Kiedy brakuje ci czasu dla dziecka, fundujesz mu przyjemności, idziesz na ustępstwa, próbując tak zrekompensować ten deficyt. Ale kiedy pociecha zaczyna wchodzić ci na głowę, zastanawiasz się, czy twoi surowi rodzice nie mieli racji. Przecież wyrosłaś na porządnego człowieka. Może skorzystać ze sprawdzonych metod?

Metoda pierwsza: Ma być tak, jak ci każę!

Słowo rodziców jest święte. Jest jasny system nagród oraz kar. Zwolennicy tej metody uważają, że niemowlęcia nie powinno się brać na ręce pod byle pretekstem, bo w ten sposób się je rozpieszcza. Starszemu zdarza się usłyszeć: „Nie płacz, nie masz powodu”, czy „Musisz być dzielny”. Prezenty tylko z wyjątkowej okazji. A jeśli dziecko zgubi lub zniszczy zabawkę, musi ponieść konsekwencje: kolejnej tak łatwo nie dostanie. Zagrożenia: Niemowlę nie rozumie, czym są zasady. Ono potrzebuje jedynie zaspokojenia swoich potrzeb. A najważniejszą, poza jedzeniem, jest czułość i bliskość mamy. Płacz jest dla malucha jedyną formą komunikowania potrzeb i nawiązywania kontaktu z otoczeniem. Jeśli będzie rozwijać się w przekonaniu, że płacz nie ma sensu, bo nikt nie reaguje, to istnieje ryzyko, że zamknie się w sobie i będzie sobie radzić samo. Pozostanie też głuche na potrzeby innych, mając zakodowane, że każdy radzi sobie sam. A to nie jest dobre ani dla niego, ani dla jego otoczenia. Stwierdzenia: „Przestań płakać”, „Przecież się nie boisz”, to nic innego jak zaprzeczanie dziecięcym uczuciom. A chodzi o to, by w dorosłym życiu umiało nazwać, co czuje.

Metoda druga: Co zechcesz, skarbie!

W dzień malec jest noszony w chuście, w nocy leży w łóżku z rodzicami. Zrywają się oni, gdy tylko dziecko zamruczy. Zanim zdąży poprosić o cokolwiek – już to ma. Gdy przychodzi czas nauki, „złote dziecko” ma skupić się wyłącznie na nauce, którą ułatwi mu sztab korepetytorów, komputer i… zero obowiązków. Kiedy dziecko ma zły dzień, na pocieszenie dostaje coś miłego. Zagrożenia: Czytanie w myślach, zanim malec zdąży o cokolwiek poprosić także zaburza komunikację na linii dziecko – otoczenie. Będzie zawiedzione, gdy ktoś nie domyśli się, czego pragnie, może też długo nie uczyć się poprawnego mówienia („Po co, skoro i tak mam wszystko, co zechcę?”). Gdy malec znajdzie się poza domem, może być trudno go zrozumieć i nie znajdzie kolegów. Brak obowiązków domowych zaś spowoduje, że dziecko nie będzie czuło się związane z rodziną. Mama zostanie jego służącą, a tata dostawcą dóbr. Pocieszanie upominkami utrwali w dziecku przekonanie, że na problemy najlepszy jest prezent, coś ładnego, fajnego, a nie rozmowa, czuły gest i wspólne szukanie rozwiązania.

Najlepszy jest złoty środek!

Choć noszenie na rękach to bardzo ważna forma kontaktu, nie należy na siłę go przedłużać. Jeżeli widzisz, że malec chce już robić coś innego, pozwól mu. Miłość musi być w zgodzie z regułami i granicami. Sprawiają one, że dziecko czuje się bezpiecznie. Na początku jest to stały rytm dnia. Roczne dziecko można zachęcać do pomagania, dwulatkowi trzeba pozwolić na zbieranie klocków. Trzylatek powinien mieć własne obowiązki i z każdym rokiem powinno ich przybywać. Choć to rodzice decydują w domu, niech dziecko wie, że liczą się z jego zdaniem.