TO NIE BYŁA JEDNORAZOWA AKCJA
Marta Buchalska, mama 3-letniego Tymona


Na razie pomagamy Tymkowi zrozumieć jego ciało. Wytłumaczyliśmy mu z mężem, do czego służą nóżki, brzuszek czy siusiak – aby nie bał się fizjologii, żeby mu było łatwiej siąść na nocnik. Podkreślamy, że każda część ciała jest tak samo piękna i ważna, bo chcemy, aby czuł się bezpiecznie z samym sobą i miał szacunek do własnego ciała. Nie udajemy, że człowiek kończy się na plecach, a potem zaczyna od nóg. Uczymy go też, że ma prawo nie życzyć sobie, aby ktoś go dotykał. On już to umie: nie da się go pogłaskać czy pocałować „na siłę”. Mówi „Nie” i się odsuwa.
Na razie nie wychodzimy przed szereg, tylko czekamy na jego pytania. Mamy trochę ułatwione zadanie, bo niedługo będzie miał siostrę. Pokazałam mu książeczkę i tłumaczyłam: to jest mama z brzuszkiem, a w środku brzuszka jest dzidzia, która się potem urodzi i będzie leżeć w łóżeczku. Tymek przyjął to naturalnie. Sam nadał siostrze imię Julia. Jest zafascynowany moim brzuchem, puka w niego, dopytuje o szczegóły: „Czy jak jesz, to dzidzia też je? A czy słyszy mnie teraz?”.
Zadaje coraz trudniejsze pytania. Ostatnio spytał, czy mógłby zostać mamusią i mieć dzidzię w brzuszku? Gdy usłyszał, że to niemożliwe, był tak wstrząśnięty, że prawie się popłakał. Innym razem zadumał się: „Gdzie byłem, jak ty chodziłaś do przedszkola?”.
O mojej ciąży uświadomił też swojego dziadka – seksuologa. Gdy ten odbierał go z przedszkola, Tymek wybiegł do niego i przejęty wyrzucił z siebie: „A moja mama jest w ciąży i urodzi Julkę!”.
Synek twierdzi, że będzie lekarzem. Gdy wybieraliśmy się na USG ciąży, zabrał notes, żeby „zapisać” słowa lekarza. Ale widok małej Julki zrobił na nim takie wrażenie, że zapomniał wyciągnąć notatnik. Kiedy indziej chciał wrócić do brzucha, pakował mi się pod koszulę. Zniechęciła go jednak wizja tego, że w brzuchu nie mógłby mówić.
Nie wstydzimy się naszej nagości. Tymek wie, że mama ma cycuszki, które kiedyś go karmiły, a włoski – takie jak u taty – wyrosną mu, gdy będzie starszy. Rozumie już różnice między nami. Mimo to przez kilka miesięcy twierdził, że jest dziewczynką. Tłumaczyliśmy, że to niemożliwe, skoro ma siusiaka. On jednak upierał się przy swoim i powtarzał: „Zjadłam, poszłam, zobaczyłam”. Ten etap mamy już za sobą. Teraz chce być pieskiem.
Liczymy, że synek nadal będzie chciał zdobywać tę intymną wiedzę od nas, a nie np. z podwórka. Uświadamianie dziecka to proces, a nie jednorazowa akcja.

PROSTA, KRÓTKA ODPOWIEDŹ
Agnieszka Korzeniowska, mama 8-letniej Antoniny


Świadomość seksualna inna jest u 2-latka, a inna u 8-latki, takiej jak moja Tosia. Najpierw do dziecka dociera, że ma płeć. Córka, gdy miała 3 lata, nie rozumiała, dlaczego chłopcy nie pozwalają jej bawić się samochodami. Później jest czas na odkrywanie możliwych ról społecznych – skoro jestem dziewczynką, to mogę bawić się w mamę.
Nie kryję się z moją kobiecością. Obserwuję Tośkę – jeśli nie  jest skrępowana, że widzi mnie nago, to się w panice nie zakrywam. Pewnego razu nie wiedziałam jednak, co zrobić. Było to ok. 5 lat temu. Córka weszła do łazienki i zobaczyła zużytą podpaskę. Obawiałam się, jak zareaguje. A ona po prostu stwierdziła: „O, masz cieczkę tak jak Tekla” (nasza suczka). Wyjaśniłam jej, że to coś podobnego, ale nazywa się miesiączka i oznacza, że jestem już dojrzała, mogę więc mieć dzieci. Córka skwitowała to krótkim: „Aha” i było po sprawie.
Pytanie o to, skąd biorą się dzieci, padło, gdy koleżance z przedszkola urodził się brat. Wyjaśniłam jej wtedy, że gdy kobieta z mężczyzną się kochają i chcą mieć dziecko, to je mają. Ale nie wspominałam o fizyczności, podkreślałam, że ważne jest uczucie.
Dziecku nie należy robić wykładów. Wystarczy go słuchać i odpowiadać na pytania, odpowiednio do jego poziomu. Ważne, żeby maluch otrzymywał jasny komunikat: możesz pytać o wszystko, o co zechcesz.
Jestem położną, córka nauczyła się więc ode mnie medycznego słownictwa. Czasami przyłapywałam ją na tym, jak przegląda moje podręczniki położnictwa. Teraz sama dzieli się swoją wiedzą z rówieśnikami.

NIE CZEKAŁAM NA PYTANIA
Justyna Bednarek, mama 18-letniego Bartka, 13-letniego Antka i 8-letniej Basi


Jesteśmy wprawdzie dość tradycyjną rodziną, ale zdarzało nam się z mężem biegać po domu na golasa, gdy chłopcy byli mali. Wiedza na temat różnic anatomicznych między kobietą a mężczyzną nie była więc w naszym domu tajemnicą.
Nie jest też sekretem, że lubimy się z mężem i okazujemy sobie czułość. Łatwo więc było połączyć wszystkie wątki w opowieść o tym, skąd się biorą dzieci.
Ja w dzieciństwie nabyłam tę wiedzę w wersji wulgarnej – od kolegów z podwórka, a mój mąż od swoich rodziców usłyszał opowieść o pszczołach.
Postanowiłam więc wcześniej sama wyjść z inicjatywą, żeby inni mnie nie ubiegli.
Bartek miał około 5 lat, gdy opowiedziałam mu o tym, że tata ma w brzuszku nasionka, a mama jajeczko i kiedy rodzice się przytulają, nasionko przechodzi do jajeczka.
Wyjaśniłam, że siusiak taty wchodzi do dziurki mamy, i że dzięki temu te komórki mogą się połączyć. Pamiętam, że moje dziecko kompletnie nie było tym zainteresowane. Później, gdy syn poszedł do szkoły, kupiłam mu książeczkę o tym, skąd się biorą dzieci, aby poszerzyć jego wiedzę, i wyraziłam chęć odpowiedzi na wszystkie pytania. Podobnie postąpiłam w przypadku młodszej dwójki.
Dzięki temu, że podeszłam do sprawy z całkowitą otwartością, moje dzieci nie wstydzą się rozmawiać na temat seksu.

Lektura dla dzieci
Spośród książek dla dzieci w wieku przedszkolnym poruszających „trudne tematy” warte uwagi są „Skąd się wziąłem?” Marcina Brykczyńskiego i „Horror, czyli skąd się biorą dzieci” Grzegorza Kasdepke. Obie prosto i zrozumiale omawiają temat poczęcia i narodzin.