzadko kiedy mają szansę przebić się do rzeczywistości. Pamiętam, że kiedyś postanowiłam się przeprowadzić. W myślach oczywiście. Uradowana, wyobrażałam sobie, jak urządzę nowy dom, rozpocznę w nim nowe, lepsze życie, wolne od wszystkiego, co dotychczas mnie zniewala. Tak! Tak zrobię! Koniecznie! Na pewno! Chcę!

Postanowiłam. W myślach. Kilka dni później zatonęłam w oceanie wątpliwości i rozterek. Przeprowadzać się? Znowu? Trzeba będzie wszystko spakować! A potem na nowo rozpakować! Gdzie ja będę miała na to czas? I właściwie po co mi nowy dom? Źle mi w tym, w którym jestem? Może nie powinnam ciągle chcieć czegoś więcej? Może lepiej zostać w miejscu, w którym czuję się dobrze?

Wyobraźnia podpowiadała wszystkie możliwe trudności i niebezpieczeństwa szukania nowego domu, wyprowadzania się, wprowadzania, urządzania, porządkowania. Sama już nie wiedziałam, co robić. Mój teoretycznie fajny pomysł w praktyce wydawał się skomplikowany i trudny. Zaczęłam szukać znaków. Aż wreszcie do mnie dotarło, że kiedy wracam do domu, na drodze zawsze siedzi stado białych gołębi.

– Tak! – zawołałam do siebie w myślach z ulgą. – To jest definitywny znak! Bo gdzie indziej będzie mnie codziennie witało stado gołębi białych jak mleko? Tak, to musi być znak! Zostaję! Nie będę niczego zmieniała. Jest dobrze tak, jak jest.

Żyłam z tym przekonaniem przez kilka miesięcy. Ale coś mi w środku nie dawało spokoju. Czułam w głębi serca, że ta moja decyzja chyba nie była stuprocentowo uczciwa. W rzeczywistości bałam się cokolwiek zmienić. Nie chodziło nawet konkretnie o dom, miejsce i przeprowadzkę. Chodziło o samą koncepcję bycia gotowym do zmiany. Ja nie byłam. Chciałam, żeby wszystko zostało po staremu. Ze strachu przed tym, czego nie znam. Kiedy to sobie uświadomiłam i ze smutkiem do tego przed samą sobą się przyznałam, skręciłam w ulicę, na której zawsze czekało na mnie stado białych gołębi. Tak, znów tam były. Drepcząc nóżkami po nasionach traw.

Zobacz także:

I wtedy mnie olśniło. Tak, to prawda, że zawsze, kiedy zadawałam sobie pytanie o to, co powinnam zrobić, spotykałam stado białych gołębi. I wtedy wydawało mi się, że one są wskazówką do pozostania tu, gdzie jestem. Ale przecież za każdym razem, kiedy podchodziłam bliżej, gołębie zrywały się do lotu!!! Tak jakby chciały mnie ze sobą zabrać gdzieś daleko! W nieznane!

Od początku więc był to drogowskaz do zmiany, tylko nie umiałam go właściwie odczytać! No i zobacz. Jest wiosna. Wielkanoc. Święto z-martwych-wstania.

Nie szukaj już wymówek, nie ulegaj strachowi przed tym, czego nie znasz. Szukaj pozytywnej zmiany. Realizuj konstruktywne decyzje. Po prostu wstań i idź.