Dla mojego pokolenia nie jest obciachem nie przeczytać Hessego czy Manna. Ale jeśli sięgniesz po te książki, czerpiesz z doświadczeń wybitnych ludzi, poszerzasz horyzonty. Nie wyobrażam sobie, że można nie czytać. Schodziłem całe Tatry. Z góry jest inna perspektywa. Można zweryfikować, co ważne, a co nie. Myślę, że trzeba mieć dystans do siebie. Może wtedy da się uniknąć pułapek mojego zawodu. Na razie nie mam wielu pokus, choć „Prawo Agaty” ogląda co tydzień prawie trzy miliony widzów, to wyciąga z cienia. Staram się zachować odpowiednią perspektywę. Pamiętam, skąd pochodzę. Przez pierwsze kilka lat życia mieszkałem na wsi nad morzem. Potem przeprowadziliśmy się do ośmiotysięcznego Zelowa. Nigdy nie miałem małomiasteczkowych kompleksów. Rodzice są nauczycielami. Sam utrzymuję się już od dość dawna, mam firmę internetową, robimy spersonalizowane obudowy do telefonów. Fajnie móc zaprojektować samemu chociaż „opakowania”, ze zdjęciem czy obrazkiem, które jakoś nas wyrażają. A co może zrujnować życie? Gram w „Hamlecie”, on musiał rozstrzygać prawdziwe dylematy moralne, moje są przy tym niepoważne. Nie czuję się kompetentny, żeby wygłaszać radykalne sądy. Mogę zastanawiać się, które decyzje będą lepsze. Chciałbym uniknąć robienia kariery imprezowo-medialnej. Wolę, żeby było trudniej i wolniej, ale bez zapominania o tym, że najważniejsza jest praca nad sobą.