Położona na południu Andaluzji, u stóp malowniczego jeziora Viñuela, malutka wioska Los Castillejos urzeka surowym pięknem. Pobielone wapnem domy z kamienia, wciśnięte między wąską, krętą uliczkę, pamiętają jeszcze czasy Maurów. Wokół roztacza się wspaniały widok na pobliskie pasmo Sierra de Tejeda i wzgórza porośnięte gajami oliwnymi oraz drzewkami migdałowymi. Coraz bardziej wyludniająca się osada (współcześni mieszkańcy Los Castillejos stopniowo przenosili się do bardziej nowoczesnych siedzib) zauroczyła najpierw Paula. Sprzedał firmę, którą prowadził w Londynie, i przeniósł się do Andaluzji. Kupił najpierw kilka domów i zaczął je remontować, potem kupił następne. Agnieszka pojawiła się w Los Castillejos przez przypadek. Przyjechała tu razem z przyjaciółmi na odpoczynek. Wtedy poznała Paula. Początkowo spotykali się sporadycznie, kursując między Polską a Hiszpanią. W końcu Agnieszka zdecydowała się zamieszkać w Andaluzji na stałe, zwłaszcza że na świecie miał pojawić się Milo. Kamienny azyl stał się jej domem. – Dokonaliśmy z Paulem wyboru pewnej drogi życiowej – mówi. – Obydwoje jesteśmy mocno nastawieni na proces tworzenia, budowania czegoś od podstaw. Przywracanie starym budynkom ich dawnej tożsamości bardzo nas cieszy i daje mnóstwo satysfakcji.

Castillejos Retreat, które stworzyli, jest ich dumą. Dla każdego, kto, jak oni, chce oderwać się od zgiełku świata i zaznać bliskiego kontaktu z naturą (pobliskie jezioro zachęca do plażowania, góry do wędrówek), to miejsce idealne. Odnowione domy zostały zmodernizowane, niektóre powiększono, urządzono w nich łazienki. Zachowano jednak ich dawny charakter i surowość formy. Zadbano o każdy detal, choć znalezienie odpowiednich przedmiotów nie było łatwe, bo w Hiszpanii ludzie raczej nie gromadzą starych sprzętów; nie ma też typowych targów staroci. Niektóre detale są autentyczne, jeszcze inne udało się dorobić na podstawie dawnych, oryginalnych mauretańskich wzorów, są też stylizacje à la Gaudi (np. kominy na dachach kilku domów). Stworzona na nowo osada jest bardzo klimatyczna, osadzona w tradycji, pełna przedmiotów, które współgrają z otaczającą przyrodą. – Czasami odwiedzają nas ludzie, od których kupiliśmy domy, i nie mogą wyjść ze zdziwienia, że nie zrobiliśmy z wioski kurortu dla bogatych turystów i że wszystko jest takie samo – śmieje się Agnieszka.

Jedynym luksusowym elementem w wiosce jest duży, wyłożony niebieską mozaiką basen z widokiem na pobliskie góry. Służy on całej społeczności. Do dyspozycji mieszkańców jest też tradycyjny wielki piec chlebowy; upieczony w nim chleb i pizza nie mają równego sobie smaku.

Jeden z domów stanowi siedzibę właścicieli. Sąsiedni budynek (prezentowany na zdjęciach) przeznaczony jest dla ich osobistych gości. Kiedyś była tu siedziba poczty i szkoły. Dom został nieco powiększony, dobudowano sypialnię na piętrze, taras za domem i taras do opalania na dachu. Dom ma taki sam wystrój i klimat, jak pozostałe budynki w wiosce. – Tak bliskie obcowanie z przeszłością i naturą jest niezwykle ciekawe i inspirujące – mówi Agnieszka. – Poznajemy mnóstwo interesujących ludzi, nawiązujemy wspaniałe przyjaźnie. Choć moment, gdy nasz synek będzie musiał pójść do średniej szkoły (obecna szkoła jest w sąsiedniej wiosce), pewnie zmusi nas do nowych wyzwań.

ZAPROSIŁA NAS...

Agnieszka Wójtowicz od kilku lat dzieli swój czas między Polskę a Hiszpanię. Wraz ze swym partnerem życiowym Paulem, który jest Anglikiem, i 4-letnim synkiem Milo mieszka na andaluzyjskiej wsi. Oprócz prowadzenia domu zajmuje się urządzaniem wnętrz – głównie mieszkań, ale też restauracji, kawiarni, salonów SPA. Projektuje także lampy, drobne meble i przedmioty dekoracyjne.