Tinder – z angielskiego podpałka. Nazwa idealna, rzeczywiście może być iskrą, z której, kto wie, rozpali się prawdziwa miłość. Albo przynajmniej prawdziwa przyjaźń czy ciekawa znajomość. Bo nie jest powiedziane, że programu można używać tylko do szukania drugiej połówki. Zamykamy się we własnych światach, mamy mniej znajomych i okazji, żeby poznawać kolejnych. Czas to zmienić, a zainstalowanie Tindera może być świetną okazją.

MAGDA ZE SZCZECINA, 26-letnia aplikantka w kancelarii adwokackiej

Poznałaś kogoś przez Tindera?

Cały czas poznaję nawet kilka osób w ciągu tygodnia. Wiele zależy od tego, gdzie jestem: w Szczecinie, Warszawie czy Berlinie – tam kontaktów nawiązuję najwięcej, bo Tinder na Zachodzie jest bardziej popularny niż w Polsce. To rewelacyjna metoda poznawania ludzi, a do tego bezpieczna. Osobę, z którą masz się spotkać, możesz wcześniej „prześwietlić”, ponieważ aplikacja bazuje na kontaktach z Facebooka. Jest prosta w obsłudze. Instaluje się w kilka minut. Na ekranie telefonu wyświetlają się zdjęcia ludzi, którzy mogą cię zainteresować i są „w zasięgu”, czyli w takiej odległości, że możecie się spotkać. Tydzień temu byłam służbowo w Warszawie, chciałam z kimś pogadać, może wyjść na lunch. Uruchamiałam Tindera.

Było kilka osób: Mariusz, 24 (lata), ze zdjęcia jeszcze młodszy, więc raczej nie. Za to Kamil, 29, miły uśmiech, do tego lubimy tę samą muzykę. Kto wie, może wspólne wyjście na koncert? Albo Marek, 30, od razu poczułam, że się dogadamy. Dobrą miałam intuicję, dogadaliśmy się błyskawicznie. On też przyjechał do Warszawy na krótko, mieszka w Szwecji. Poszliśmy na lunch, potem na Starówkę, spędziliśmy razem kilka godzin, czuliśmy się jak starzy znajomi. Nie wiem, czy to moja miłość, ale bratnia dusza na pewno. Myślę, że będzie kolejny raz. Może w Szczecinie, a może w Sztokholmie.

KRZYSIEK Z WROCŁAWIA, 23-letni student politologii

To podobno może uzależnić?

Zobacz także:

Tindera pokazał mi kolega, który dzięki niemu poznał swoją dziewczynę. Ja miłości nie szukam, ale dużo podróżuję, a Tinder świetnie się sprawdza w szukaniu znajomych tam, gdzie jestem. Sprawdzam, czy ktoś z nich jest w pobliżu, czy możemy się spotkać, zrobić wypad na miasto lub do kina.

CO JEST POTRZEBNE?

Smartfon i konto na Facebooku – tyle wystarczy, aby zainstalować aplikację. Tinder pobiera dane z twojego pro lu na FB: imię, ulubione strony, wybrane zdjęcia. Potem określasz, kogo szukasz, w jakim wieku i gdzie fizycznie powinien się znajdować – w promieniu kilku czy kilkudziesięciu kilometrów (aplikacja używa geolokalizacji). Na ekranie pojawiają się zdjęcia osób, które spełniają te kryteria. Możesz je polubić lub odrzucić. Jeśli zostaniesz zalajkowana przez kogoś, kogo wcześniej sama lajkowałaś, macie tzw. matcha. Możecie czatować za pośrednictwem programu albo od razu się spotkać.

ZDANIEM EKSPERTA

dr Julita Czernecka, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego (www.julitaczernecka. uni.lodz.pl)

Nowa technologia szukania partnera

Należy się bać takich nowinek? Niektórzy twierdzą, że zabijają magię flirtu.

Nie bać się, lecz umiejętnie korzystać, bo umożliwiają poznanie kogoś osobom nieśmiałym, zapracowanym, dają możliwość szybkiej, stałej komunikacji. Ta komunikacja nie musi być płytka. Randka umówiona np. za pośrednictwem Tindera może być lepsza od umówionej tradycyjnie. Dzięki takim aplikacjom łatwiej znaleźć osoby o podobnych zainteresowaniach, stylu życia wartościach – te informacje znajdują się na ich profilu.

Oceniamy ludzi w ciągu kilku sekund, na podstawie zdjęcia. To chyba niedobrze?

Podobnie zachowujemy się w realu. Na podstawie wyglądu, gestów, intonacji głosu od razu wiemy, czy ktoś jest dla nas atrakcyjny i czy chcemy kontynuować znajomość.