Michał Figurski: Odeta wzbudzała moją niechęć, ot, taka smarkula

To przyjaciel poprosił go, by przyszedł na nagranie do TV VIVA. Michał Figurski nie miał do tego przekonania, ale jednak się pojawił. – I tam poznaję „Panią Odetę”. Była wtedy zadzierającą wysoko nos panieneczką w bardzo drogich spodniach. Zgrywała poważną panią producent. A projekt był bardzo niepoważny.

Żeby było jeszcze śmieszniej, pracowała w miejscu i z towarzystwem, które świetnie znałem od lat. Czułem się tam jak u siebie. I raptem jakaś obca, zarozumiała smarkula próbuje dać mi do zrozumienia, że to ja jestem intruzem!

Z wielką niechęcią podała swój numer telefonu, żebym dowiedział się, czy nagranie jest coś warte. Nie skorzystałem. Fakt, była bardzo ładna, zgrabna. Zawsze miałem słabość do wysokich kobiet o nordyckim typie urody. No i ta jej niedostępność też była dla mnie pociągająca. Bo natychmiast pojawia się wyzwanie, by zdobyć ten szczyt. Ale nieznośna nonszalancja przewyższała jej urodę.

Potem spotykają się na różnych imprezach, bezkontaktowo. – Byłem w bliskiej komitywie z jej ówczesnym narzeczonym. Za każdym razem gratulowałem mu fajnej dziewczyny, przez sekundę nie myśląc, że mógłbym ją zdobyć. Niechęć przeszła w obojętność.

Czerwiec 2002 r. Michał niespodziewanie przyjeżdża do Warszawy, przypadkiem pojawia się w klubie Piekarnia. Podobnie Odeta. Powinna już dawno spać, ale koleżanka wyciągnęła ją na siłę. – Zobaczyliśmy siebie z różnych końców sali. Ona przy wejściu, ja przy barze. Oboje mamy wrażenie, że tańczący tłum rozstąpił się jak Morze Czerwone. Zaczynamy rozmawiać i okazuje się, że jesteśmy w sobie kompletnie zakochani. Zauroczeni. Po pół godzinie trzymamy się za ręce. I tak jak wcześniej nie wyobrażaliśmy sobie, by mieć dzieci, tak od pierwszej godziny wiemy, że chcemy tego. Nie potrafię po tylu latach wytłumaczyć racjonalnie, co się stało. Chemia! Siedzieliśmy do białego rana. Następnego dnia poszliśmy na kolację, która też się przeciągnęła. Po 2 dniach wróciłem do Krakowa do pracy, ale codziennie rozmawialiśmy ze sobą po 6 godzin. Wyłączyli mi służbowy telefon.

Michał jest wtedy w wieloletnim związku, udanym. Zaręczony. Odeta też zajęta. – Historia z nią zaczęła mnie miażdżyć tak jak nic dotąd. Nie działały żadne racjonalne argumenty. Po tygodniu stwierdziliśmy, że trzeba być fair wobec partnerów. Nasze uczucie było tak silne, że nie mogliśmy udawać, iż nic się nie dzieje. Oboje jednocześnie zakończyliśmy tamte związki.

Zobacz także:

Po 2 tygodniach oznajmiają rodzicom: bierzemy ślub. Natychmiast. – Mój przyszły teść chciał nas powstrzymać i to on doprowadził, że ślub odbył się po 3 miesiącach, a nie po 2 tygodniach, jak chcieliśmy.

Mieszkają oddzielnie: Michał w Krakowie, Odeta w Warszawie. – Kiedy tylko mogliśmy, jechaliśmy do siebie. Wakacje spędziliśmy pod żaglami na Mazurach. Nasze uczucie rozgrywało się na wodzie, nie było powodu, by schodzić na ląd. – Michał uśmiecha się znacząco. – Wszystkie nasze szaleństwa nie mieszczą się w publikacji. To był okres nie do opisania, z którego tak naprawdę ocknęliśmy się dopiero, gdy urodziła się nasza córka. To było 12 miesięcy obłędu i absolutnej amnezji. Nie pamiętam, jak pracowałem, czy się kłóciliśmy, co się wtedy działo. Pamiętam tylko twarz mojej żony. I choć z natury jestem zazdrośnikiem, zazdrość o nią szczególnie w tamtym okresie była irracjonalna. Widziałem w jej oczach ten sam obłęd, co u siebie.

Michał i Odeta stwierdzili, że skoro przez pierwsze wspólne wakacje żyli na łodzi, to na łodzi się pobiorą. Przysięgę małżeńską złożyli na wynajętym statku turystycznym, który pływa po jeziorze Niegocin. Dwa miesiące później odkrywają, że zostaną rodzicami. – Staram się kochać Odetę za wszystko: i za zalety, i za wady – mówi Michał. Ale zaprzecza, jakoby byli idealnym małżeństwem. – Potrafimy być potwornie apodyktyczni względem siebie i nieprawdopodobnie dozgonnie zakochani. Czasem jesteśmy jak dwa byki na arenie. To dobrze, bo to znaczy, że jest świeża krew.

Nie martwimy się konfliktami w życiu codziennym. Traktujemy je jako dobry kop życiowy. Są i ciche dni, i płomienne awantury na środku ulicy, bo mamy włoskie temperamenty. Za każdym razem, gdy mi się wydaje, że mam na Odetę sposób, okazuje się, że nie! Moja żona przeformatowuje się przy każdej awanturze i za każdym razem zmienia swój pin kod. Nie można się w takim związku nudzić!