Każda z nas ma przynajmniej jedną taką rzecz, którą chciałaby zrobić lepiej. Albo... w ogóle zrobić, ale z jakiegoś powodu nie wychodzi. Jedna chętnie by schudła, inna – odłożyła parę groszy na wymarzoną podróż, jeszcze inna chciałaby rzucić palenie. Ileż to marzeń idzie z dymem tylko dlatego, że przeraża nas wysiłek, który musimy podjąć albo przeszkody, których się po drodze spodziewamy. Bardzo często też „kładziemy” całą sprawę, ponieważ próbujemy natychmiast sięgnąć po sukces. Owszem, są kobiety, które potrafi ą zacząć inaczej się odżywiać – tak po prostu, z godziny na godzinę – i doprowadzić do tego, że ich sylwetka wypięknieje   w ciągu miesiąca, a potem utrzyma się w tym stanie przez resztę życia. Niestety, takich bohaterek jest może pięć w historii ludzkości. Niewiele też jest kobiet, które są zdolne wprowadzić w życie restrykcyjny plan finansowy i co miesiąc odkładać po 200 złotych, by wyjechać na wymarzone wakacje. Większość z nas polegnie przy pierwszej wyprzedaży w sklepach z ubraniami.  

DLACZEGO SIĘ NIE UDAJE?

Najczęściej dlatego, że nie potrafi my wytrwać na drodze do celu, który jawi nam się jako bardzo odległa wysepka na morzu pełnym wysiłku, pokus, zniechęcenia. Zaczynamy się odchudzać, ale oczekujemy od razu osiągnięcia rozmiaru 36; rzucamy palenie, ale łamiemy się przy drugim ataku nikotynowego głodu; obiecujemy sobie, że zaczniemy uprawiać jogging i nawet kupujemy strój do biegania (oczyma wyobraźni widzimy siebie wysportowaną, mknącą przez osiedle wśród zachwyconych spojrzeń sąsiadów), ale po morderczym pędzie dostajemy zakwasów i natychmiast rezygnujemy z tego jakże chwalebnego planu. Nie oszukujmy się: wiele rzeczy nam się nie udaje, bo mamy za słabą wolę. Jak więc sobie poradzić z własnym opornym charakterem? Pomocna może być...

METODA MAŁYCH KROKÓW

Na czym ona polega? Najlepiej, jeśli opowiemy w tym miejscu historię naszej czytelniczki. Agnieszka – osoba o dużej nadwadze – dostała od lekarzy ultimatum: albo w przeciągu trzech miesięcy schudnie, albo będzie mieć kłopoty ze zdrowiem. Zachęcano ją do ścisłej diety i codziennej gimnastyki. Wizja morderczego wysiłku, zmagania z własnym ciałem, z głodem, gotowania wydumanych posiłków była jednak przygnębiająca. Szczęśliwie Agnieszka miała mądrą sąsiadkę, która, gdy usłyszała o jej problemach, powiedziała: „Zapomnij o trzymiesięcznej katordze. Na początek zastanów się, co możesz zrobić dla swojego zdrowia dzisiaj – i tylko dzisiaj”. Agnieszka pomyślała, a potem postanowiła, że na kolację zje sałatkę (zamiast tuczących kanapek), a w ramach gimnastyki – wybierze się na godzinny spacer z psem. Tym samym zastosowała właśnie technikę małych kroków. Jej podstawowe założenia są następujące:

  •  myślimy nie o miesiącach, latach – ale o dniach, a nawet godzinach (łatwiej przecież przeżyć jeden dzień na diecie niż trzy miesiące)
  • zadajemy konkretne pytania – na przykład: „Co dobrego dla swojego zdrowia mogę zrobić dzisiaj?”
  • porzucamy myśl o wielkim sukcesie, zadowalając się na początek małym; w przypadku pani Agnieszki była to utrata około stu kalorii, które „wygospodarowała”, jedząc lżejszą kolację i spaliła, idąc na spacer.

Dostrzeż rafy i omiń je

W codziennym życiu często nie podejmujemy wyzwań, bo boimy się komplikacji. Na przykład, że rzucając palenie, staniemy się nerwowe albo utyjemy. Ale tak wcale nie musi być, jeśli nastawimy się, że będziemy reagować zawsze, gdy zauważymy pierwszy zwiastun trudności. Gdy poczujemy pierwsze ssanie w dołku, zdenerwowanie i pierwszą delikatną myśl o papierosie, od razu dajmy im odpór, choćby ssąc gumę z nikotyną lub wykonując jedno krótkie ćwiczenie oddechowe. Albo inaczej: jeśli chcemy coś schrupać (zamiast wypalać papierosa), załóżmy od razu, że sięgamy po marchewkę albo wypijamy szklankę wody. Ważne, by działać natychmiast, gdy dostrzeżemy niepokojący objaw. Według podobnej zasady zadziałała pani Agnieszka. Obawiając się, że nie będzie potrafiła zrezygnować z kilku ulubionych smakołyków, postanowiła, że raz na tydzień pozwoli sobie na jeden z nich. Metoda zadziałała. Nie była sfrustrowana tym, że musi się wyrzec absolutnie wszystkich słodyczy, a jeden batonik w tygodniu nie zaprzepaścił jej wysiłków. Po trzech miesiącach była znacznie szczuplejsza i jadała zdrowiej. Stosując małe kroki, wcieliła w życie kolejne dobre nawyki. Gdyby spróbowała wprowadzić je wszystkie naraz, prawdopodobnie nic by się jej nie udało. I ani się spostrzegła, gdy każdy kolejny krok był minimalnie większy od poprzedniego.

Zobacz także: