Jakiś czas temu zaproszono mnie na kanapę do „Dzień Dobry TVN”, żebym opowiedziała, jak jesteśmy postrzegani za granicą. Próbowałam się przebić z opinią, że bardzo dobrze, ale zostałam zakrzyczana przez Igę Wyrwał, która narzekała, że nami pomiatają, wykorzystują, mają za nic. Moje doświadczenia są całkiem odmienne. Polacy są uważani za sumiennych, wrażliwych, świetnie wykształconych ludzi. Amerykanie wcale nie myślą, że Polska leży w Afryce. Wiedzą, że Warszawa to stolica.

Gwiazdy, z którymi rozmawiam, znają nazwiska takie jak Wałęsa, Kieślowski, Polański. Antonio Banderas zachwyca się Wajdą i Kantorem. Salma Hayek mówi, że jej najlepsi nauczyciele aktorstwa na studiach w Meksyku to Polacy. – Moim ulubionym był Ludwik Margules – mówi z wyrazem uwielbienia na twarzy o urodzonym w Warszawie w latach 30. zeszłego wieku reżyserze teatralnym, który przez pół wieku działał w Meksyku. Martin Scorsese chce odwiedzić Szkołę Filmową w Łodzi. Mówi mi coś, czego nie wiedziałam: metody nauczania sztuki filmowej na Nowojorskim Uniwersytecie Stanowym są zapożyczone właśnie z łódzkiej filmówki. – Uczono mnie reżyserii według łódzkich wzorców, więc ja pochodzę z Łodzi – dodaje ze śmiechem.

Emmanuelle Seigner zachwyca się polską wrażliwością. – Polacy są zupełnie inni niż Francuzi. Wy jesteście tacy sympatyczni, my niestety strasznie aroganccy – komentuje. A potem dodaje, że standardy pracy w naszej telewizji są tak wysokie, że Francuzi powinni się od nas uczyć. James Cameron uważa, że Polki to najpiękniejsze kobiety na świecie i nie jest w tej opinii odosobniony. – Macie najpiękniejsze kobiety i najzdolniejszych filmowców – mówi mi z kolei Kim Cattrall. A wywiad rozpoczyna słowami: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy”. Jej pierwszy mąż był polskim Żydem z Krakowa.

Reżyser Peter Weir doskonale zna historię naszego kraju. O Polakach wyraża się z podziwem. Kiedy zaczynam z nim wywiad, mówi do odmierzającej nam czas dziewczyny: „Polska dostaje więcej czasu”. A do mnie: „To mój hołd dla twojego kraju”. I zawsze jest jakiś „hołd”. Robin Williams mówi „dzień dobry” i „dziękuję”. Kręcił u nas film wiele lat temu i wciąż pamięta polskie słowa. Russell Brand zamiast odpowiedzieć na moje pierwsze pytanie, wypala: „Jesteś piękna”, i diabli wiedzą, kto go tego nauczył. Ashton Kutcher opowiada mi o nocnych eskapadach po Warszawie.

Wszyscy moi rozmówcy albo byli w naszym kraju, albo chcieliby przyjechać. Często mają jakąś babcię, ciotkę, teściową czy przyjaciółkę Polkę. Scarlett Johansson, Natalie Portman, Kristen Bell, Paul Newman, Jennifer Connellly, Mia Wasikowska, Lisa Kudrow, Adrien Brody, Gwyneth Paltrow, Uma Thurman – mają polskie korzenie. Jack Black wyznaje, że jest w jednej czwartej Polakiem. Nawet Angelina Jolie chwali się, że w jej żyłach płynie polska krew. Oni mówią o tym z dumą, a gdzie się podziała nasza? Podnośmy wyżej głowy, gdy pada pytanie: „Skąd jesteś?”, nie tłumaczmy, że Polska leży w Europie, że niedźwiedzie polarne nie chodzą tu po ulicach, że Maria Curie była Polką. Oni wiedzą. A jeśli nie wiedzą... Cóż... Ich problem.