Glamour: Na płycie śpiewasz covery znanych piosenek filmowych (np. „Sound of Silence” Simon & Garfunkel). Dlaczego te, a nie inne utwory?
Ania Dąbrowska: To świetne piosenki. Prawdopodobnie samej nigdy nie udałoby mi się takich napisać. Na nowej płycie nie próbuję ścigać się z oryginałami, a po prostu nadać im własną interpretację.

Glamour: Czy to jest wyzwanie dla artysty zaśpiewać na nowo taką piosenkę?
Ania Dąbrowska: To przede wszystkim przyjemność, choć nieco stresująca, gdy śpiewa się „Strawberry Fields Forever” Beatlesów.

Glamour: Podjęłabyś się stworzenia ścieżki dźwiękowej do filmu?
Ania Dąbrowska: Mam nadzieję, że kiedyś dostanę propozycję napisania muzyki do jakiegoś dobrego filmu. Chciałabym go oczywiście najpierw zobaczyć, by jak najlepiej dopasować do niego muzykę.

Glamour: Często właśnie muzyka ratuje film.
Ania Dąbrowska: Oczywiście. „Dirty Dancing” na przykład nie istniałoby bez muzyki.

Glamour: Rozpowszechniłaś styl retro na szeroką skalę. Wyznaczasz trendy?
Ania Dąbrowska: Nie mam takiego wrażenia. Gdy zainspirowały mnie lata 60. i zaczęłam się interesować modą z tamtego okresu, zdałam sobie sprawę, że nieświadomie podłączyłam się pod światowe trendy. Płytą „Ania Movie” chcę zamknąć etap retro. Potrzebuję nowych wyzwań.