Pornografia dziecięca w serialu Netflix

Filmy pornograficzne z udziałem dzieci są czymś innym niż pornografia osób dorosłych. To, co nazywamy “pornografią dziecięcą” jest tak naprawdeę zapisem przemocy. Osoby produkujaące materiały tego rodzaju, nie tylko są autorami treści, ale dokonujaą gwałtu i utrwalają go na filmie.  Każdy taki materiał to dowód na wykorzystanie seksualne dziecka. Nie możemy więc nazwać pornografią dziecięcą materiału filmowego, na którym dziecko skacze na poduszce udając kowboja. Dziecku (przynajmniej z tego co widać i co tłumaczy twórca) żadna krzywda w tej scenie się nie dzieje. To jednak w jaki sposób dorośli się teraz o tym wypowiadają, może już chyba taką swoistą “krzywdę” zrobić. Dlaczego? Źródłem różnego rodzaju zaburzeń seksualnych u osób dorosłych, są reakcje ich opiekunów/dorosłych, na zachowania, które są naturalną częścią procesu rozwojowego dziecka.

Odczarujmy więc najpierw kwestię samego “aktu masturbacji” jaką ukazuje scena na filmie. Masturbacja dziecięca jest naturalnym etapem rozwoju seksualnego. Już w wieku niemowlęcym dzieci zaczynają dotykać swoich narządów płciowych, bawiąc się nimi. Tak więc pocieranie się przedmiotami to zachowania całkiem normalne, dzięki którym dziecko poznaje swoje ciało i uczy się jego reakcji. To masturbacja rozwojowa i nie niesie ze sobą żadnych negatywnych konsekwencji. Zorientowana jest wyłącznie na zaspokojenie przyjemności. Dopiero w wieku 13 lat dziecko zaczyna interpretować pewne wydarzenia i bardziej rozumieć, czym jest sama seksualność, czemu towarzyszy zainteresowanie płcią przeciwną. Rolą dorosłych jest zatem zadbanie o kształtowanie prawidłowego myślenia o swoim ciele i seksualności, aby ciało i fizjologia nie była powodem do wstydu. Co więc ta medialna burza może zrobić? Oburzające głosy w publicznych mediach, dostępnych dla dzieci, mogą jedynie je zawstydzać. Dla nich, niejasna może być cała retoryka dyskusji. A przez to, zachowanie dziewczynki z filmu może byc odbierane jako coś złego, zakazanego i wstydliwego. Jak ma więc czuć się dziecko, ktore robi to samo? Co jest bardziej dla nich szkodliwe?

Seks na ekranie: serial Desire

Drugą kwestią jakiej należałoby sie przyjrzeć to sprawa samej fabuły, która to wpływa ostatecznie na seksualny wydźwięk. W filmie pokazana jest historia kobiety i m.in. jej rozumienia siebie. To, że dorosła osoba opowiada o swojej przyjemności seksualnej, wskazując na jej źródła w akcie dziecięcej zabawy, nie jest jeszcze faktem, a jej osobistym odbiorem tej sytuacji. Źródłem każdej przyjemności są określone doświadzenia z życia, to nie znaczy, że odrazu wywierają one negatywny wpływ. Tak – dzięki tego rodzaju masturbacji rozwojowej kobieta “zdrowo” rozwija swoją seksualność. To, że akurat zapamietała ona ten moment pobudzenia seksualnego ze swojego dzieciństwa, może wynikać równie dobrze z reakcji jej matki, a nie samego jej działania wtedy. Nie ma nic zdrożnego ani “chorego” w takim zachowaniu.

Kolejnym i myślę, że kluczowym aspektem jest zrozumienie sztuki kinematografii czy wogóle samej sztuki. W filmach ukazany jest zawsze jakiś aspekt rzeczywistości. Widzimy tam problemy ludzkie, przemoc, seks, miłość i śmierć. Dlaczego więc akurat fabuła tego filmu jest tak oburzająca? Pokazany jest tu jakiś fragment rzeczywistości i procesów rozwojowych. Jakaś historia jakiejś kobiety i jej subiektywne postrzeganie. Tanie filmy pornograficzne masowo dostępne w sieci, nie wywołują takich emocji, a wiele z nich ukazuje akurat zaburzone zachowania.

Nie krzyczymy, kiedy na filmie 18. letnia Tajka, wyglądająca na 12.latkę, zaspokaja (nawet jeżeli nie wprost) starszego mężczyznę. Nikt nie oponuje, kiedy w środku dnia w programie telewizji publicznej, na scenie występują kilkuletnie dzieci, pomalowane i przebrane za dorosłych. Wszyscy klaszczą i sie cieszą i nikt nie zastanawia się, że ten występ może kogoś seksualnie podniecać? Czy seksowne reklamy animowane o “płonącym konarze” są czymś bardziej smacznym i dopuszczalnym? Albo dwuznaczne scenki w filmach o Shreku? Zaskakujące, że bardziej oburza nas jakaś scena w niszowym filmie, niż nagminne lekceważenie przez rodziców szeroko dostępnej pornografii dorosłej, dla dzieci. Gdzie jest granica między tym co akceptowalne, a tym co odrażające?

Czy to jest “naturalne”, że w pismach dla nastolatek normą są artykuły o tym, jak powinno się podrywać faceta albo sexy ubierać? Na kanale z bajkami przez cały dzień oglądać można półnagie wymalowane dziewczynki? Czy to przypadkiem nie nasza udawana pruderia przyczynia się do tego, że większość 15-latek ma za sobą pierwsze “pierwszy raz”? Jeżeli ukrywamy przed dziećmi seksualność, a masturbacja staje się sprawą wstydliwą, to z jakim szokiem mogą spotkać się one zderzyć, kiedy odpalą w komórce film pornograficzny, a ukochana przez nich gwiazda pop, nagle trafi na odwyk od uzależnienia od kokainy?

Zobacz także:

Czy dzieci są bezpieczne w sieci?

W dobie internetu nie da się ukryć przed dziećmi żadnych informacji, ale to my dorośli możemy sprawić jakie dziecko nada znaczenie temu, co zobaczy. Materiały pornograficzne z udziałem dorosłych są legalne, chociaż ich dystrybucja obłożona jest obostrzeniami, natomiast podobne treści z udziałem dzieci są nielegalne, a za ich dystrybucję grozi więzienie. Ciężko niestety na filmie rozpoznać czasem ile ma lat kobieta, czy chłopak tam wystepujący. Może więc zamiast koncentrować się na “niejasnym przekazie filmowym”, (któremu znaczenie dziecięcej pornografii naprawdę trudno jest przypisać), warto przemyśleć to, czego uczymy nasze dzieci o świecie. Ich kręgosłup moralny zależy od naszych postaw wobec świata i nas samych. Szczera rozmowa i ich zrozumienie, może uchronić je skuteczniej przed błędnymi decyzjami i oglądaniem zakazanych treści.

Zamiast je straszyć i zawstydzać, warto poświęcić czas i wytłumaczyć, aby same nie chciały czegoś oglądać. Aby potrafiły ocenić właściwie sytuację i same się przed nią broniły. To przecież my powinniśmy być najlepszymi nauczycielami życia dla naszych dzieci, a nie żadne filmy czy seriale. Wyłączmy więc telewizory, komórki, komputery i zbudujmy z nimi wartościową relację, aby to my, a nie jakiś bohater filmowy był dla nich autorytetem.