Dzisiaj bez „chemii” nie może obejść się prawie żaden produkt.  Nawet jeśli nie zawiera konserwantów, ma w składzie ulepszacze  poprawiające smak i zapach. A właśnie te substancje, które wolno  dodawać do jedzenia, oznacza się literą E i numerem.

● KIEDY SZKODZĄ

Większość związków z grupy E osobno i w małych  ilościach jest bezpieczna. Codziennie jednak zjadasz wiele  produktów, a z każdym kilka porcji różnych ulepszaczy (w ciągu roku  to ponad 5 kg!). W zestawie oraz zwiększonych dawkach przestają być  obojętne dla zdrowia: uczulają, podnoszą ciśnienie krwi, utrudniają  pracę nerek i serca. Spowalniają również przemianę materii, co  sprzyja tyciu i zatrzymywaniu wody w organizmie. Dotyczy to nie  tylko tych, o których wiadomo, że są szkodliwe: benzoesanu sodu (E  211) oraz glutaminianu sodu (E 621), ale też witamin. Trwałość  przedłużają m.in. beta-karoten (E 160), witamina E (E 307) i C (E  300) czy lecytyna (E 322). Dlatego uważnie czytaj etykiety. Tam  znajdziesz listę, co zawiera produkt. Często, choć nie zawsze, obok  nazwy substancji umieszcza się jej symbol E. Ostatnio z wielu  opakowań zniknęła ta budząca obawy litera. Przykładowo: kisiele  barwi się koszeliną (to uczulający E 120), do zup w proszku zaś  dodaje się gumę ksantanową (E 415, może podrażniać żołądek).

● ZDROWO, BO Z UMIAREM

Praktycznie nie da się uciec od żywności z  ulepszaczami i nie warto tego robić. Ważne jest jednak, by kupować  głównie te produkty spożywcze, w których nie ma dodatków uznanych  za szkodliwe (taką „czarną” E-listę znajdziesz na stronach:  www.stopkonserwantom.pl oraz www.uczula- kuradomowa.com).


Jak złamać tajemniczy szyfr?

To proste!
Do litery E dodana jest trzycyfrowa liczba – pod nią kryje się chemiczna nazwa danego związku. Przy czym:
•od E 100 do E 199 – barwniki
•od E 200 do E 269 – konserwanty
• od E 270 do E 399 – przeciwutleniacze
• od E 400 do E 499 – zagęszczacze
•powyżej E 500 – wszelkie inne dodatki, m.in. słodziki i związki poprawiające smak.