Córki szukają partnerów podobnych do swoich ojców – to mądrość, która krąży od zawsze. Rzeczywistość jednak jest chyba o wiele bardziej złożona.

Danuta Golec: W każdej ludowej mądrości jest ziarno prawdy, ale zazwyczaj inne, niż się nam wydaje. I to powiedzenie rzeczywiście stanowi duży skrót myślowy. Relacja córka-ojciec to w życiu dziewczynki pierwsza miłosna relacja z przedstawicielem innej płci. I w tym sensie dziewczynka będzie szukała w dorosłości powtórzenia tej sytuacji. Ale tylko w tym sensie. Oczywiście to, jak ten układ wygląda, ma w przyszłości wpływ na budowanie związków córki z mężczyznami.

A co, jeśli tej relacji w ogóle nie było, bo dziewczynka wychowała się bez ojca?

Danuta Golec: Na szczęście nie jest tak, że nie da się dokonać żadnej korekty. Że rodzaj relacji z ojcem, w tym wypadku jej brak, to wyryta matryca i takiej kobiecie zostaje już tylko samotność. W życiu dziecka są jeszcze inne osoby, przede wszystkim jest matka. Jeśli mówimy o sytuacji, kiedy ojca w domu nie ma, matka może albo dodatkowo nabruździć, albo ten brak „uleczyć”. Jest wiele przykładów, kiedy dziewczynki wychowane bez ojca są świetnie przygotowane do relacji damsko-męskich. Zdarzyło się to dzięki temu, że matka potrafiła mądrze zaprosić do życia córki innego mężczyznę – wujka, dziadka, przyjaciela – z którym ta mała mogła „poćwiczyć” swoją kobiecość. To właśnie jest rola mężczyzny na tym etapie rozwoju dziecka – dziewczynki przed tatusiami robią pierwsze „przy-miarki” bycia kobietą. Jeśli nie ma mężczyzny, z którym można „poćwiczyć”, uczę się, że na tę moją kobiecość nie ma żadnego „zapotrzebowania”, „widowni”. I o tym może być przeświadczona dorosła już kobieta. Może mieć kłopot z nawiązaniem relacji damsko-męskich, unikać ich, nawet podświadomie, z poczucia niepewności, strachu przed czymś obcym. Może też zdarzyć się jednak sytuacja odwrotna. I tu również kluczowa jest rola matki, która musi myśleć i działać nie tylko jako ta, która karmi piersią, ale również mieć w głowie „ojcowski” sposób myślenia, stawiania granic. Zastosowanie strategii (co zdarza się matkom samotnie wychowującym dzieci): „Zostałyśmy same, samotne, zjednoczymy się przed złym światem”, sprawi, że dziewczynka w dorosłości będzie szukała nie partnera, lecz ojca. Dosłownie. Jak bluszcz oplecie się wokół mężczyzny, od którego oczekiwać będzie, że ten się nią zaopiekuje, niejako ją adoptuje.

Przyjrzałyśmy się temu, co się dzieje, jeśli ojca nie ma w rodzinie. A co, kiedy jest? Jak powinien reagować na „przymiarki do kobiecości” córki, aby ta kobiecość budziła się w niej „zdrowo, poprawnie”?

Danuta Golec: Dzieci wszystkiego uczą się w zabawie. Kim są, na czym polegają relacje z innymi, jakie są ich granice, jak wygrywać, przegrywać – tego wszystkiego dowiadują się właśnie podczas zabawy. Maluch, zanim nauczy się czytać, udaje, że czyta. To można często zaobserwować – książka trzymana do góry nogami i przypadkowe słowa imitujące czytanie tekstu. Tak samo zachowuje się mała dziewczynka. To znaczy: zanim nauczy się, co to znaczy być kobietą, bawi się w bycie kobietą. Próbuje przyciągnąć uwagę ojca i zdobyć jego akceptację. To jest ta malutka, która przewraca oczami, kręci włosy na paluszku, mówi: „Mamusiu, idź sobie, bo to ja ożenię się z tatusiem”. Albo, kiedy mama wstaje rano i idzie do łazienki, natychmiast kładzie się koło taty i oznajmia rozbrajająco: „Nie ma miejsca, ja już tu jestem”.

Co powinien zrobić ojciec? Bawić się w tę grę na poważnie, ale pamiętając, że to jest gra. Nie wolno mu zrobić dwóch rzeczy – upokorzyć tej małej, czyli odrzucić próby zwrócenia na siebie uwagi, a z drugiej strony – nie wolno mu jej emocjonalnie „uwodzić”. Ojciec swoim zachowaniem ma pokazać, że owszem, jest śliczną małą dziewczynką, ale tatuś śpi z mamusią, a ona, kiedy dorośnie, znajdzie sobie swojego rówieśnika, z którym będzie szczęśliwa, tak jak tatuś z mamusią.

Zobacz także:

Jakiś czas temu byłam świadkiem sytuacji, w której ojciec mówił do kilkuletniej córki: „Nie będziesz się, córeńko, bawiła z chłopcami, prawda? Bo tatuś jest twoim narzeczonym i będziemy zawsze razem”. Słyszałam w jego głosie miłość, ale rozumiem, że taką postawą ojciec utrudnia córce zrozumienie porządku rzeczy.

Danuta Golec: Jeżeli ten komunikat jest elementem całościowej postawy, to można powiedzieć, że mamy do czynienia z emocjonalnym „uwiedzeniem”. Obrazem, który idealnie oddaje wzorcową postawę ojca wobec córki, jest relacja Billa Murraya i Scarlett Johansson w filmie Sofii Coppoli „Między słowami”. Kojarzymy ją jako damsko-męską, jednak wyjęta z kontekstu, pięknie opisuje to, co powinna dostać córka od oj-a. Murray, czyli nasz „ojciec”, odpowiada emocjonalnie na wszystkie potrzeby „córki”, czyli Johansson. Jest nią zafascynowany w odpowiedni sposób. Bawi się z nią, kiedy ona chce (są tam sceny wspólnego biegania po Tokio, śpiewania karaoke w nocnych klubach). Innym razem bierze ją na ręce, układa do snu albo w kolejnej scenie (kiedy razem leżą na łóżku) opowiada, jak będzie wyglądało życie. Objaśnia jej świat. Aż w końcu mówi: „Poradzisz sobie”. Cały czas jest blisko. Doskonały ojciec – zawsze dostępny, zachwycony, ale wyczuwający granice. Przynoszący ukojenie. Nigdy się nie dowiemy, co mówi jej na ucho w ostatniej scenie, ale widzimy spokój na twarzy dziewczyny. Wracając więc do przykładu, który pani podała – ojciec nadmiernie zachwycony, zatracony w miłości do swojej córki może wychować (pamiętajmy, że ważne jest całe otoczenie i jego wpływ) kobietę przekonaną: „Wszystko dla mnie. Mogę brać każdego, jak w sklepie. Płacę przecież swoim bezdyskusyjnym urokiem”. Łatwo się domyślić, co ze związkami… Żaden człowiek nie chce być tak traktowany. Znajomość zasady: „Nie wszystko mogę mieć”, bardzo przydaje się w dorosłości, pozwala uniknąć komplikacji.

Nadmiar szkodzi podobnie jak brak? Co dzieje się z dziewczynką, której ojciec jest emocjonalnie niedostępny? Jest, ale jakby go dla niej nie było.

Danuta Golec: Ona startuje ze swoją kobiecością i nie ma żadnego odzewu, czyli mówiąc najprościej, potocznie – wyrasta w przekonaniu: „Coś jest ze mną nie tak”. Tego rodzaju ojcowska postawa zabija jej poczucie własnej wartości. Co może wydarzyć się w dorosłości? Taka kobieta będzie albo szaleć, szukając na oślep, byle tylko jej kobiecość ktoś zechciał wziąć, albo ta kobiecość w niej obumiera, gaśnie. Jej zręby nie pozwalają na zbudowanie związku. „Jestem nieatrakcyjna”, „Jestem brzydsza, gorsza od innych”, „Nikt mnie nie zechce, więc nawet nie będę próbować, wygłupię się tylko” – to myśli wciąż do niej powracające.

Co dzieje się w głowie kobiety, o którą ojciec ciągle drżał? Nie spuszczał jej z oczu i wciąż trzymał ją za rękę w przesadnej trosce o bezpieczeństwo?

Danuta Golec: To postawa ojca niepozwalającego córce dorosnąć. Niezależnie od tego, czy ma ona 50 cm, czy mierzy półtora metra – jest jego małą córeczką i trzeba ją chronić. To, co wydarzy się w dorosłości takiej córki, zależeć będzie od jej konstrukcji psychicznej. Będą dziewczynki, w których niezgoda ojca na ich dorastanie zrodzi bunt. One poradzą sobie z hukiem. Być może w kontaktach z mężczyznami staną się równie silne i przebojowe. Ale są też dzieci bardziej lękowe. I jeśli ta cecha łączy oba pokolenia – ojciec lękowy, córka lękowa – ta dziewczynka wtuli się, schowa przed światem. I może albo zostać przy tatusiu w dorosłości, czyli w ogóle nie będzie chciała próbować związku z mężczyzną, albo nawet jeśli spróbuje, ta nierozerwana nić z ojcem ten związek utrudni. Takie córki mają także skłonność – w podobny sposób, co ojciec o nie – bać się w dorosłości o niego, o rodziców. To jest tak, jakby nigdy nikt nie powiedział jej tego, co Bill Murray: „Poradzisz sobie”. Ojciec swoją postawą powinien mówić: „Wierzę w twoją siłę. Stojąc obok, będę ja wzmacniać. Możesz się do mnie zwrócić, ale dasz sobie radę”.

Czego dorosła kobieta będzie szukać w mężczyźnie, jeśli nie dostała od ojca tego przekazu? Podświadomie zapragnie, aby z jednej emocjonalnej adopcji trafić do kolejnej. Prawdopodobnie znajdzie właśnie takiego mężczyznę, który potrzebuje „zaadoptować dziewczynkę”, a nie zbudować związek z dojrzałą kobietą. To nie są zdrowe układy, bo tu nikt się nie rozwija, ale każdy znajduje uzupełnienie swoich deficytów. Z pozoru szczęście, bo przecież swój trafia na swego – romans życia. Jeśli jednak przyjrzeć się głębiej – emocjonalna katastrofa dla obu stron.

Jaki związek czeka w dorosłym życiu córkę narcyza – ojca bez pamięci zapatrzonego wyłącznie w siebie?

Danuta Golec: Przy osobie skrajnie narcystycznej dookoła jest wypalona trawa. Nikt nie ma prawa do odrębnego istnienia. Wyrosnąć może więc kobieta, która, mówiąc obrazowo, nie ma siebie. Brakuje jej wyraźnego poczucia tożsamości, definiuje się zatem tylko poprzez innych, np. przyklejona do wyrazistego mężczyzny. Jest nastawiona wyłącznie na niego i jego potrzeby.

Z pewnością na potrzeby mężczyzny nie będzie nastawiona kobieta, która wychowywała się z ojcem nieradzącym sobie ze sobą i swoim życiem. Co dzieje się z emocjami córki przysłowiowego nieudacznika?

Danuta Golec: To jest dziewczynka, która w swoim ojcu nie mogła się „zakochać”, nie miała go za co podziwiać. Takie uwarunkowania mogą być przyczynkiem do wytworzenia pogardliwego stosunku do mężczyzn, patrzenia na nich z wyższością. I tu znowu kłania się matka: jeśli ona podsyca w dziecku pogardliwy stosunek do ojca, robi córce bardzo dużą krzywdę. Mężczyźni, zresztą nie tylko oni, nie lubią być traktowani z góry. Kobiet, które tak postępują, będą unikać. Jest jeszcze jeden – bardzo niszczący dla kobiety – rodzaj relacji: kiedy ojciec jest skrajnie niedojrzały, nie radzi sobie ze swoimi emocjami, jest wybuchowy, raniący, negujący każde zachowanie córki, wyśmiewający, kpiący. Pracuję z kobietami z taką przeszłością. To często piękne, doskonale radzące sobie zawodowo dziewczyny. Natomiast ich kobiecość nie istnieje. Są przerażone, zalęknione, mają zniechęcający innych sposób bycia – na wszelki wypadek, byle nikt nie chciał się zbliżyć, rozpakować, bo przecież „Jestem bezwartościowa”.

To nie brzmi optymistycznie, ale powiedziała Pani na wstępie, że konsekwencje relacji z ojcem nie są, na szczęście, nieodwracalne.

Danuta Golec: Kiedy kobiety połączą to, co robią w dorosłym życiu, w związkach, z wzorcami z domu rodzinnego – to znaczy dostrzegą zależność między jednym i drugim – mają dużą szansę na wyjście z matni nieodpowiednich wyborów. Jeśli jednak działamy bezrefleksyjnie i powtarzamy w kółko te same zachowania – utkniemy na dobre. Bywa i tak, że w dzieciństwie, aby radzić sobie z niewłaściwym postępowaniem ojca, pojawiły się w nas mechanizmy obronne. Warto jednak uświadomić sobie, że one były potrzebne w przeszłości. Wtedy służyły, a dzisiaj nie tylko się nie sprawdzają, ale wręcz szkodzą. Bo tamta sytuacja z dzieciństwa już się skończyła. Są nowe warunki. I na nich należy się skupić. Wiem: bardzo trudno pogodzić się z tym, że jeśli dzieciństwo nie było do końca udane, w dorosłości nie da się go powtórzyć. Ale nie da się! Często słyszy się pytania kobiet: „Dlaczego ciągle mi się nie udaje?” albo: „Gdzie ci mężczyźni?”. Jak mówi moja koleżanka: „Wszędzie, wystarczy się rozejrzeć!”. Ale warto też, by kobiety zastanowiły się nad tym, jakie komunikaty tym mężczyznom wysyłają. Nie warto chyba wołać do niego jak ta mała dziewczynka: „Zaopiekuj się mną”, bo to nie jest szczególnie atrakcyjna propozycja dla dorosłego mężczyzny, który szuka dorosłej kobiety.